Na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie odbył się we wtorek pogrzeb Piotra Szczęsnego z Niepołomic, który 19 października podpalił się przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie i zmarł 10 dni później w szpitalu. W pogrzebie uczestniczyło kilkaset osób, wiele z nich trzymało białe róże.
Mszy św. w kaplicy cmentarnej przewodniczył bp Tadeusz Pieronek, homilię wygłosił ks. Adam Boniecki, natomiast czytanie - Wojciech Lemański.
Po zakończeniu ceremonii na cmentarzu zabrzmiała piosenka "Kocham wolność", która na prośbę rodziny zagrali członkowie zespołu "Chłopcy z Placu Broni" - Franz Dreadhunter i Maciej Czernecki.
W homilii ks. Adam Boniecki podkreślił, że zmarły Piotr S. "był z tych, którzy widzą ostrzej, widzą to, czego większość ludzi nie dostrzega". - Ostrzej niż inni widzi symptomy katastrofy i wierzy, że może ostrzec, więcej - wie, że musi ostrzec - zaznaczył.
- Powiedzieli mi: z samobójcy robisz świętego. Nie jestem od ogłaszania świętych. Myślami stoję - i myślę, że wszyscy stoimy - tam, na placu pod Pałacem Kultury, i pytam, kim ja jestem, żeby osądzać czyn mojego bliźniego, tak dramatyczny czyn. Zdumiewają mnie ci, którzy śp. Piotrowi, rzucają teraz w twarz: "niepotrzebna jest ta twoja męka, twój czyn jest nieadekwatny dla sprawy, twojego krzyku i tak nikt nie słucha". Tak mówią zadowoleni z siebie sprawiedliwi człowiekowi, który swoją egzystencję, swoje "być" zamienił w krzyk, zamienił w ogień, zamienił w ból - zauważył ks. Boniecki.
Jak podkreślił, "testament Piotra jest krzykiem bezradności, protestu - ale nie jest krzykiem nienawiści".
- Jest krzykiem miłości, jest krzykiem człowieka, który kocha Polskę. Ten człowiek cierpiał za Polskę, z Polską, ale przecież kochał Polskę. Żegnamy człowieka, nie pomnik, nie symbol, ale człowieka - mówił ks. Boniecki.
- Żegnamy człowieka, który będzie nam towarzyszył, bo takich wydarzeń nie da się przejść z zamkniętymi oczyma, z zatkanymi uszami, który będzie szedł z nami - podkreślił ks. Boniecki.
Na pożegnanie Piotra Szczęsnego ściągnęły prawdziwe tłumy. Na cmentarzu Salwatorskim pojawiły się setki osób.
Podpalił się przed Pałacem Kultury i Nauki
54-letni Piotr S. podpalił się przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie 19 października. Na miejsce zdarzenia jako pierwsi dotarli strażacy. Mężczyzna był nieprzytomny; w stanie krytycznym został przewieziony do szpitala, gdzie w niedzielę 29 października zmarł.
Według mediów, mężczyzna przed podpaleniem się rozdawał przechodniom ulotki, na których spisał 15 powodów jego protestu. Ulotki zawierały też wezwanie "do wszystkich Polek i Polaków, tych, którzy decydują o tym, kto rządzi w Polsce, aby przeciwstawili się temu, co robi obecna władza i przeciwko czemu on protestuje".
20 października Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ wszczęła śledztwo w sprawie "doprowadzenia pokrzywdzonego namową bądź udzieleniem pomocy do targnięcia się na własne życie poprzez oblanie ciała i ubrania substancją łatwopalną". Jak informowała, na obecnym etapie śledztwa nie ma informacji świadczących o tym, by do tego tragicznego zdarzenia mogły się przyczynić osoby trzecie.
Autor: ib/gp / Źródło: PAP