Mieszkańcy podkrakowskich Jaśkowic i innych miejscowości przy drodze krajowej 44, obawiają się o swoje życie. Nie ma tam chodników, a kiedy mijają się na niej dwa samochody ciężarowe, przechodnie muszą uskakiwać przed nimi do rowu, by uniknąć potrącenia. W środę mieszkańcy zorganizowali protest.
Jak ocenia Paweł Kolasa, burmistrz gminy Skawina, w której znajdują się Jaśkowice, „sytuacja jest bardzo trudna”. – Chodnika tu nie ma, a dwa mijające się pojazdy muszą wyjechać poza skraj jezdni – tłumaczy Kolasa.
Mieszkańcy utworzyli komitet
Środowy protest zorganizował Społeczny Komitet Budowy Chodników „Bezpieczna Droga 44”.
- Od półtora roku trwa intensywna wymiana pism między nami a Generalna dyrekcją Dróg Krajowych i autostrad, która odpowiada za ten odcinek – relacjonuje Ewa Masłowska, wiceprzewodnicząca komitetu. – Podjęliśmy się blokady drogi, bo tak dalej być nie może.
Jak tłumaczy, kilka lat temu powstał plan budowy drogi 44 razem z „przyległościami” – chodnikami i zatoczkami dla autobusów. Jednak, jak zaznacza Masłowska, od sześciu lat nic się na tym odcinku nie dzieje.
Sołtys Borku Szlacheckiego, leżącego przy drodze 44 podkreśla, że komitet przeprowadził badania natężenia ruchu. Wynika z nich, że w ciągu drogi przez gminę przejeżdża około 1400 tirów.
Kolejny protest za dwa tygodnie?
Protest mieszkańców popierają kierowcy, którzy często jeżdżą na tym odcinku.
- Tędy często chodzą matki z dziećmi, z wózkami, także wydaje mi się, że słuszny jest ten protest – ocenia w rozmowie z TVN 24 Jakub Okoński, kierowca.
Mieszkańcy Jaśkowic zapowiadają, że swoje protesty będą odbywać co dwa tygodnie. GDDKiA nie ustosunkowała się jeszcze do postulatów Komitetu „Bezpieczna Droga 44”.
Autor: wini / Źródło: TVN 24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24