Monika Olejnik wspominała pierwsze wydanie "Kropki nad i", od którego w poniedziałek upływa 25 lat. - Ruszyliśmy z impetem, było olbrzymie zdenerwowanie. Rwało się w trakcie "Faktów" i ktoś powiedział: "może chociaż kropka wyjdzie". I wyszła - opowiadała. Stwierdziła też, że "wtedy politycy byli bardziej odważni, przychodzili i dawali radę".
25 lat temu, 3 października 1997 roku, wystartowała telewizja TVN. Już pierwszego dnia na antenie premierę miał program Moniki Olejnik "Kropka nad i". W poniedziałek prowadząca wspominała te czasy.
- Jeszcze pamiętam ten dzień, 25 lat temu zaczęła się moja przygoda z TVN-em. To było niezwykłe. Tuż po Tomku (Lisie, prezenterze "Faktów" - red.) miałam "Kropkę nad i" z Wiesławem Walendziakiem, który miał wtedy zostać premierem, ale nim nie został - przypominała.
Mówiła, że "był to niezwykły dzień". - Nikt nie słyszał o TVN-ie, a każdy słyszał o innych wielkich stacjach. Ruszyliśmy z impetem, było olbrzymie zdenerwowanie. Rwało się w trakcie "Faktów" i ktoś powiedział: "może chociaż kropka wyjdzie". I wyszła - opowiadała Olejnik.
Dziennikarka wspominała swoje programy między innymi z braćmi Kaczyńskimi, czy Donaldem Tuskiem i Tadeuszem Mazowieckim.
- Była też "Kropka", w której wystąpił zespół Myslovitz. Mieli taki utwór, którego zakazała puszczać cenzura, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Nie spodobał się tekst, że był zbyt brutalny - wyjaśniała.
Jak mówiła, w jej programie "występowali ludzie z różnych stron, kłócili się na antenie, a później jechali jednym samochodem do Sejmu". - Wtedy politycy byli bardziej odważni, przychodzili i dawali radę - stwierdziła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24