W Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie) w siedzibie jednej z fundacji zajmującej się zwierzętami odnaleziono 36 martwych kotów i truchło psa. Uratowano dziewięć psów i jedenaście kotów, które trafiły do schroniska. Policja pod nadzorem prokuratury wyjaśnia, czy doszło do znęcania się.
Jak przekazała aspirant Dominika Bocian, oficer prasowa toruńskiej policji, w poniedziałek (18 marca) policjanci interweniowali w jednej z fundacji zajmującej się psami i kotami.
- Na miejsce z ramienia Powiatowego Inspektora Weterynarii przybył lekarz, który po ocenie warunków bytowych oraz kondycji zdrowotnej zwierząt nie stwierdził, by zachodziła podstawa do interwencyjnego odbioru podopiecznych fundacji lub zagrożenia ich zdrowia i życia - przekazała policjantka.
We wtorek (19 marca) funkcjonariusze asystowali podczas administracyjnego odbioru zwierząt. Jak się okazało, wewnątrz znajdowały się martwe zwierzęta.
- W trakcie wynoszenia psów i kotów z budynku zajmowanego przez fundację zostały odnalezione ukryte w różnych miejscach truchła zwierząt. W związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa, ciała 36 kotów i psa, w różnych stadiach rozkładu, zostały zabezpieczone do dalszych badań. Na miejscu pracował policyjny technik oraz śledczy. Policjanci pod nadzorem prokuratury będą wyjaśniać, czy na terenie fundacji doszło do znęcania się nad zwierzętami - poinformowała aspirant Bocian.
Toruń. 37 martwych zwierząt w budynku fundacji
Sprawę nagłośniła w poniedziałek w mediach społecznościowych radna Kamila Beszczyńska, która na co dzień pracuje jako nauczyciel wychowania fizycznego w pobliskiej szkole podstawowej. Opublikowała krótki film.
"Nie chcę Was martwić, ale niestety nie jest dobrze. Jutro zobaczycie nie tylko u mnie, co się wydarzyło. Pomóżcie!!! W tym miejscu trzymana jest masa psów i kotów. Schronisko i ekopatrol już wiedzą. Pomimo interwencji, ta sytuacja trwa już długo" - napisała w mediach społecznościowych.
W sprawę zaangażowało się również Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt. Piotr Korpal złożył we wtorek wniosek do prezydenta Torunia o wydanie decyzji o odebraniu czasowym zwierząt. Prezydent wydał takie postanowienie natychmiast.
"18 marca podjęliśmy próbę odbioru zwierząt z fundacji. Niestety prowadząca działania policji pani aspirant uniemożliwiła nam wejście do miejsca, gdzie fundacja przetrzymuje zwierzęta. Na miejscu był powiatowy lekarz weterynarii, który potwierdził nie najlepsze warunki (...), ale postulował zostawienie zwierząt na miejscu, pomimo wyraźnie wyczuwalnego zapachu padliny na parkingu wokół budynku. 19 marca wróciliśmy pod fundację, i z decyzją Prezydenta Miasta Torunia, w obecności urzędników miejskich, dokonaliśmy kolejnej próby odbioru zwierząt. W międzyczasie nieokreślona liczba zwierząt została wywieziona z fundacji. Przy wsparciu policji, straży miejskiej oraz straży pożarnej, udało nam się dostać do środka. Na miejscu zabezpieczyliśmy 11 kotów i 9 psów, w tym 5 szczeniaków. Zwierzęta zostały przewiezione do toruńskiego schroniska, gdzie przejdą badania i zostaną poddane kwarantannie. Na miejscu znaleźliśmy również 37 martwych zwierząt, głównie kotów" - czytamy w oświadczeniu towarzystwa.
Zapewnienia prezes fundacji
Prezes fundacji przez wiele godzin w bardzo dużych emocjach, krzycząc, odmawiała dobrowolnego oddania zwierząt. W rozmowie z dziennikarzem Polskiego Radia PiK, którego wpuściła do środka jako jedynego, mówiła, że zwierzęta mają zapewnione wszystko co trzeba, a jej fundacji udaje się złapać bezdomne koty, których nie potrafi odłowić m.in. ekopatrol. Wskazywała, że właśnie na tym polega praca fundacji, aby pomóc jak największej liczbie zwierząt.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt/Facebook