Ukradziony przez Niemców w 1944 r. pierścionek należący do pochodzącej z Zakopanego więźniarki obozu koncentracyjnego Ravensbrück został w piątek uroczyście przekazany jej wnuczce. Niemcy ukryli biżuterię wraz z dokumentami w kręgielni w Szlezwiku-Holsztynie, a odnaleźli go alianci tuż po wojnie.
Zrabowany przez Niemców pierścionek należał do Karoliny Sitek, z domu Barcik, z Zakopanego. Poszukiwania spadkobierców biżuterii były prowadzone w ramach realizowanej przez Międzynarodowe Centrum Badań Prześladowań Nazistowskich Arolsen Archives kampanii #StolenMemory.
Wzruszona Bożena Krupa, dziękując za przekazanie bezcennej pamiątki po babci, powiedziała, że "będzie to jej najcenniejsza rzecz, jaką ma".
"W lipcu tego roku odwiedziłam grób mojej mamy i babci i robiąc porządki na grobie, znalazłam list z prośbą o kontakt. Nie wiedziałam, o co chodzi, ale mimo wszystko zadzwoniłam i dowiedziałam się o historii babci i odnalezionym pierścionku. Byłam tym bardzo przejęta i wzruszona" – opowiadała Bożena Krupa, odbierając pamiątkę po swojej babci.
Uratowana z obozu
Prywatnie wnuczka Karoliny Sitek, Bożena Krupa, jest kuzynką burmistrza Zakopanego Leszka Doruli, który dobrze zna historię rodziny. Burmistrz przypomniał, że mąż Karoliny Sitek był żołnierzem Wojska Polskiego i brał udział w wojnie obronnej 1939 roku. Jego żonę Niemcy wywieźli do obozu koncentracyjnego, jego zaś rozstrzelano.
Spadkobierczynię Karoliny Sitek odnalazła wolontariuszka Arolsen Archives Elżbieta Koczar z Miejskiego Ośrodka Kultury w Żorach, która wcześniej również odnalazła spadkobierców dwóch osób, które zginęły w niemieckich obozach zagłady.
Koordynator kampanii #StolenMemory w Polsce Ewelina Karpińska-Morek wyjaśniła, że pierścionek razem z dokumentami Karolina Sitek miała w momencie przybycia do obozu koncentracyjnego Ravensbrück.
"Tam te rzeczy były zabrane i trafiły do depozytów wojennych. Zostały opisane imieniem, nazwiskiem, miejscem i datą urodzenia. Z końcem wojny, kiedy Niemcy zorientowali się, że przegrali, ukryli depozyty w kryjówce w kręgielni w pubie w Lunden w Szlezwiku-Holsztynie. Tam odnaleźli je alianci i po wojnie zaczęli przekazywać kolejnym instytucjom z zamiarem odnalezienia prawowitych właścicieli, o ile przeżyli wojnę, lub ich krewnym" – wyjaśniła Karpińska-Morek.
Arolsen Archives
Arolsen Archives to instytucja założona w trakcie II wojny światowej jako Międzynarodowa Służba Poszukiwań, która współdziałała z Czerwonym Krzyżem i Czerwonym Półksiężycem w różnych krajach, szukając zaginionych ludzi, łącząc rodziny rozdzielone wojną. Obecnie głównym zadaniem instytucji są próby odtworzenia historii ofiar wojny i odzyskania utraconych przedmiotów i dokumentów. W latach 60. wszystkie depozyty z II wojny światowej trafiły do Międzynarodowego Centrum Badań Prześladowań Nazistowskich Arolsen Archives. Było to wówczas 4,7 tys. kopert z depozytami.
Chociaż depozytów z Polski było najwięcej, to poszukiwania spadkobierców w naszym kraju rozpoczęto w 2016 r. Depozytów pochodzących z Polski było łącznie 899. Obecnie Fundacja #StolenMemory ma 650 takich pamiątek – 239 przedmiotów wróciło już do prawowitych spadkobierców odnajdywanych dzięki wolontariuszom.
"Są to rzeczy, które osoby zatrzymane przez Niemców miały przy sobie. Głównie były to portfele z dokumentami, zdjęcia najbliższych, różańce, zegarki kieszonkowe lub na rękę, biżuteria czy papierośnice. Zdarzały się również listy, które są bardzo cenne z punktu widzenia historycznego. Wśród nich był list mężczyzny, który w drodze do obozu koncentracyjnego napisał list pożegnalny do rodziny, ale ten list dotarł do jego bliskich dopiero po 70 latach" – opowiadała Karpińska-Morek.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24