Rozpoczęły się badania, które mają określić, co dzieje się pod powierzchnią ziemi w Trzebini (Małopolska). - To dla nas ważne. Mieszkańcy oczekują wyników tych badań - podkreślają urzędnicy. We wtorek - już po raz dziesiąty od sierpnia ubiegłego roku - w tym mieście powstało zapadlisko. Tym razem stało się to na cmentarzu. Do leja, powstałego po zapadnięciu się ziemi, wpadło około 40 nagrobków. Na razie nie wiadomo, kiedy nekropolia zostanie otwarta. Sprawę bada prokuratura.
We wtorek na cmentarzu w Trzebini zapadła się ziemia, tworząc lej o głębokości 10 metrów i średnicy 20 metrów. Wewnątrz znalazło się 40 grobów, a kolejnych osiem zostało uszkodzonych. Jak dowiedzieli się reporterzy TVN24, to już dziesiąty taki przypadek w mieście od końca sierpnia ubiegłego roku.
Po zwołanym we wtorek wojewódzkim sztabie zarządzania kryzysowego podjęto decyzję, że w Trzebini przeprowadzone będą badania, które odpowiedzą na pytanie, które tereny mogą być zagrożone zapadliskami. Rozpoczęły się one w czwartek. A na najbliższy poniedziałek zaplanowano spotkanie mieszkańców z przedstawicielami Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Postępowanie prokuratury
W czwartek Prokuratura Rejonowa w Chrzanowie poinformowała, że w sprawie zapadliska w Trzebini prowadzone jest postępowanie.
Śledczy sprawdzają, czy doszło do przestępstwa spowodowania niebezpieczeństwa powszechnego. To przestępstwo z artykułu 163 kodeksu karnego, zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności - albo do pięciu lat, jeśli przestępstwo zostało popełnione nieumyślnie.
Zbiorowa mogiła czy odbudowa nagrobków?
Jak mówił rzecznik Spółki Restrukturyzacji Kopalń Wojciech Jaros, cmentarz parafialny w Trzebini pozostanie zamknięty co najmniej do 1 listopada. Oznaczałoby to, że nie będzie można na niego wejść również w dzień Wszystkich Świętych. W czwartek burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk podkreślił jednak, żeby z taką deklaracją woli poczekać na zakończenie wszystkich badań. A te dopiero się rozpoczęły i nie wiadomo na razie, jak długo potrwają. Na razie cmentarz pozostaje zamknięty.
W czwartek rodziny osób pochowanych w zniszczonych nagrobkach mają spotkać się z przedstawicielami Kościoła. Wypracowane ma być wspólne stanowisko dotyczące tego, co dalej zrobić ze szczątkami. Wśród propozycji pojawia się odbudowa nagrobków, ale też stworzenie wspólnej mogiły. Burmistrz Trzebini podkreślił, że bez względu na wybrany wariant oczekuje od Spółki Restrukturyzacji Kopalń, że ta podejmie się realizacji zadania.
- Ze swojej strony zadeklarowałem pełną gotowość i pomoc psychologa, który też będzie dostępny i służył tym rodzinom - dodał burmistrz Okoczuk.
Mieszkańcy czekają na wyniki badań
W środę Spółka Restrukturyzacji Kopalń i burmistrz Trzebini zapowiedzieli badania, które w mieście ma przeprowadzić Stowarzyszenie Naukowe im. Stanisława Staszica z Krakowa. - Eksperci są na miejscu. To dla nas ważne. Mieszkańcy oczekują wyników tych badań - powiedziała w czwartek rzeczniczka trzebińskiego urzędu miasta Anna Jarguz. Badania geofizyczne określą, co dzieje się pod powierzchnią ziemi i pomogą ustalić działania, które mogłyby zapobiec dalszym szkodom.
Rzecznik Spółki Restrukturyzacji Kopalń Wojciech Jaros zapytany o to, co od sierpnia ubiegłego roku - kiedy pojawiło się pierwsze zapadlisko - zrobiono, aby zabezpieczyć teren przed zapadnięciami, odpowiedział, że przygotowywano się do odwodnienia terenu. Jak podkreślił, spółka trzykrotnie próbowała znaleźć firmę, która przeprowadziłaby tutaj badania. Kiedy to się udało, dzięki pomocy naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i Politechniki Śląskiej w Gliwicach, badania opóźniały - mówił rzecznik - formalności oraz pogoda.
Co się stało na cmentarzu w Trzebini?
W przeciwieństwie do wcześniejszych zapadlisk, to na cmentarzu przy ul. Jana Pawła II powstało nagle. - Na grobach oddalonych od leja było widać piasek, kamienie, jakby to wybiło, a lej przecież idzie do środka. To musiała być duża energia - powiedział Jaros, dodając, że dziś nikt na 100 procent nie wie, co się dzieje pod ziemią w tym miejscu.
Wcześniej Jaros wskazywał, że przyczyną powstawania zapadlisk w mieście jest płytka eksploatacja węgla kamiennego, którą prowadzono tam na początku XIX wieku oraz sposób likwidacji trzebińskiej kopalni węgla kamiennego Siersza w latach 1999-2001. Kopalnia została wtedy zalana wodą. - Dźwigający się poziom wody doszedł do tych najpłytszych starych wyrobisk. Można przyjąć, że ten grunt (...) został nawilżony, zmiękł i w momencie gdy przyszły silniejsze deszcze, został wypłukany - mówił we wtorek rzecznik.
Sanepid nie stwierdził zagrożenia epidemicznego na terenie nekropolii.
Burmistrz Trzebini: domy nie są zagrożone
Mieszkańcy miejscowości obawiają się kolejnych takich wypadków, które mogłyby zagrażać ich bezpieczeństwu. - Nie możemy spać spokojnie. Dopóki to nie zostanie zatrzymane musimy żyć w strachu - powiedziała dziennikarzom jedna z mieszkanek.
Burmistrz Trzebini zapewnił, że epicentrum znajduje się z dala od zabudowań mieszkalnych i występuje między innymi na ogródkach działkowych czy na terenach leśnych.
KWK Siersza
Kopania węgla kamiennego Siersza w Trzebini działała od połowy XIX wieku. Na początku eksploatacja węgla prowadzona była płytko, na głębokości 20-25 metrów. Potem podziemne chodniki schodziły coraz niżej. W latach 1999-2001 kopalnia zakończyła działalność. Likwidatorzy zakładali, że pozostałe po eksploatacji pustki wypełni woda.
W sierpniu 2021 roku na tutejszych ogródkach działkowych pojawiło się zapadlisko. Od tego czasu, według szacunków Spółki Restrukturyzacji Kopalń, na kontrolowanym przez nią terenie w Trzebini ziemia zapadła się 10 razy. W poprzednim tygodniu w pobliżu parafialnej nekropolii, na osiedlu Gaj, w rejonie garaży i szkoły, również pojawiła się dziura. Została zabezpieczona i zakopana. Spółka ma podpisaną umowę z firmą, która zakopuje powstałe leje.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24