Zima wykańcza jelenie i sarny

Jelenie i sarny nie wytrzymują zimy
Jelenie i sarny nie wytrzymują zimy
Źródło: Nadleśnictwo Piwniczna/ Facebook.com | K. Tomasiak

Zimowa aura to nie tylko problemy na drogach. Nie przetrwała jej część saren i jeleni z małopolskich lasów. Tylko w Nadleśnictwie Piwniczna leśnicy znaleźli ostatnio ok. 20 martwych sztuk tej zwierzyny.

- Nawet najstarsi nasi leśnicy nie pamiętają takiej sytuacji, jaka jest w tym roku – mówi Krzysztof Tomasiak z Nadleśnictwa Piwniczna. I wyjaśnia, że nigdy jeszcze aż tyle zwierzyny nie ucierpiało z powodu takich warunków pogodowych. - Mamy bardzo duży problem. Nie nadążamy z dokarmianiem. Nie przewidzieliśmy, że pójdzie aż tyle karmy. Rezerwa już dawno się skończyła – załamuje ręce.

Zwierzyna schodzi do domostw

- Zwierzyna jest wykończona przez zimę. U nas są ciężkie warunki górskie. Im wyżej, tym pokrywa śniegu jest grubsza – wyjaśnia Tomasiak. Tłumaczy, że jelenie i sarny mają problem z dostaniem się do jeżyny, którą się żywią. Z tego powodu schodzą niżej, do domostw. Tu jednak pojawia się kolejny problem – luźno biegające psy. – Zagryzają one lub, chociażby dla zabawy, gonią sarny i w ten sposób je wycieńczają – opowiada Tomasiak. Jeleniowatym jest ciężej, zapadają się w śniegu, a psy tego problemu nie mają.

- Najgorsze było 5 dni świątecznych. Wtedy znaleźliśmy ok. 20 martwych sztuk - dodaje.

Jak tłumaczy leśnik, normalnie psy nie atakują tych zwierząt, ale teraz widzą, że są one osłabione.

W podobnej sytuacji jest też zwierzyna w Nadleśnictwie Nawojowa.

- W ostatnich dniach mieliśmy zgłoszenia dotyczące 6 zagonionych, zagryzionych przez psy sztuk. To są te, o których wiemy - opowiada nadleśniczy Zbigniew Gryzło. Podkreśla też, że widok zwierząt rozerwanych przez psy jest straszny dla leśnika.

Apelują do mieszkańców

Nadleśnictwa szukają sposobu na tę sytuację. – Chcemy do wszystkich parafii w nadleśnictwie wysłać apel, przypomnienie, by mieszkańcy pilnowali swoich psów i nie puszczali ich luzem – mówi Tomasiak.

Zaznacza jednak: - My nie jesteśmy w stanie tego upilnować. Jak mówi, przypadków, w których udowodniono, że to dany pies zagryzł zwierzynę, jest niewiele – można je policzyć na palcach u jednej ręki.

- Apelujemy, gdzie się tylko da, żeby ludzie chociaż w tym okresie, tak trudnym dla zwierzyny, nie wypuszczali psów - dodaje Gryzło. I podkreśla, że ostatnio przy martwej zwierzynie były psy z obrożami, a więc nie bezpańskie. - W takich sytuacjach można próbować ustalić, skąd przyszły, ale i tak każdy powie, że to nie jego pies.

Autor: jś/mz / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: