Przed krakowskim sądem zapadł wyrok w sprawie nieprawidłowości przy tłumaczeniu dokumentów do rejestracji samochodów z zagranicy w biurze tłumaczeń "Symultanka". Treść wyroku liczyła blisko 1,7 tys. stron. Główni oskarżeni zostali skazani na kary więzienia i grzywny.
Sprawa dotyczy masowego tłumaczenia dokumentów rejestracyjnych samochodów sprowadzanych z zagranicy, przez wynajęte osoby, nieposiadające uprawnień tłumacza przysięgłego, a także poświadczania nieprawdy oraz fałszowania dokumentów.
Blisko 1,7 tysiąca stron wyroku
Główni oskarżeni to Jan S. i jego matka Ewa S. Zarzucono im założenie grupy przestępczej i kierowanie nią, a także przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów i karno-skarbowe. Jan S. został skazany na 5 lat pozbawienia wolności i 400 tys. zł grzywny, Ewa S. na 3 lata więzienia i 320 tys. zł grzywny.
Pozostali oskarżeni, wśród których byli zarówno tłumacze przysięgli, firmujący przetłumaczone dokumenty, jak i osoby bez uprawnień dokonujące tłumaczeń, zostali skazani na kary od półtora roku do trzech miesięcy więzienia w zawieszeniu na różne okresy próby, wynoszące od roku do trzech lat.
Sąd zarządził także przepadek korzyści majątkowych uzyskanych z przestępstwa i zastosował zakazy wykonywania zawodu tłumacza przysięgłego lub prowadzenia działalności polegającej na tłumaczeniu.
Ze względu na ogrom zarzutów wyrok liczył blisko 1,7 tys. stron i początkowo sąd zapowiadał, że jego ogłaszanie łącznie z uzasadnieniem może przeciągnąć się na dwa albo trzy dni. Ostatecznie jednak wyrok udało się ogłosić w całości pierwszego dnia.
Grupa działała trzy lata
Śledztwo wszczęto po zawiadomieniu prokuratury w sierpniu 2007 r. przez Urząd Kontroli Skarbowej w Krakowie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa fałszowania dokumentów oraz poświadczania nieprawdy w dokumentach wydawanych przez przysięgłego tłumacza języka niemieckiego Ewę S., prowadzącą biuro tłumaczeń "Symultanka" w Krakowie.
Według prokuratury grupa działała od kwietnia 2005 do czerwca 2008 roku. Założyli ją i kierowali nią Jan S. i Ewa S., a Michał G. i Paweł M. im w tym pomagali.
Jak ustaliła prokuratura, tłumacz przysięgły języka niemieckiego Ewa S. od 1998 r. prowadziła biuro tłumaczeń "Symultanka". W okresie od 2005 r. do czerwca 2008 r. biuro zajmowało się głównie wykonywaniem tłumaczeń z języka niemieckiego na polski dokumentów rejestracyjnych samochodów sprowadzanych z zagranicy.
Tłumaczenia na kartkach in blanco
Dla biura pracowały osoby, które nie były tłumaczami, tzw. pisacze. Tłumaczenia wykonywano na podstawie kopii - faksu lub skanu, a nie oryginalnych dokumentów, jak tego wymaga prawo. Były one potem drukowane na kartkach in blanco zawierających pieczęcie tłumacza przysięgłego i podrobione podpisy tłumacza. Praca odbywała się na zmiany w dni i noce. Najwięcej tłumaczeń było z języka niemieckiego, włoskiego, a potem z angielskiego, niderlandzkiego i francuskiego.
Od 2007 nastąpił największy rozwój działalności biura, jego oddziały powstały w 35 miastach w Polsce, m.in. w Krakowie, w Nowym Targu, Andrychowie, Tarnowie, Gliwicach, Wrocławiu, Rzeszowie, Łodzi, Wałbrzychu, Bydgoszczy, Gdańsku, Warszawie, Opolu, Kielcach, Bielsku Białej, Lublinie, Białymstoku, Toruniu, Zielonej Górze.
Oddziały te były tworzone w bezpośrednim sąsiedztwie lub w tych samych budynkach, gdzie miały siedziby Urzędy Celne, co zapewniało stały dopływ klientów. Biuro pobierało opłaty za całość dokumentów składających się na komplet danego tłumaczenia, oferowało także jednodniowe terminy, było więc konkurencyjne na rynku.
Proces w tej sprawie trwał trzy lata, początkowo oskarżonych było 50 osób. W toku postępowania 11 z nich dobrowolnie poddało się karze. W dwóch innych procesach zapadły wyroki skazujące na kolejnych 16 osób.
Właściciel klubów go-go
Jak podawały media, oskarżony w tym procesie Jan S. to właściciel sieci klubów typu go-go, których klienci skarżyli się na oszustwa. Po wszczęciu postępowań w kilku prokuraturach w Polsce kluby zmieniły nazwę. Krakowska prokuratura nadal prowadzi śledztwo w sprawie wyłudzenia pieniędzy w dwóch takich krakowskich klubach od 22 klientów w latach 2013-2016. W postępowaniu tym nikomu nie postawiono zarzutów.
Dodatkowo Jan S. był podejrzany o posiadanie dwóch filmów pornograficznych z udziałem dzieci oraz 19 filmów zawierających treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy, które rozpowszechniał. W śledztwie Jan S. nie przyznał się do zarzuconych mu przestępstw i odmówił złożenia wyjaśnień.
Zobacz też: Akta Amber Gold liczyły ponad 16 tys. tomów. Do ich przetransportowania konieczna była ciężarówka
Autor: mmw/gp/pm / Źródło: PAP / TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: tvn24