Ratownicy TOPR zostali wezwani do turysty z nagłym zatrzymaniem krążenia w rejonie Waksmundzkiego Potoku. Gdy z pokładu śmigłowca usiłowali zlokalizować poszkodowanego, zauważyli grupę osób sygnalizujących, że potrzebują pomocy. To był jednak fałszywy alarm – turyści najprawdopodobniej "tylko" machali załodze helikoptera.
Do zdarzenia doszło w czwartek. O sprawie ratownicy poinformowali we wpisie podsumowującym długi weekend, opublikowanym w środę.
Wezwanie, które dotarło do centrali TOPR, dotyczyło 68-latka, który razem z towarzyszami znajdował się na czarnym szlaku w okolicy Waksmundzkiego Potoku. Mężczyzna doznał nagłego zatrzymania krążenia.
Jak komunikować się ze śmigłowcem z ziemi?
Na miejsce poleciał śmigłowiec TOPR. Załoga z pokładu usiłowała namierzyć miejsce, w którym znajdował się 68-latek. Napotkała jednak na nieoczekiwane utrudnienie.
"Chcieliśmy skrytykować zachowanie niektórych osób, które będąc na Rusinowej Polanie niepotrzebnie unosiły obydwie ręce w górę, tworząc literę 'Y', myląc załogę śmigłowca, która w tym momencie starała się zlokalizować miejsce, w którym znajdował się turysta z zatrzymaniem krążenia" - czytamy we wpisie opublikowanym na Facebooku.
Obie ręce podniesione na kształt litery Y (YES) oznaczają, że sygnalizujący potrzebuje pomocy. Sygnałem, że ratownicy mogą lecieć dalej jest jedna ręka podniesiona i jedna opuszczona, na kształt litery N (NO).
Jednocześnie ratownicy pochwalili wzorowe zachowanie towarzyszy poszkodowanego mężczyzny, którzy do chwili ich przybycia prowadzili resuscytację krążeniowo-oddechową. 68-latek został przewieziony do szpitala w Zakopanem, jednak mimo wysiłków wszystkich osób zaangażowanych w akcję ratunkową jego życia nie udało się uratować.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Daniel Pawluk