Paweł Gulewski to nowy prezydent Torunia, który po 22 latach zastąpił na tym stanowisku Michała Zaleskiego. W rozmowie z tvn24.pl mówi między innymi o wynikach wyborów, pierwszych decyzjach, planach inwestycyjnych czy relacjach z ojcem Tadeuszem Rydzykiem.
Czy zaskoczyły Pana rozmiary zwycięstwa nad Michałem Zaleskim, zwłaszcza w drugiej turze?
Przed pierwszą turą Michał Zaleski stawał do wyścigu jako faworyt. Wewnątrz Koalicji Obywatelskiej zdawaliśmy sobie sprawę, że walka będzie trudna. Mimo tych wszystkich problemów związanych z końcówką kadencji prezydenta Zaleskiego nadal miał silną pozycję. Niektórzy nawet mówili, że nie musiał robić kampanii wyborczej, by wygrać wybory. W trakcie kampanii, jak rozmawialiśmy z mieszkańcami, zwróciliśmy uwagę z moimi sztabowcami i kandydatami do rady miasta, że coś się zmieniło w świadomości torunian. Zauważyliśmy duży odzew, jeśli chodzi o zasięgi organiczne w internecie. To jest coś ponadnormatywnego, co wskazywało, że moje treści nie tylko docierały w sposób zamierzony, ale były wyszukiwane.
Czytaj więcej: Będzie wyborcza dogrywka w Toruniu
Kluczem była zatem skuteczność w internecie?
Poniekąd tak. Generalnie kampania była intensywna i bogata w pomysły na Toruń. Niektórzy mi zarzucali, że zbyt odważnie mówiłem o Toruniu. To było spowodowane informacją, że o czymkolwiek nie mówimy, to budziło bardzo duże zainteresowanie ludzi nie tylko w sieci, ale również w przestrzeni miejskiej. Gdy pracowałem w poprzednich kampaniach przy kandydatach rywalizujących z Michałem Zaleskim, to takich zwrotek i takiego klimatu nie było. Przeczuwaliśmy, że jesteśmy w trochę lepszej sytuacji niż w poprzednich wyborach był senator Tomasz Lenz. Moi sztabowcy byli przekonani, że pierwsza tura będzie wyglądała bardzo dobrze. Pomiędzy pierwszą a drugą turą był już zupełnie inny świat. Po pierwsze nabraliśmy pewności, rozwinęliśmy kampanię w sposób skalowy, nie zaprzestając bezpośredniego kontaktu z mieszkańcami.
Gdyby miał pan wymienić elementy, które złożyły się na końcowy triumf, to co to by było?
Wiele składowych przyczyniło się do sukcesu w tej kampanii. To przede wszystkim bezpośredniość kampanii, ale też na pewno w jakimś stopniu zmęczenie mieszkańców moim poprzednikiem. Była zupełnie inna forma narracji i inny styl prowadzenia kampanii. Z całym szacunkiem do mojego poprzednika, którego doceniam za to, co zrobił dla miasta, to jednak jesteśmy inaczej genetycznie skonstruowani.
Tegoroczna kampania znacząco różniła się od poprzednich. Dynamiczna, ze sporą liczbą debat, a przy tym nie było żadnych procesów w trybie wyborczym. To pokazuje wzajemny szacunek i klasę wszystkich kandydatów.
Zgadza się. Ostatnie dwa tygodnie przed wyborami do drugiej tury codziennie czasami mieliśmy po dwie debaty. Był to na pewno fajny czas. To w ogóle pierwsza tak otwarta i pełnoskalowa kampania, bez trzymania się za poręcz, ale przy tym prowadzona na wysokim poziomie. Mieszkańcy zasługiwali na kampanię opartą na argumentach.
Czy już na dobre zadomowił się Pan w prezydenckim fotelu? Co udało się zrobić do tej pory?
Mam o tyle szczęście, że przez 3,5 roku byłem zastępcą prezydenta Michała Zaleskiego. Wszedłem do urzędu z gotowym planem działań. Może jeszcze nie widać tego gołym okiem z punktu widzenia mieszkańca, ale pewne tematy wymagają narad i spotkań z urzędnikami. Staram się wprowadzać pewne rzeczy ewolucyjnie. Przeszliśmy do rozmyślań odnośnie zmiany struktury organizacyjnej urzędu. W pierwszych dwóch tygodniach zmieniliśmy proces podejmowania decyzji na bardziej kaskadowy. To znaczy, że więcej kompetencji scedowałem na moich zastępców. Do tego realizuję to, co mówiłem wcześniej w kampanii. Już powołałem pierwszego pełnomocnika - dr. Patryka Wawrzyńskiego, który będzie odpowiedzialny za partycypację i dialog społeczny, ale również współpracę ze środowiskiem akademickim. Tych pełnomocników będzie co najmniej trzech lub czterech. Wejdą w ekosystem kierownictwa urzędu miasta, żeby doradzać. Ponadto chcę powołać radę dziedzictwa Torunia oraz radę rozwoju.
