Kot Pandek został skatowany przez właściciela za to, że zjadł plaster boczku. Mężczyzna miał między innymi uciąć zwierzęciu kawałek języka. 57-latek usłyszał już policyjny zarzut, a kot przeszedł leczenie i znalazł nowy dom. Lecznicę opuścił we wtorek.
O postępach w leczeniu Pandka na bieżąco informowało Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, które przejęło rannego kota od interweniujących w mieszkaniu 57-latka policjantów. Początkowo stan skatowanego kota był określany jako krytyczny. Pandkowi groziła amputacja łapy. Kot przeszedł wielogodzinną operację i długo znajdował się w specjalistycznej lecznicy. Wymagał całodobowej opieki.
Pandek się przeprowadza
Lekarzom udało się jednak ocalić życie i zdrowie kota. W poniedziałek KTOZ opublikowało wyczekiwaną przez wszystkich śledzących tę historię informację: Pandek jest gotowy na opuszczenie szpitaliku i podróż do nowego domu. Ze wzglądu na wyjątkową sytuację wymagania stawiane nowemu opiekunowi były znacznie wyższe, niż w przypadku w pełni zdrowego zwierzęcia.
Nowy właściciel musiał zapewnić między innymi dom bez innych zwierząt i dzieci, a także znajdujący się na terenie Krakowa – Pandek wciąż musi często (nawet codziennie) odwiedzać weterynarza, jego leczenie nadal nie jest zakończone. Znalezienie nowego domu było tym ważniejsze, że w lecznicy kot nie mógł swobodnie się poruszać i ćwiczyć uszkodzonej łapki.
Mimo tych wymagań dom dla kociego celebryty znalazł się błyskawicznie – 24 godziny później KTOZ przekazało, że procedura adopcyjna została rozpoczęta. We wtorek około południa Pandek opuścił lecznicę. "Dalsze leczenie będzie kontynuowane w domu tymczasowym i pod bacznym okiem lekarzy, których musi jeszcze często odwiedzać." – zastrzegają inspektorzy KTOZ.
Zarzut dla byłego właściciela
Do skatowania Pandka doszło 10 listopada na osiedlu Kurdwanów w Krakowie. Policję zaalarmował sąsiad, który usłyszał dramatycznie brzmiące odgłosy wydawane przez zwierzę. Policjanci odkryli pobitego, pokrytego krwią kota, którego przejęło od nich Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (KTOZ).
"Kot ukradł plaster boczku, właściciel postanowił wymierzyć mu karę. Okaleczone, pocięte zwierzę, z odciętą połową języka zostało zabezpieczone przez policję, a my zostaliśmy wezwani na miejsce" – napisali wówczas w mediach społecznościowych przedstawiciele KTOZ.
- Przeprowadzono czynności z tym mężczyzną (właścicielem - red.). W trakcie tych czynności przedstawiono zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Ustawa o ochronie zwierząt przewiduje w takim przypadku nawet do pięciu lat pozbawienia wolności. Ponadto wobec tego mężczyzny został zastosowany policyjny dozór - powiedział TVN24 komisarz Piotr Szpiech, oficer prasowy krakowskiej policji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KTOZ