Leszek M. zatłukł młotkiem 18-letniego psa swojego znajomego. Właściciel pekińczyka twierdził, że zwierzę ma zostać wkrótce uśpione, a w ten sposób chciał uniknąć kosztów wizyty u weterynarza. W zamian za "przysługę" Leszek M. miał dostać butelkę wódki.
Jak podaje prokuratura, Leszek M. wielokrotnie uderzał psa młotkiem, a następnie zostawił zwierzę w piwnicy. Na skowyt katowanego czworonoga zareagowali sąsiedzi.
- Zawiadomili policję i inne instytucje. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zabrali zwierzę z piwnicy. Pies został przewieziony do lecznicy – informuje Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Krakowie. Pekińczyka nie udało się uratować.
Obiecał butelkę wódki
Okazało się, że zabicie psa zlecił Leszkowi M. jego znajomy. Ryszard W. twierdził, że 18-letni pies miał zostać niedługo uśpiony.
- Z uwagi na to, że wiązałoby się to z pewnymi kosztami namówił Leszka M. do zabicia psa, obiecując za to butelkę wódki – tłumaczy Marcinkowska.
61-latek podjął się zadania.
Przyznali się
Prokuratura oskarżyła Leszka M. o usiłowanie uśmiercenia psa ze szczególnym okrucieństwem. Właściciel psa, 59-letni Ryszard M. odpowie natomiast za podżeganie do zabicia zwierzęcia.
Mężczyźni początkowo nie przyznawali się do zarzucanych im czynów. Przyznali się ostatecznie dopiero podczas przesłuchania przez prokuratora.
- Oskarżeni nie byli dotychczas karani sądownie. Za ten czyn grozi im do 3 lat więzienia – informuje rzeczniczka.
Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: commons.wikimedia.org | Galawebdesign