Chcę przekształcić miasto w organizację, która elastycznie będzie reagowała na potrzeby i zmiany, choćby w transporcie publicznym, inwestycjach, polityce społecznej czy zdrowiu. Chciałbym w ciągu najbliższych kilku miesięcy dokonać takich zmian, które unowocześnią miasto. Zmieniamy też siatkę połączeń autobusów i tramwajów, tak by była jak najlepiej dostosowana do potrzeb mieszkańców. Oczywiście robimy to w ramach budżetu, który już jest, więc to nie jest takie łatwe w połowie roku.
Od 1 września przywracamy linię autobusową numer 22, o którą w ostatnim czasie mieszkańcy tak bardzo zabiegali. Podjąłem również szybkie decyzje, który były wywołane jeszcze w kampanii, a mianowicie obszary tak zwanego Wrzosowiska i Winnicy, które pozostaną bez zmian i nie zostaną zabudowane. W przypadku Wrzosowiska musi zostać tylko zmieniony miejski plan zagospodarowania przestrzennego. W najbliższych planach jest również gruntowna przebudowa ulicy Olsztyńskiej. To duży wydatek, sporo przygotowań, ale jestem zdeterminowany, by w tym roku podjąć tę kwestię. Chcę też się otworzyć na środowiska akademickie - specjalistów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i nie tylko. Niebawem będziemy podpisywać dokument o współpracy miasta z Instytutem Psychologii z panią profesor Marią Lewicką na czele. Chcemy, aby jej pilotaż dotyczący mapowania potrzeb w kontekście przestrzeni miejskich, był naszym stałym narzędziem projektowania miejsc i przestrzeni. Będziemy również reorientowali się w kontekście polityki ochrony zieleni. Podpisałem kilka dni temu zarządzenie dotyczące ochrony zieleni w trakcie inwestycji.
Ostatnie tygodnie to spotkania z przedstawicielami rad okręgów. Jakie wnioski z nich płyną?
Chcieliśmy przedstawić nasze zamierzenia i plany w temacie współpracy z radami okręgów, które uważam za bardzo ważne ciała doradcze. Jednocześnie zaprosiliśmy wszystkie rady do współtworzenia Kongresu Dialogu, który ma odbyć się w dniach 10-11 września tego roku. Wypracujemy metodę współpracy i rozmowy w zakresie konsultacji społecznych czy budżetu obywatelskiego. To będzie taki szkielet współpracy na najbliższe pięć lat. Oczywiście mieszkańcy podczas tych spotkań zgłaszali postulaty odnośnie tego, co nie funkcjonuje na linii miasto - rady okręgów i tego, co rady chcą wpisać w działania inwestycyjne. Bardzo fajne i merytoryczne spotkania. To dla mnie ważne ogniwo we współpracy.
Czytaj również: Szóstej kadencji w Toruniu nie będzie
W kampanii wyborczej wspominał pan o tramwaju i moście śródmiejskim na lewobrzeże.
Podejmujemy już pierwsze decyzje. Na razie wewnętrznie. Przygotowujemy kryteria i założenia do analizy, którą przeprowadzi podmiot zewnętrzny w kontekście wariantów zlokalizowania mostu śródmiejskiego w Toruniu. Najbliższe dwa miesiące poświęcimy pracom studyjnym, tak aby na początku września takie analizy zamówić. Projekt mostu i tramwaju na lewobrzeże może na teraz wydaje się odległą wizją, tak samo jak zresztą projekt mostu zachodniego, którego nie można rozpatrywać w kategoriach realizacyjnych w ciągu najbliższych dziesięciu czy piętnastu lat. Studium uwarunkowań technicznych, które jest teraz przygotowywane pod kątem mostu zachodniego, będzie dostępne w lipcu 2025 roku. Odnośnie tramwajów, to jeśli chcemy odciążyć centrum lewobrzeża, które cały czas rozwija się pomiędzy ulicami Podgórską, Łódzką i Strzałową, to jednak ten most śródmiejski jest gwarancją, że ten ruch będzie szybko odprowadzony. Musimy co najmniej rok poczekać do wstępnych analiz dotyczących mostu śródmiejskiego.
Sporo kontrowersji cały czas wywołuje budowa za 600 milionów złotych Europejskiego Centrum Filmowego Camerimage. Czy ta inwestycja jest potrzebna Toruniowi?
Co do zasady Camerimage, jako festiwal współrealizowany przez Europejskie Centrum Filmowe Camerimage, jest produktem, który daje rozpoznawalność Toruniowi jak żaden inny. Do Torunia przyjeżdżają ludzie związani z Hollywood. Nie przypominam sobie żadnego innego miasta w tej części Europy, do którego tak wielu wyśmienitych zagranicznych artystów i twórców by przyjeżdżało. Pierwszy etap tej inwestycji jest rozpoczęty. Na to mamy zarezerwowane pieniądze. Na chwilę obecną nie przewiduję jakichkolwiek zmian. Będziemy stali na straży pieniędzy, które są przeznaczone przez miasto, czyli 200 milionów złotych. Będziemy chcieli wiedzieć, jak są wydatkowane i jak przebiega realizacja tej inwestycji. Nie ma szans, żeby ten projekt nie został zrealizowany, choćby przynajmniej w zakresie tego pierwszego etapu.
Pana poprzednik często pojawiał się w towarzystwie ojca Tadeusza Rydzyka przy okazji różnego rodzaju wydarzeń organizowanych przez redemptorystów. Czy zamierza pan w jakikolwiek sposób układać się z ojcem Rydzykiem?
Układam się przede wszystkim z mieszkańcami. Pierwsze tygodnie pokazały, że chcę trochę inaczej patrzyć na współrządzenie miastem. Współpracuję ze specjalistami, ale bardzo często odwiedzam mieszkańców. Nie rezygnuję z wielu zaproszeń, co kosztuje mnie trochę czasu i energii. Nie mam specjalnego przeświadczenia co do tego, żeby spotykać się z ojcem Rydzykiem, bo nie mamy wspólnych spraw.
A gdyby zaprosił pana na przykład na urodziny Radia Maryja?
Zawsze mam wybór. Ode mnie zależy, gdzie pójdę. Zazwyczaj unikam miejsc i organizatorów, którzy z uwagi na profil swojej działalności i sposób jej realizacji są kontrowersyjni, wykluczając niektóre grupy osób albo powodując konflikty. Na ten moment żadne zaproszenie od redemptorystów nie wpłynęło. Jeśli wpłynie, będziemy się zastanawiać. Nie jest to jednak mój priorytet i kierunek spotkań.
Co ze szpitalem miejskim, który aktualnie jest bez dyrektora? Pani Justyna Wileńska została zwolniona przed kilkoma dniami. Jaka jest w tej chwili sytuacja lecznicy?
W dniu 13 czerwca podjąłem decyzję o rozwiązaniu stosunku pracy z panią dyrektor Wileńską. Niebawem powinien zostać rozpisany konkurs na to stanowisko. Kondycja finansowa szpitala jest stabilna. Cały czas pozostaje w soczewce naszych zainteresowań. Już trzeci rok realizuje program naprawczy, który przynosi pierwsze efekty. Oczywiście patrzymy na parametry i to, co się dzieje w warstwie finansowej. Strata, która została odnotowana w tym roku, jest pokaźna, bo to 3 miliony złotych z lekkim okładem, ale rok temu było to 19 milionów złotych. Szpital musi ograniczać koszty, ale jednocześnie zwiększać możliwości przychodów. Czy to będzie wejście w dobrze opłacane świadczenia przez Narodowy Fundusz Zdrowia, czy zainwestowanie w aparaty diagnostyczne, to będzie tylko na plus.
Na koniec jeszcze pytanie o sport. W kampanii i już po wyborach spotykał się pan z przedstawicielami środowisk sportowych. Jakie są największe problemy?
Wniosków jest dużo, ale skupiają się głównie w dwóch obszarach. Po pierwsze kwestia dofinansowania klubów i po drugie zarządzanie infrastrukturą sportową. Zwracano uwagę na to, że nie może być tak, że 60-70 procent dotacji, które otrzymują kluby z miasta, wraca do nich pod postacią opłat za wynajem obiektów sportowych. Mamy wiele klubów sportowych, które borykają się z miejscem do treningów. Kalendarze turniejów, treningów po prostu nachodzą na siebie. Myślimy o budowie małej hali o pojemności 2-3 tysięcy, gdzie mogliby grać i trenować przedstawiciele sportów stricte halowych.
Paweł Gulewski prywatnie
Paweł Gulewski ma 43 lata. Do Torunia przeprowadził się z Podlasia w 1989 roku. Wraz z najbliższymi zamieszkał przy ul. Sienkiewicza na niespokojnym wówczas Bydgoskim Przedmieściu. Jest żonaty, ma dwóch synów. Starszy Mikołaj wkrótce skończy 4 lata, jest przedszkolakiem. Młodszy Jasio ma półtora roku i chodzi do żłobka. Prezydent Torunia interesuje się motoryzacją, malarstwem - w wolnych chwilach sam maluje - oraz historią Torunia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Gulewski - oficjalnie/Facebook