Mężczyzna, który spowodował niedzielny wypadek w Sułkowicach, nie może usłyszeć zarzutów – informuje policja. 21-latek doznał poważnego urazu głowy i przebywa w szpitalu. W zdarzeniu rannych zostało siedem osób.
Do wypadku doszło w niedzielę wieczorem przy ul. Partyzantów w Sułkowicach (woj. małopolskie).
- Według naszych wstępnych ustaleń kierowca opla przekroczył podwójną ciągłą i wyprzedzał na trzeciego, wjechał pod jadący z naprzeciwka autobus. Tamten odbił na bok, żeby uniknąć zderzenia i uderzył m.in. w budynek – tłumaczy Szymon Sala, rzecznik prasowy policji w Myślenicach.
W autobusie jechało 38 osób. Byli to turyści z Podkarpacia, którzy wracali z wycieczki.
Oprócz 21-latka w oplu jechała jego znajoma. – Ona, razem z czterema pasażerkami autobusu trafiła do szpitala. Ich życiu nic nie zagraża – zaznacza Sala.
Według ustaleń strażaków, którzy przyjechali na miejsce, w sumie rannych zostało siedem osób. Pomocy lekarzy wymagał też prawdopodobny sprawca wypadku. Mężczyzna z obrażeniami głowy trafił do szpitala. Jego stan jest na tyle poważny, że lekarze nie zgodzili się jeszcze na przesłuchanie. Jak tłumaczy rzecznik myślenickiej policji, kierowca usłyszy zarzuty „kiedy wydobrzeje”.
Niejasna kwalifikacja
Jak przyznaje Sala, nie została jeszcze podjęta ostateczna decyzja, jakie zarzuty usłyszy mieszkaniec Sułkowic. – Z naszej strony najprawdopodobniej będzie to zarzut spowodowania zagrożenia w duchu drogowym, będzie mu za to groziło do 3 lat więzienia.
Potencjalna kara może jednak zostać zwiększona, jeśli śledczy zadecydują, ze mężczyzna spowodował katastrofę w ruchu lądowym. – Wtedy będzie mu groziło do 5 lat więzienia, ponieważ najprawdopodobniej mamy do czynienia ze sprawstwem nieumyślnym – tłumaczy rzecznik.
Autor: wini/r / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24