Paweł D., jeden z członków zarządu spółki Bania w Białce Tatrzańskiej (Małopolska), usłyszał zarzut w związku ze śmiercią 70-letniej turystki i jej 7-letniego wnuczka. Obie osoby zginęły po tym, jak przewróciła się na nie drewniana brama witająca turystów.
D. odpowie za zaniechanie utrzymania budowli w odpowiednim stanie technicznym. - Podejrzany nie przyznał się do stawianych zarzutów i złożył stosowne wyjaśnienia. Na tym etapie nie możemy udzielać dalszych szczegółowych informacji – powiedział w czwartek prok. Rafał Porębski z zakopiańskiej prokuratury.
Pawłowi D. grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Śledczy stwierdzili, że D. był osobą odpowiedzialną za należyty stan techniczny zawalonej drewnianej bramy.
Wypadek w Białce
12 marca przy popularnej stacji narciarskiej w Białce Tatrzańskiej runęła masywna drewniana brama witająca turystów, przygniatając dwie osoby. Kobieta zmarła na miejscu, chłopiec w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Mimo wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować.
Z ustaleń Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Zakopanem wynikało, że konstrukcja była postawiona nielegalnie, bez wymaganych zezwoleń. Inspektorzy stwierdzili też, że drewniane słupy, podtrzymujące zwieńczenie "witacza", były zbutwiałe.
Początkowo nikt nie chciał się przyznać do wzniesienia konstrukcji. Stała ona bowiem na działkach dwóch właścicieli, ale wzniósł ją i dozorował kto inny.
Autor: wini / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24