Krakowski aktywista skazany za szantażowanie dziennikarza

Próba przekupienia dziennikarza "Superwizjera"
Fuja: dotarliśmy do nowych informacji, dzięki którym uprawdopodobniamy zupełnie inną wersję w sprawie Sylwestra Suszka
Źródło: TVN24

Krakowski aktywista i radny dzielnicowy został prawomocnie skazany za próbę przekupienia i szantażowanie dziennikarza TVN24 Michała Fui. Chciał powstrzymać reportera "Superwizjera" przed publikacją materiału na temat największej polskiej giełdy kryptowalut. Gdy dziennikarz nie chciał przyjąć łapówki, usłyszał, że "za takie pieniądze można kogoś połamać".

Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w listopadzie 2023. Sąd pierwszej instancji uznał Mateusza J. za winnego, jednak wymierzył wyłącznie karę 20 tysięcy złotych grzywny. Dwie pozostałe osoby zasiadające na ławie oskarżonych, detektyw i adwokat doradzający prezesowi giełdy kryptowalut, której dotyczył materiał "Superwizjera", zostały wówczas uniewinnione.

Od wyroku odwołał się zarówno dziennikarz, który domagał się surowszej kary, jak i aktywista. J., będący jednocześnie radnym dzielnicy Krowodrza w Krakowie, w mediach społecznościowych przekonywał, że padł ofiarą medialnej nagonki. Apelację złożyła także prokuratura.

Wyrok dla radnego

Sąd drugiej instancji wydał w poniedziałek wyrok. Mateusz J. został skazany na cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 10 tysięcy złotych grzywny. Wyrok jest prawomocny. Ale to nie wszystko. Sąd uchylił też wyrok ws. adwokata i detektywa.

– Sąd apelacyjny stwierdził, że działali oni z zamiarem ewentualnym utrudnienia postępowania karnego. Nie mógł jednak ich skazać, jako że uniewinnił ich sąd pierwszej instancji. Ich sprawa została więc uchylona do ponownego rozpoznania – mówił rzecznik krakowskiego SA sędzia Tomasz Szymański.

Fuja nie kryje zadowolenia z ogłoszonego w poniedziałek wyroku. – Jestem szczęśliwy. Chociaż wyrok pierwszej instancji też był wyrokiem skazującym, to w oczach opinii publicznej mógł być odbierany jako coś, co można łatwo zbagatelizować. Grzywna to nie jest więzienie. Tu jednak sąd nie miał wątpliwości, że to ja jestem ofiarą i że to ja byłem podchodzony przez grupę przestępczą. Próbowano mnie przekupić, grożono mi śmiercią – mówi dziennikarz. Jak dodaje, inny wyrok "otwierałby drogę do podkopywania jego wiarygodności".

Zgodnie z Prawem prasowym za zmuszanie dziennikarza do zaniechania publikacji materiału prasowego krakowskiemu radnemu groziło do trzech lat więzienia. Ostateczny wyrok jest więc stosunkowo łagodny. Fuja nie ma jednak poczucia, że powinien być surowszy. – Jestem przekonany, podobnie jak sąd, że Mateusz J. był tylko wykonawcą, "żołnierzem" tej grupy. Nie zależy mi, by taką osobę skazać na karę bezwzględnego więzienia – ocenia dziennikarz. Jak dodaje, dla niego najważniejszy jest wyrok skazujący oraz cofnięcie sprawy detektywa i prawnika do sądu pierwszej instancji.

- Ten prawnik zapowiadał w udzielanych wywiadach, że czeka na wyrok uniewinniający, by dalej mnie gnębić. Wtedy mieliby otwartą drogę, by podważać moją wiarygodność – tłumaczy.

Art. 43. Kto używa przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej – podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. 
Prawo prasowe

Mateusz J. prowadzi na Facebooku stronę "Co jest nie tak z Krakowem". Na razie na tym profilu nie skomentował wyroku. Wciąż może pełnić mandat radnego dzielnicy Krowodrza, jego wygaśnięcie nastąpiłoby dopiero po odebraniu przez sąd praw publicznych lub po skazaniu prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego lub umyślne przestępstwo skarbowe. 

Kryptowaluty z półświatkiem w tle

Materiał, nad którym w latach 2019-2020 pracowali Michał Fuja i Patryk Szczepaniak, dotyczył kierowanej przez Sylwestra Suszka giełdy kryptowalut BitBay. Dzięki dziennikarskiemu śledztwu w czerwcu 2020 reporterzy "Superwizjera" ujawnili powiązania giełdy ze światem przestępczym. Jeden z wiceprezesów spółki miał w przeszłości brać udział w porwaniu i pomocy w morderstwie śląskiego biznesmena. Według ustaleń dziennikarzy pieniądze na rozkręcenie giełdy miał wyłożyć mężczyzna, który kierował grupami przestępczymi zajmującymi się wyłudzaniem VAT na terenie Polski i krajów UE. Wcześniej skazywany był za sutenerstwo, podrabianie banknotów i napady.  

