- Chcemy występować w "Listach do M.", bo to jest już tradycja wśród tej obsady. No i dla nas zaszczyt, że możemy dalej pokazywać się w takiej fajnej, rodzinnej, ciepłej i miłej produkcji - mówiła w studiu TVN24 Agnieszka Dygant. Dodała, że film najwyraźniej "spełnia oczekiwania czasu przedświątecznego, jest taką forpocztą do Świąt Bożego Narodzenia". "Listy do M.3" można oglądać w polskich kinach już od 10 listopada.
Święta coraz bliżej, a wraz z nimi oprócz choinki - "Listy do M.3". Pierwszą część sagi obejrzało w kinach 2,5 miliona osób, druga zgromadziła przed srebrnymi ekranami całej Polski widownię prawie trzymilionową. Nic więc dziwnego, że twórcy postanowili kontynuować wigilijne opowieści z Agnieszką Dygant, Magdaleną Różdżką, Borysem Szycem, Wojciechem Malajkatem i Tomaszem Karolakiem w rolach głównych.
Lepsze od "Pana Tadeusza" i "Deadpoola"
Podczas, gdy w 2015 roku na całym świecie triumfy święcił "Deadpool", Polska była jedynym krajem, w którym widzowie w tym czasie tłumnie ruszyli do kin, żeby obejrzeć rodzimą produkcję. Dlatego "Listy do M.2" osiągnęły rekordowy bilans otwarcia w polskim kinie - pokonując tym samym dotychczasowego lidera, którym był "Pan Tadeusz".
- Chcemy występować w "Listach do M", bo to jest już tradycja wśród tej obsady. No i dla nas zaszczyt, że możemy dalej pokazywać się w takiej fajnej, rodzinnej, ciepłej i miłej produkcji - mówiła w studiu TVN24 Agnieszka Dygant. Dodała, że film najwyraźniej "spełnia oczekiwania czasu przedświątecznego, jest taką forpocztą do Świąt Bożego Narodzenia", ponieważ można się dzięki niemu "troszeczkę nastroić".
"Byliśmy niespełnieni"
Aktorka powiedziała, że na planie "jest dosyć na luzie, rodzinnie i możemy czuć się absolutnie swobodnie". Okazało się jednak, że jeden ważny element - scenariusz - był jednocześnie zaletą, jak i wadą "Listów do M.3".
- Reżyser i scenarzyści są bardzo otwarci na nasze sugestie, bo już troszeczkę mają do nas zaufania. Skoro coś się udało już w jedynce i dwójce, to być może mamy do tego nosa. W tej części było jednak ciężko coś wrzucić, nawet byliśmy z Piotrkiem niespełnieni. Okazało się, że to jest tak dobrze napisana historia, że wszystko gra i nie można tam niczego wstawić. Można tego tylko nie zepsuć - opowiada Agnieszka Dygant.
Jak mówi artystka, jej wątek z Piotrem Adamczykiem "spełni oczekiwania" tych, którzy lubią ich "fight" i małżeńskie docieranie się. - Ale jest coś jeszcze, jest niespodzianka, będzie taki twist. Nie chcę spoilerować i mówić, co będzie, ale myślę, że to jest fajne i warto zobaczyć nas na nowo - przekonuje aktorka.
"Piekielnica"
- Bardzo się polubiłyśmy z moją bohaterką. Piekielnica, piekielna kobieta, która najpierw zrobi, potem pomyśli. Ale w gruncie rzeczy ktoś tak otwarty, swobodny w zachowaniu, jest też ciekawy. Dla mnie ciekawy do grania i lubię ją, zżyłam się z nią - opowiada artystka.
Nie wiadomo jeszcze czy będzie czwarta część historii, ale jak mówi Agnieszka Dygant - ze względu na ogromną sympatię widzów nie jest to wykluczone.
Autor: kc/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN | Marcin Makowski