Były już proboszcz parafii w świętokrzyskim Gowarczowie dostał przydomek "ksiądz-biznesmen". – Pobierał opłaty za otwarcie bramy cmentarza, miał cennik – wymieniali parafianie. Najbardziej jednak rozjuszyła ich wieść o tym, że pobił wikarego, bo ten zebrał za mało pieniędzy z kolędy. Przygotowali taczkę i chcieli księdza wywieźć. Duchowny parafię zmienił, a wiernych pozwał. W piątek sąd w Kielcach zadecydował: parafianie są winni zniesławienia duchownego.
Czworo parafian ma zapłacić grzywnę oraz zamieścić przeprosiny w lokalnej gazecie. Dodatkowo skazani muszą zapłacić nawiązkę na rzecz miejscowego ośrodka szkolno-wychowawczego: dwoje z nich po tysiąc złotych, pozostali po dwa tysiące. Wyrok jest prawomocny.
Pierwszy proces
Proces w sądzie I instancji w tej sprawie rozpoczął się już w lutym ubiegłego roku w Końskich (woj. świętokrzyskie). Duchowny wniósł akt oskarżenia przeciwko siedmiorgu parafianom. Były proboszcz żądał od nich przeprosin i zapłaty datków na cele charytatywne.
W toku procesu trzy osoby zdecydowały się na przeprosiny i wpłacenie datków na cele charytatywne. Na ławie oskarżonych pozostało czworo parafian. Ostatecznie sąd przyznał księdzu rację i każdej osobie nakazał zapłacić dwa tysiące złotych. Od tej decyzji odwołali się jednak i ksiądz, i parafianie.
"Bardziej biznesmen, niż ksiądz"
Parafianie w rozmowie z mediami tłumaczyli, że to bardziej biznesmen niż ksiądz. - Miał cennik. Każda rodzina musiała rocznie zapłacić 100 złotych na parafię. Jeżeli ktoś nie zapłacił, to trafiał na listę dłużników. A dłużnik mógł zapomnieć na przykład o pochówku osoby bliskiej na cmentarzu – opowiadała jedna z pozwanych, Ewa Jarosławska.
Wierni mówili też o dyżurach sprzątania w kościele. - Była informacja, że ta ulica danego tygodnia sprząta. A każdy sprzątający miał zapłacić 10 złotych na kwiaty – mówiła inna parafianka. Też pozwana.
Zdaniem innych parafian, gdy ktoś chciał przywieźć pomnik, ksiądz pobierał opłaty za otwarcie bramy cmentarza w wysokości 100 złotych.
Za otwarcie bramy Kościoła, jeżeli ktoś chciał na ślub przygotować ołtarz też miała być pobierana opłata. Minimum 100 zł.
Tłum z taczką
O sprawie głośno zrobiło w styczniu 2015 roku. Parafianie byli zdenerwowani, bo po Gowarczowie rozeszła się wieść o tym, że proboszcz uderzył wikarego. Według innych uderzenia nie było, ale była słowna reprymenda. Za co? - Wikaremu oberwało się, bo za mało przyniósł pieniędzy – przekonywali parafianie. To przelało czarę goryczy.
W sobotni wieczór, po mszy świętej, przed kościołem zgromadził się tłum parafian, którzy domagali się odejścia proboszcza.
Pod kościół przyniesiona została nawet taczka, na której wierni chcieli księdza wywieźć.
Ksiądz był na tyle wystraszony, że zabarykadował się przed wiernymi w plebanii. Wezwał policję. Funkcjonariusze, którzy pojawili się na miejscu szybko stwierdzili, że ze zdenerwowanym tłumem nie ma żartów i wezwali posiłki. Ostatecznie pod kościołem porządku pilnowało ponad 20 policjantów. Znienawidzony proboszcz wyjechał w asyście policji. Do Gowarczowa już nie wrócił. "Na wszelki wypadek" pod miejscowym kościołem i tak przez kilka dni gromadzili się wierni, "żeby ksiądz nie wrócił". Niedługo potem kuria wyznaczyła parafianom nowego proboszcza.
Autor: mmw/wini/mś / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | ZeroJeden