W trakcie pracy nad reportażem dziennikarze otrzymali niecodzienną propozycję rezygnacji z dalszych prac nad materiałem w zamian za korzyść finansową. W swoich oświadczeniach Sylwester Suszek zapewnił, że nie miał z ofertą nic wspólnego i że była ona zainscenizowana przez samych dziennikarzy.

"Za takie pieniądze można kogoś połamać"

Według ustaleń sądu ofertę łapówki przekazał dziennikarzom Mateusz J. Fuja relacjonuje, że najpierw było to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Towarzyszyła temu zawoalowana groźba, że "za takie pieniądze można kogoś połamać".

J. miał po wyroku pierwszej instancji twierdzić w mediach społecznościowych, że to, co dziennikarz odebrał jako groźby, było w istocie żartem. Fuja, pytany o to, czy faktycznie mógłby pomylić pogróżki z koleżeńskim przekomarzaniem się, zaprzecza. – Te groźby nie były wprost, były rzucane między słowami. Groźby połamania padły na pierwszym spotkaniu, które nie zostało nagrane, a przy trzecim spotkaniu pojawiły się sugestie, że "za takie pieniądze może przyjechać groźny terrorysta z zagranicy i dokończyć sprawę inaczej, więc lepiej takie pieniądze wziąć". To nie są groźby wypowiadane wprost, ale każdy, kto słucha takiej rozmowy, wie, o co chodzi – przekonuje dziennikarz.

Fuja odmówił przyjęcia pieniędzy i powiedział, że zamiast tego chętnie porozmawia ze zleceniodawcą. Z czasem oferowana kwota rosła, aż sięgnęła miliona złotych. J., jak wspomina Fuja, wysłał mu zdjęcie gotówki na tle aktualnej gazety z paragonem. – To sugerowało, że osobom po drugiej stronie bardzo zależy, żeby materiał o największej polskiej giełdzie kryptowalut i tym, kto za nią stoi, nie ujrzał światła dziennego – komentuje reporter "Superwizjera".

Próba przekupienia dziennikarza "Superwizjera"
Próba przekupienia dziennikarza "Superwizjera"
Źródło: Michał Fuja / Superwizjer

Gdy stało się jasne, że materiał powstanie, rozpoczęły się próby zdyskredytowania dziennikarza. – Regularnie pojawiały się wywiady, w których byłem oskarżany o manipulację, o sfabrykowanie całej tej sytuacji z łapówką. Ja działam w interesie społeczeństwa, ostrzegam przed pewnymi błędnymi decyzjami finansowymi. Więc próba przekupienia mnie i doprowadzenia do tego, że ludzie nie wiedzą, że za jakąś instytucją stoją grupy przestępcze, może doprowadzić do tragedii wielu osób – podkreśla dziennikarz.

Michał Fuja przyznaje, że oczekiwanie na decyzję sądu było dla niego trudne. – To była ciężka sprawa. Działy się rzeczy, których nie mogę z tą sprawą bezpośrednio powiązać, jak na przykład to, że pod moim samochodem mechanik znalazł nadajnik GPS. Byłem śledzony, miałem ochronę, musiałem na jakiś czas wyprowadzić się z domu. Ta sprawa naprawdę mocno odbiła się na moim życiu zawodowym i rodzinnym – wspomina.

Zaginiony biznesmen

Sylwester Suszek, założyciel i wieloletni prezes giełdy kryptowalut BitBay, ostatni raz widziany był 10 marca 2022 roku. Miał mieć wtedy spotkanie biznesowe w jednej z firm paliwowych na terenie Czeladzi, gdzie zwykle tankował swój helikopter. Po spotkaniu odjechał w nieznanym kierunku. Policja zdradza, że samochód, którym odjechał, nie należał do niego. Nie wiadomo jednak, czy mężczyzna wsiadł do niego dobrowolnie, czy też został do tego przymuszony. Zaniepokojona zniknięciem Sylwestra Suszka rodzina zgłosiła policji jego zaginięcie. Od tego czasu nie dał on żadnego znaku życia.

Zaginionego milionera szuka Komenda Miejska Policji w Katowicach oraz rodzina. Dodatkowo za pomoc w odnalezieniu biznesmena wyznaczono nagrodę w wysokości miliona złotych. Stoi za nią firma, w której Sylwester Suszek miał być widziany ostatni raz. Mimo licznych prób reporterom nie udało się ustalić motywacji osób, które zaoferowały powyższą kwotę.

Próba przekupienia dziennikarza "Superwizjera"
Próba przekupienia dziennikarza "Superwizjera"
Źródło: Michał Fuja / Superwizjer
TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: