Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Krakowie wnioskują do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o podjęcie czynności zmierzających do odwołania Zygmunta Drożdżejki z funkcji prezesa tego sądu. Nazywają go "współbudowniczym patologicznego systemu". - Pod uchwałą podpisała się znacząca grupa sędziów, więc na pewno jej nie zignorujemy - mówi nam wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur. Sam prezes Drożdżejko zapowiada, że z funkcji nie odejdzie.
Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Apelacyjnego w Krakowie przyjęło w poniedziałek uchwałę, w której wezwali Zygmunta Drożdżejkę - prezesa tego sądu - do "natychmiastowej rezygnacji z pełnienia funkcji". Zwrócili się jednocześnie do ministra sprawiedliwości o podjęcie czynności zmierzających do jego odwołania.
Czytaj też: Bodnar wszczyna procedurę odwołania i zawiesza sędziów. Wśród nich jest Przemysław Radzik
"Współbudowniczy patologicznego systemu"
Wcześniej, 15 grudnia, sędziowie wysłali do prezesa list, w którym wezwali Drożdżejkę do zrezygnowania z funkcji. Zarzucali mu, że został powołany "arbitralną decyzją" ministra Ziobry "na podstawie aktualnie obowiązujących przepisów budzących istotne zastrzeżenia co do swej konstytucyjności".
Uzyskane przez Pana powołanie na funkcję Prezesa tut. Sądu było możliwe wyłącznie dlatego, że wziął Pan aktywny udział w demontażu konstytucyjnie gwarantowanej niezależności sądów i ich odrębności (art. 173 Konstytucji RP). Podjął Pan współpracę z osobami powiązanymi z władzą polityczną. Także w przestrzeni publicznej udzielał Pan wypowiedzi jawnie akceptujących niekonstytucyjne rozwiązania, godzące w ustrój Rzeczypospolitej Polskiej. W tym znaczeniu jest Pan osobą, która zawdzięcza swoją obecną pozycję wyłącznie podporządkowaniu politykom.
Pod listem podpisało się 23 sędziów.
Zygmunt Drożdżejko w ostatnich latach zrobił błyskawiczną karierę.
Czytaj też: Minister sprawiedliwości: należy gruntownie zreformować funkcjonowanie Krajowej Rady Sądownictwa
Jak pisze OKO.press, w 2016 roku - jeszcze za czasów uznawanej przez obecną władzę za legalną Krajowej Rady Sądownictwa - uzyskał nominację na sędziego okręgowego, jednak powołania go odmówił wówczas prezydent Andrzej Duda. W 2020 roku nominację ponowiła tak zwana neo-KRS (czyli KRS po budzącej bardzo poważne konstytucyjne wątpliwości ustawie PiS z grudnia 2017 r., kiedy wygaszono trwające kadencje sędziowskich członków KRS). Tym razem prezydent powołał Drożdżejkę. Trzy lata później, w styczniu 2023 roku, zaczął on pracę w sądzie apelacyjnym, którego prezesem został już 20 września. Po dziewięciu miesiącach pracy.
- Aktywnie współtworzył system degradujący sądy i to jest zasadnicza przyczyna naszej nieufności - tłumaczy nam sędzia sądu apelacyjnego Paweł Rygiel. Prezes Drożdżejko, gdy jeszcze nie kierował krakowską apelacją, podpisywał listy poparcia dla późniejszych członków neo-KRS, w tym dla koleżanki ministra Ziobry ze szkolnej ławy, byłej prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i obecnej szefowej KRS Barbary Pawełczyk-Woickiej. Każdy taki akt "prawomyślności" miał, według przeciwników Drożdżejki, napędzać jego karierę.
- Można mieć wątpliwości co do podejmowanych przez niego decyzji. Kolegium sędziów, na którym była przedstawiona jego kandydatura, oceniła tę nominację jednoznacznie negatywnie. Negatywna była też ocena merytoryczna sędziego wizytatora, Zygmunt Drożdżejko nie przeszedł również testu niezawisłości i bezstronności. Te opinie zignorowano, powołując arbitralnie Drożdżejkę na prezesa sądu - podkreśla Rygiel, który podpisał się również pod listem wysłanym prezesowi apelacji w grudniu. W piśmie tym nazwano Drożdżejkę "współbudowniczym patologicznego systemu, w którym znaczna część prezesów sądów jest powiązana z władzą polityczną".
Nasz rozmówca dodaje, że "w normalnym systemie minister musiał przed wyborem zasięgnąć opinii zgromadzenia ogólnego sędziów i w jakimś stopniu uwzględnić ten głos środowiska". - Tak zwana reforma ministra Ziobry sprowadziła się do tego, że samorząd sędziowski został usunięty z tego procesu - dodaje sędzia Rygiel.
Prezes ustąpić nie zamierza. I mówi o decyzji politycznej
Prezes krakowskiego sądu apelacyjnego Zygmunt Drożdżejko w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że przyjęta w poniedziałek uchwała nie zawiera uzasadnienia i że jej projekt został wprowadzony pod głosowanie na ostatnią chwilę. Mówi, że dowiedział się o niej podczas zgromadzenia ogólnego sędziów. O treści pisma, które zostało mu wysłane 15 grudnia, dowiedział się z kolei z prasy, bo nie było go wtedy w pracy.
- Sposób desygnowania danej osoby na stanowisko prezesa jest regulowany ustawą. Konstytucja, na którą powołuje się część sędziów, nie reguluje tego, w jaki sposób prezes sądu może być powoływany - twierdzi prezes Drożdzejko.
Tryb powoływania sędziów reguluje ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych. Jej nowelizacja z 2017 roku pozwoliła władzy wykonawczej - konkretnie ministrowi sprawiedliwości - na w zasadzie jednoosobowe powoływanie prezesów i wiceprezesów sądów. Zmiana była krytykowana przez środowisko sędziowskie, bo znacząco zwiększyła władzę szefa resortu nad władzą sądowniczą, budząc obawy o jej niezależność. To wtedy zmniejszono znaczenie samorządu sędziowskiego, co owocuje dziś buntem sędziów krakowskiej apelacji.
"Uzyskał Pan nominację wyłącznie dzięki kształtowi niekonstytucyjnej procedury nominacyjnej oraz poparciu osób z Panem powiązanych" - pisała w grudniu do prezesa grupa krakowskich sędziów, w tym związanych z krytycznym wobec meblowania przez PiS wymiaru sprawiedliwości stowarzyszeniem "Themis".
Na zarzuty dotyczące związków z władzą PiS prezes Drożdżejko nie odpowiada wprost. Mówi jednak: "nie mam wątpliwości, że jeżeli na obecnym etapie zostanie podjęta decyzja o odwołaniu mnie, będzie ona miała charakter wyłącznie polityczny".
- Pełnię funkcję prezesa sądu od września, w związku z czym trudno mi, nawet z formalnego punktu widzenia, zarzucić nieprawidłowości czy zaniedbania. Na pewno taka decyzja byłaby podjęta z naruszeniem prawa materialnego, dlatego, że jeżeli chodzi o odwołanie prezesa sądu to muszą być spełnione określone przesłanki - podkreśla prezes. Dodaje, że nie zamierza ustąpić z funkcji.
Ustawa przewiduje możliwość odwołania przez ministra prezesa sądu w przypadku "rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych", "gdy dalszego pełnienia funkcji nie da się pogodzić z innych powodów z dobrem wymiaru sprawiedliwości", "stwierdzenia szczególnie niskiej efektywności działań w zakresie pełnionego nadzoru administracyjnego lub organizacji pracy w sądzie lub sądach niższych" lub "złożenia rezygnacji z pełnionej funkcji".
Ministerstwo się naradza. "Tryb awansu budzi wątpliwości"
Spytaliśmy we wtorek wiceministra sprawiedliwości Dariusza Mazura, czy resort przychyli się do wniosku krakowskich sędziów o odwołanie prezesa sądu apelacyjnego. - Nie mogę na razie odpowiedzieć na to pytanie. Pod uchwałą podpisała się znacząca grupa sędziów, więc na pewno jej nie zignorujemy - powiedział wiceminister.
- W normalnych czasach i na normalnych zasadach pan sędzia Drożdżejko nie zrobiłby tak błyskawicznej kariery. Sam jego przeskok o dwa szczeble, z sądu rejonowego do sądu apelacyjnego, odbył się relatywnie szybko. Ten tryb awansu budzi wątpliwości - przyznał Mazur.
W poniedziałek minister sprawiedliwości Adam Bodnar wszczął procedurę odwołania prezesa i wiceprezesów Sądu Apelacyjnego w Poznaniu: Mateusza Bartoszka oraz Przemysława Radzika i Sylwii Dembskiej. We wtorek tę decyzję zaopiniowało pozytywnie kolegium poznańskiego sądu.
W Krakowie może dojść do podobnej procedury. - W Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu sytuacja była wyjątkowo zaogniona. W naszej ocenie postawa prezesa Bartoszka sprawiała, że należało go odwołać. Tam, gdzie powinien był działać, nie działał. Z kolei tam, gdzie działał, robił to w sposób destrukcyjny. Chciał przeprowadzić czystkę przewodniczących wydziałów, odwołać ich niemalże bez uzasadnienia, w poprzek faktów. Sytuacja była klarowna. Jak jest w Krakowie? To dopiero poddamy ocenie - zapowiedział wiceminister Mazur.
Jak w najbliższym czasie prezes Drożdżejko wyobraża sobie współpracę z krytykującymi go sędziami? - Nie zamierzam podejmować jakichkolwiek działań dyscyplinarnych. Pełnię stanowisko prezesa sądu, jest to instytucja państwowa, nie moja prywatna firma, w związku z tym niezależnie od tego, czy ktoś mnie lubi, czy nie, mam obowiązek współpracować z tymi osobami na płaszczyźnie merytorycznej. I zapewniam, że taka współpraca, szczególnie z wizytatorami, układa mi się bardzo dobrze - mówi sędzia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24