"Poznam bogatą pannę lub wdówkę", "za miliony dam ładne nazwisko", "urzędnik pragnie ożenić się z panną sympatyczną (…) najchętniej sierotą", "panienka milutka pozna pana do 50 lat w celu matrymonialnym". Międzywojenna Polska szukała romansu. Albo chociaż dobrego posagu.
"Kawaler lat 45 rzemieślnik, amator skrzypek, posiadający 2000 zł. pragnąłbym poznać pannę, lub wdowę uczciwą, wzrostu średniego, łagodnego charakteru, fachową, posiadającą majątek, lub domek w mniejszem mieście, pożądane by było blizko kolei Wiedeńskiej. Cel matrymonjalny." (pisownia wszystkich ogłoszeń oryginalna – red.) – takie ogłoszenie pojawiło się w 1925 roku w czasopiśmie Fortuna. Chociaż dziś wymaganie od potencjalnej małżonki konkretnego miejsca zamieszkania może wydawać się absurdalne, to 45-letni amator kolei wiedeńskiej wcale nie był w swoich czasach ewenementem.
Zdarzały się ogłoszenia poetyckie i rozbudowane:
"Miotana szczęściem, trwogą i nadzieją, śpieszę do Ciebie, nieśmiałym krokiem. „O mój ideale!" Do Ciebie tęsknię i wołam w swem okrutnem osamotnieniu. Przyjdź. Weź mię ze sobą. Tem samem daj możność mi wybrnąć ze stanu wegetacji. Chcę jeszcze kochać chcę żyć dla „Kogoś". Pochodzę ze szlachetnej ziemiańskiej rodziny. Bardzo miłego i dobrego charakteru. Wykształcenie gimnazjalne. Młoda i zdrowa. Cel tylko matrymonjalny. Mile oczekuję listów tylko od pp. solidnych i poważnie myślących".
A także te bardziej lakoniczne:
"Który z panów po 80 ożeni się z inteligentną sierotą".
Biznes to biznes
Ogłoszenia (również te matrymonialne) pojawiały się w polskiej prasie już wcześniej, jednak prawdziwy boom takich poszukiwań partnera miał miejsce w latach międzywojennych. Wiele osób zginęło w I Wojnie Światowej, wiele wdów i wdowców próbowało ułożyć sobie życie na nowo. Zapotrzebowanie na tego typu usługi było tak duże, że w latach 1923-1925 ukazywało się czasopismo Fortuna, reklamujące się jako "jedyne w Polsce pismo poświęcone sprawom kojarzenia małżeństw". Oprócz tego ogłoszenia pojawiały się w wielu innych gazetach, między innymi w krakowskim Ilustrowanym Kuryerze Codziennym.
Ludzie szukali romansu, jednak mocno stali przy tym na ziemi. Ogłoszenia płynęły, a razem z nimi lista życzeń, oczekiwań i obietnic. Ci, którzy nie żądali od potencjalnej małżonki specyficznego miejsca zamieszkania, mieli za to konkretne wymagania względem jej wykształcenia, posagu lub wyznawanej religii:
"Przemysłowiec, lat 37, kawaler, wysoki blondyn - poszukuje żony – spólniczki z kapitałem 30-50 tys. zł".
"Z farmaceutką nawiążę korespondencję, znajomość matrymonialna".
"Inteligentny wdowiec-emeryt - pragnie poślubić osobę niezbyt młodą – znająca język francuski".
A panie nie ustępowały pod tym względem panom:
"Samotna, gotówki 12 tys., wyjdzie za mąż za kupca. Panowie posiadający przedsiębiorstwo w Copie maja pierwszeństwo".
"Inteligentna, kulturalna, prezencji dodatniej, niezależna – szuka przyjaciela-męża. 40-50, podobne walory, wyższe studia".
Na horyzoncie interes. Matrymonialny
Pozostaje jeszcze kwestia autoreklamy w ogłoszeniach. Trudno było przekonać do siebie panią lub pana z wymaganym kapitałem lub wykształceniem, jeśli zaniedbało się przedstawienie swojej osoby w odpowiedni korzystnym świetle.
"Wysoki brunet, trzeźwy, bez nałogów – wzorowy rządca dochody od 800 do 1300 zł miesięcznie, własne stale powiększające się zapowiadające dobrą przyszłość przedsiębiorstwo pozna matrymonialnie pannę po 30".
"Inteligentna urzędniczka chciałaby poznać religijnego pana".
"Młody przystojny samotny technik. Rosjanin. Przystąpi do interesu – wpłacając miesięcznie kilkadziesiąt złotych". Brzmi jak nieco osobliwe ogłoszenie biznesowe? A jednak – "Cel matrymonialny".
Bogate Amerykanki czekają na ciebie
Wśród "zwykłych" ogłoszeń pojawiały się tez takie, które można uznać za pierwowzór dzisiejszych internetowych reklam, kuszących "pięknymi kobietami z sąsiedztwa, które chętnie zawrą znajomość".
"Tysiące bogatych pań wyjdzie za maż za bogatych panów, nawet bez majątku" – ogłaszało się w IKC Biuro Matrymonialne "Postęp" w Warszawie.
"Bogate amerykanki z dolarami. Kilka tysięcy kamienicznych pań z posagiem 1000 – 500 000. Niezliczone zastępy panów na różnych stanowiskach poleca najstarsze biuro matrymonialne Głos Serca" – zachwalała się inna agencja. Co w Polsce roku 1939 miałyby robić amerykańskie kamieniczniczki śpiące na zagranicznej walucie – nie wyjaśniono.
Panny dobrze rozwinięte poszukiwane
Jedno się nie zmieniło. Podobnie jak XXI-wieczni "poszukujący", ci mieszkający w międzywojennej Polsce przykładali też dużą wagę do wyglądu potencjalnej partnerki lub partnera. Chociaż zaskoczenie może budzić to, jakie dokładnie cechy były pożądane:
"Majętny, starszy mężczyzna, pozna osobę o dużych, ładnych włosach".
"Poznam najbrzydszą kobietę, aby nie być zazdrosnym".
"Zakocham się w duchowej akrobatce, fizycznie olbrzymce"
"Celem wspólnych towarzyskich spacerów, zawrze znajomość mężczyzna na niezależnem stanowisku z Panną brunetką lub szatynką, niezwykle szczupłą, o dużych ciemnych oczach.— Małżeństwo niewykluczone".
"Solidny, przystojny, dobrze sytuowany kawaler, poślubi pannę dobrze rozwiniętą umysłowo i fizycznie do lat 26."
Wydaj mą książkę, dam ci obrączkę
Obowiązująca na początku XX wieku moralność sprawiała, ze większość ogłaszających się dążyła – przynajmniej w swoich anonsach – do małżeństwa. Nawet ci, dla których stanięcie na ślubnym kobiercu miało być raczej transakcją biznesową, niż romantycznym marzeniem:
"Poślubię kobietę, która wyda moją książkę".
"Spełnię każde życzenie, oraz dozgonną miłość małżeńską, sławę, honor, nazwisko ofiaruję natychmiast tej pani, która dopomoże mi do złożenia matury oraz ukończenia medycyny".
Ogłoszenia z czerwonym kwadratem
Co bardziej temperamentni przyznawali jednak, że szukają bardziej… niezobowiązującej znajomości.
"Czterdziestoletnia wdówka, lubiąca czułe słówka, a ochoty do pieszczoty nie mogąca skryć, pozna pana powyżej lat 40"
"Która a pań energicznego i despotycznego usposobienia chciałaby posiąść w celu matrymonialnym na własność 30-letniego absolwenta politechniki, chcącemu swej przyszłej pani bezwzględnie ulegac i spełniać choć najnieprawdopodobniejsze zachcianki".
"Przystojny, solidny, pełen innych zalet pan pragnie poznać panią również przystojna, dobrej tuszy (…) w celu zbliżenia się ku wspólnemu zadowoleniu, ewentualnie cel matrymonialny".
Przy okazji ogłoszeń towarzyskich reklamowali się również przedsiębiorcy, dyskretnie oferujący rozmaitą "pomoc":
"Mężczyźni! Mój system daje pełnię sił i energię nawet w wieku starszym!".
"100% sił uzyska pan stosując aparat nr 111. Naukową broszurę wysyłamy dyskretnie bezpłatnie".
"Panowie! Poradnik wysyła każdemu doktór medycyny Parczewski".
"Argusie, nie tyś mi sądzony"
Przez ogłoszenia nie tylko szukano znajomości, ale także je zrywano. W Fortunie z 1925 roku (numer 57) anonimowa korespondentka informowała niejakiego Argusa, że "nie on jej sądzony".
Natomiast w kilku pod rząd wydaniach IKC pojawiał się następujący apel do dziewczyny imieniem Lena: "Lenoczka. Tak nie można. Bardzo proszę, o co prosiłem". Dziś można się tylko domyślać, co takiego Lenoczka przeskrobała.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków / Ilustrowany Kuryer Codzienny / Fortuna
Źródło zdjęcia głównego: jbc.bj.uj.edu.pl