Śledztwo ws. utrudniania posłom PiS wjazdu na Wawel. Nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów

Śledztwo w sprawie utrudniania politykom PiS wjazdu na Wawel
Demonstracja na Wzgórzu Wawelskim (zdjęcie archiwalne)
Źródło: TVN24 Kraków /
W sprawie utrudniania politykom wjazdu na Wzgórze Wawelskie 18 grudnia prokuratura bada trzy wątki, w tym jeden z oskarżenia prywatnego. Na razie przesłuchiwani są policjanci, którzy zabezpieczali przejazd. Śledczy sprawdzą też, czy funkcjonariusze publiczni wykonywali obowiązki służbowe.

- Wszczęto postępowanie ws. publicznego znieważenia funkcjonariuszy publicznych: wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego oraz posła na Sejm Jarosława Kaczyńskiego poprzez wykrzykiwanie i wyświetlanie haseł na murach Zamku Wawelskiego - informuje Janusz Hnatko z prokuratury okręgowej w Krakowie.

Drugi wątek śledztwa dotyczy zmuszania przemocą lub groźbą bezprawną wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, premier Beaty Szydło i posła Jarosława Kaczyńskiego do zaniechania wjazdu na Wzgórze Wawelskie i uniemożliwiania wyjazdu.

Trzeci badany wątek śledztwa dotyczy pomówienia i znieważenia wicemarszałka Terleckiego i posła Jarosława Kaczyńskiego, jako osób prywatnych, przez publiczne wykrzykiwanie i wyświetlanie przy pomocy rzutnika obraźliwych haseł na murach Zamku Wawelskiego. Ten wątek jest badany z oskarżenia prywatnego.

- Postępowanie toczy się w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów – powiedział prok. Hnatko.

Jak zaznaczył, na razie konieczne jest przesłuchanie policjantów, którzy zabezpieczali przejazd.

- Będziemy też ustalać, czy rzeczywiście funkcjonariusze publiczni wykonywali wtedy obowiązki służbowe - dodał.

"Idź pan do diabła" i "Mamy smoka"

Śledztwo dotyczy wydarzeń z 18 grudnia, kiedy kilkadziesiąt osób próbowało zablokować wjazd polityków PiS, m.in. prezesa Jarosława Kaczyńskiego i premier Beaty Szydło, na Wzgórze Wawelskie. Tego dnia prezes PiS w miesięcznicę pogrzebu swojego brata i bratowej przyjechał złożyć kwiaty na ich sarkofagu.

Demonstrujący skandowali m.in. "wolność, równość, demokracja", "solidarni z opozycją". Kilkanaście osób usiadło na podjeździe, potem niektórzy z nich się położyli; zostali usunięci siłą przez policjantów. Protestujący przeciwko polityce rządu blokowali także wyjazd z Wawelu samochodów, którymi podróżowali posłowie PiS, w kierunku pierwszego z aut rzucone zostały jajka. Na murze otaczającym Wawel wyświetlano m.in. hasła: "idź pan do diabła", "mamy smoka i nie zawahamy się go użyć".

Po tym zdarzeniu nikt nie został zatrzymany, ale policja podjęła czynności mające na celu ustalenie odpowiedzialności tych, którzy utrudniali wjazd. Analizowała m.in. zapis z policyjnych kamer.

Na podstawie materiałów przekazanych przez policję prokuratura wszczęła śledztwo.

Śledztwo dot. znieważenia funkcjonariuszy publicznych

W poniedziałek - dzień po zdarzeniu - poseł PiS Ryszard Terlecki mówił na konferencji prasowej w Krakowie, że to, co działo się pod Wawelem, "było przykre i niesmaczne". W jego ocenie policja zachowała się niesłychanie łagodnie. - Nie było żadnego powodu, żeby wzbudzać awanturę akurat w takim miejscu. Kompromituje to tych, którzy tę awanturę wywołali. Ponieważ było też naruszone prawo, mam nadzieję, że pociągnie to za sobą również skutki prawne - mówił wtedy Terlecki.

Również szef MSWiA Mariusz Błaszczak podkreślił w tym dniu, że policja w każdym przypadku będzie stanowczo reagować na przejawy chuligaństwa i prowokacje, których celem jest destabilizacja polskiej demokracji. - Każdy, kto łamie prawo, musi liczyć się z konsekwencjami i nie ma tu żadnej taryfy ulgowej. Nie ma i nie będzie przyzwolenia na ataki kierowane wobec osób publicznych oraz w stosunku do policjantów, którzy sumiennie wykonują swoje obowiązki, zapewniając bezpieczeństwo uczestnikom różnych zgromadzeń - mówił minister.

Autor: mmw/gp / Źródło: PAP / TVN24 Kraków

Czytaj także: