Pan Roman z Torunia wyprzedaje asortyment swojego kiosku. Wszystko po to, by ratować syna, który od kilku dni w ciężkim stanie przebywa w jednym z bydgoskich szpitali. Dzięki internetowemu rozgłosowi akcja pomocy ruszyła na dobre. Pana Romana i jego żonę cieszy to, jednak - jak sami mówią - jeszcze bardziej ucieszyłyby ich pozytywne informacje o stanie zdrowia ich dziecka.
Niewielki kiosk stoi koło przystanku autobusowego przy ulicy Przybyłów w Toruniu. Jego właścicielem jest od dwóch lat syn pana Romana, który w rozkręcenie nowego biznesu włożył wiele energii. Nie wszystko jednak szło po jego myśli. Kiosk został okradziony, biznes stopniowo popadał w coraz większe problemy. Pojawiły się długi oraz choroba wątroby syna.
To wszystko sprawiło, że spirala długów zaczęła rosnąć. Pan Dawid nie miał już na tyle sił, by prowadzić biznes. Nie zdążył spłacić również zadłużenia. Z pomocą przyszli rodzice, którzy pokryli zobowiązania z własnych oszczędności.
Toruń. Pan Roman walczy o zdrowie syna
W listopadzie 2023 roku syn pana Romana miał przeszczep wątroby. Do pracy jednak już się nie nadawał. W poniedziałek (22 lipca) w bardzo poważnym stanie zagrożenia życia trafił do jednego z bydgoskich szpitali.
Pan Roman stwierdził, że czas zamknąć interes. Chce wspierać syna. Od wtorku wyprzedaje asortyment. Dzięki internetowemu rozgłosowi, po licznych publikacjach medialnych, o jego historii zaczęli dowiadywać się ludzie w całym kraju. Lawina pomocy ruszyła na dobre.
- Mam inne problemy teraz na głowie. Ciągle tylko płacz i rozpacz. Człowiek przeżywa każdy dzień, każdą chwilę. Jak dzwoni jakiś obcy numer, to człowiek boi się, że to informacja, której nie chce usłyszeć. Oczywiście cieszy to zainteresowanie, ale jeszcze bardziej mnie ucieszyłyby dobre informacje o stanie zdrowia mojego syna - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl pan Roman.
Ruszyli z pomocą
- To cieszy, ale jest też bardzo dużo osób, które są nieprzychylne. Twierdzą, że chcemy się dorobić kosztem syna. Jak tak można? Nie chcemy już tego rozgłosu - dodaje z żalem w głosie żona pana Romana.
Pan Roman oddałby wszystko w zamian za zdrowie syna. - Ja już swoje przeżyłem. On jest młody, ma całe życie przed sobą - dodaje pan Roman. - Nie chcę już tego kiosku. Nie mogę na niego patrzeć. Cały czas przypomina mi o synu, i to, że jest tu ciągle blisko koło mnie. Pomagałem mu cały czas. Siedzieliśmy tu razem, a teraz jego tu nie ma.
- Jakby tylko człowiek wiedział, że jego stan się poprawia, to i humor byłby lepszy - kończy pan Roman.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl