Ben Affleck w filmie "Air" pokazuje, że historia pewnego buta może być nie tylko wciągająca. Może być również pretekstem do opowiedzenia czegoś więcej. Bawiąc się konwencją dramatu sportowego, Affleck tworzy odę do Michaela Jordana i wkracza za kulisy wielkiego biznesu. "Air", którego dystrybutorem jest Warner Bros. Discovery, w kinach można oglądać od środy.
"But to tylko but, dopóki ktoś go nie założy" - brzmi jedno ze zdań, które wybrzmiewa w najnowszym filmie Bena Afflecka. Skoro "but to tylko but", to czy warto kręcić o nim film fabularny? Czy historia buta może być na tyle ciekawa, żeby przyciągnąć widzów do kin? Okazuje się, że tak. Parafrazując cytowane zdanie: historia buta jest tylko historią buta, dopóki nie zabierze się za nią ktoś odpowiedni, nawet jeśli pomysł wydaje się ryzykowny. Dlaczego? Ponieważ bardzo łatwo można byłoby tę opowieść zaprzepaścić, a efekt mógłby być żenujący.
"Air". Kulisy słynnego kontraktu
Fabuła "Air" rozgrywa się w 1984 roku, i bazuje na prawdziwych wydarzeniach. Nike, wówczas głównie producent obuwia dla biegaczy, od początku lat 80. notowany był na giełdzie. Firma miała wówczas zaledwie 17 proc. udziałów w rynku obuwia sportowego i była daleko za głównymi konkurentami: Converse oraz Adidasem. Naciski akcjonariuszy i rady nadzorczej stawały się coraz mocniejsze, narastało zniecierpliwienie brakiem sukcesu.
Prezes Nike Phil Knight, czując na sobie presję, postanowił zatrudnić swojego starego przyjaciela - Sonny'ego Vaccaro, żeby stanął na czele działu zajmującego się obuwiem koszykarskim. Jednym z jego pierwszych kroków była organizacja kilkudniowego obozu dla młodych koszykarzy - ABCD Basketball Camp. Obóz ten był zresztą organizowany co roku przez kolejne dekady, aż do 2007 roku. Tu też swoim talentem zachwycali między innymi Kobe Bryant czy LeBron James.
Vaccaro już wcześniej zwrócił uwagę na młodego gracza uniwersyteckiej drużyny z Karoliny Północnej, Michaela Jordana. Gdy dołączył do Nike, postawił wszystko na jedną kartę: uznał, że musi podpisać kontrakt z Jordanem. A zadanie nie było łatwe. Z jednej strony, musiał przekonać Knighta do nieznanego jeszcze sportowca, nie będącego wówczas graczem NBA. Z drugiej zaś - Jordan nie lubił Nike i wszystko wskazywało na to, że wybierze Adidasa. Oczywiście, dobrze wiemy, że ostatecznie połączył siły z Nike, a firma stworzyła dla niego linię Air Jordan. Jednak nie zdradzę tego, jak Vaccaremu udało się osiągnąć swój cel.
Na tej bezprecedensowej współpracy z Nike, Jordan do 2022 roku zarobił ponad 150 mln dolarów, czyli blisko dwukrotnie więcej, niż na swojej karierze w NBA.
"Air". Oda do legendy
Wbrew pozorom, "Air" nie jest jedynie historią pewnego kontraktu, ponieważ można go czytać na wiele sposobów. Przede wszystkim jest bardzo ciekawie skonstruowaną opowieścią o narodzinach legendy, jednego z najwybitniejszych sportowców w historii - Michaela Jordana. Zaskakujące jest to, że jego postać praktycznie nie pojawia się w filmie, a jeśli nawet - nie widzimy jego twarzy. Alex Convery, debiutujący scenarzysta, skupił się bowiem na tych, którzy za sukcesem komercyjnym Jordana stali - w szczególności na matce - Deloris Jordan (w tej roli wybitna Viola Davis). To ona "nosi spodnie" - jak zauważa w pewnym momencie Vaccaro - i to do niej należała ostateczna decyzja o podpisaniu przez syna umowy z Nike.
Deloris jak lwica broniła interesów Michaela oraz całej rodziny. Myśląc dalekosiężnie, postawiła trudne warunki, które zmieniły rynek na zawsze. To też tłumaczy w pewien sposób, dlaczego w filmie nie pojawia się sam Jordan. "Air" łączy też w sobie różne sposoby spełniania amerykańskiego snu. Nie tylko opowiada o sukcesie Jordana, ale także Vaccarego i kilku innych postaci, które się tu pojawiają. A to wszystko zamknięte w lekkiej, przystępnej formie. Affleck wyraźnie nie sili się na kino autorskie, nie "odkrywa Ameryki", korzysta z najlepszych elementów kina środka, co pozwala mu także na postawienie ważnych, uniwersalnych pytań.
"Air". Koncertowy popis duetu Affleck/Damon
Ogromną siłą tego filmu jest obsada. Już sam Affleck jako Phil Knight stworzył postać, na jaką każdy czekał. Jest nieco karykaturalny, ekscentryczny, a zarazem z ostrożnością podejmuje kolejne decyzje biznesowe. Natomiast Matt Damon w roli Sonny'ego Vaccarego, po latach nienajlepszych ról, przypomina o swoim aktorskim talencie. Bez zbędnego efekciarstwa i zadęcia emocjonalnego, buduje wiarygodnego człowieka z krwi i kości. Zdeterminowanego i niepewnego zarazem.
- Nie lubię przyjmować odmowy - rzuca w pewnym momencie Sonny, co na swój sposób określa całą jego postać.
"Air" jest świetnym dowodem na to, że możliwości duetu Affleck/Damon nie wyczerpały się, a energia, jaka między nimi buzuje na ekranie, przyciąga od pierwszych wspólnych scen.
Natomiast najlepszą decyzją Afflecka - w kontekście obsady - jest współpraca z Violą Davis. Peter Deburge na łamach "Variety" słusznie stwierdził, że dla współczesnego "aktorstwa jest ona tym samym, kim Jordan jest w sporcie". "Jej siła inspiruje i potrafi wzruszyć do łez, co przychodzi jej z lekkością" - ocenił krytyk.
Ben Affleck przed rozpoczęciem kręcenia "Air", konsultował produkcję z Michaelem Jordanem. W jednym z wywiadów wyznał, że to legendarny koszykarz w pewnym momencie domagał się, żeby do roli Deloris zaangażować Davis.
Wisienką na torcie jest ścieżka muzyczna, która składa się z największych hitów popu lat 80. Nieśmiertelne kawałki, między innymi Rufusa, Chaki Khan, The Clash, Run D.M.C, Cyndi Lauper czy Dire Straits, świetnie współgrają z kampową - dla niektórych kiczowatą - estetyką tamtej dekady.
"Air" w reżyserii Bena Afflecka w kinach od 5 kwietnia.
"Air" (Stany Zjednoczone, 2023, 112 min) dystrybucja kinowa: Warner Bros. Discovery reżyseria: Ben Affleck scenariusz: Alex Convery obsada: Matt Damon, Ben Aflleck, Jason Bateman, Chris Messina, Viola Davis, Chris Tucker, Matthew Maher
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ana Carballosa © 2023 Amazon Studios / Warner Bros. Discovery