Dyrektor kazał ogolić włosy uczniowi. Chcą go zawiesić

Poszukiwany dwoma listami gończymi został zatrzymany u fryzjera
Kraków
Źródło: Google Earth
Góra krótko, boki wygolone – ta fryzura u jednego z uczniów nie spodobała się dyrektorowi XLIV Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie. Pedagog w trakcie lekcji wysłał nastolatka do fryzjera, który go ogolił. Urzędnicy wnioskują o zawieszenie Marka Graniczki w obowiązkach. Kuratorium wydało natomiast polecenie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Do sprawy odniósł się prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. "Krakowskie szkoły są i będą miejscem, w którym respektowane są bez wyjątku wszystkie prawa dziecka" - napisał.

O bulwersującej sytuacji, do której doszło w październiku w jednym z krakowskich liceów, poinformowała "Gazeta Wyborcza"., z którą skontaktowali się rodzice nastolatka.

Jak podaje "Wyborcza", uczeń od trzech tygodni chodził do szkoły z krótko przyciętymi włosami na czubku głowy i wygolonymi bokami. Nie były farbowane, miały naturalny kolor.

Mimo to anglistka i wychowawczyni kazała mu pójść do dyrektora, by ten "ocenił fryzurę". Marek Graniczka według relacji rodziców telefonicznie umówił nastolatka do fryzjera mieszczącego się przy ulicy Stradomskiej. XLIV liceum mieści się kilkaset metrów dalej, przy Bernardyńskiej. To samo centrum Krakowa, w bezpośrednim sąsiedztwie Wawelu.

Rodzina przekazała dziennikarzom fragment korespondencji z komunikatora. Z wiadomości wysyłanych przez ucznia wynika, że dyrektor zabronił mu wracać do szkoły, jeśli nie zgoli włosów. Rodzice mieli nie zostać przez pedagogów poinformowani o zastrzeżeniach do prezencji syna i podjętych środkach.

- Szkoła zachowała się w tej sytuacji, jakbyśmy nie istnieli. Poza tym naruszone zostało prawo syna do nauki, bo zamiast siedzieć na lekcji angielskiego, siedział w gabinecie dyrektora, który oceniał jego fryzurę, oraz prawo do odpoczynku, bo zamiast zjeść kanapkę na przerwie i się zrelaksować, biegł zestresowany do fryzjera. Pan dyrektor bezprawnie też postanowił dysponować moimi finansami, bo syn musiał przecież zapłacić fryzjerowi – wylicza mama chłopca w rozmowie z "Wyborczą".

Statut szkoły głosi, że "włosy ucznia mogą mieć dowolną długość, ale zarówno kształt fryzury, jak i kolor muszą mieć charakter naturalny, nie mogą podlegać zabiegom zmieniającym ich wygląd i strukturę, takim jak jaskrawa nienaturalna koloryzacja, spilśnienie (sposób zagęszczenia – red.) i tym podobne. Fryzura powinna być estetyczna, włosy czyste i starannie uczesane".

Jednocześnie ustawa Prawo Oświatowe. Art. 99 pkt 3 głosi, że "obowiązki ucznia określa się w statucie szkoły z uwzględnieniem obowiązków w zakresie (…) przestrzegania zasad ubierania się uczniów na terenie szkoły lub noszenia na terenie szkoły jednolitego stroju". Nie ma mowy o fryzurach. 

W incydencie poważne wątpliwości budzi wiele kwestii, począwszy od ingerencji w wygląd ucznia (zgodnie z prawem oświatowym może ona obejmować odzież, ale nie fryzury i makijaż), uniemożliwiania uczniowi uczestnictwa w lekcji (chłopiec został wysłany do gabinetu dyrektora, a następnie do salonu fryzjerskiego, w trakcie lekcji i przerwy), aż po nakazane przez władze szkoły opuszczenie terenu placówki przez małoletniego, bez wiedzy i zgody rodziców.

"To naruszenie praw dziecka"

Sprawa została zgłoszona do kuratorium oraz do Wydziału Edukacji krakowskiego urzędu miasta. Ten ostatni postanowił zawiesić dyrektora Marka Graniczkę w obowiązkach.

- Pan dyrektor będzie miał postępowanie dyscyplinarne, będzie wniosek do prezydenta Krakowa o jego natychmiastowe zawieszenie. Dzisiaj dyrektor dostał od nas pismo z informacją, że będzie wszczęta kontrola pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa dziecku - mówi dyrektorka wydziału Magdalena Mazur, cytowana przez Radio Kraków. Urzędniczka zaznacza, że działania dyrektora naruszyły prawa dziecka.

Kuratorium: w tej szkole mamy pewną serię

Rodzice chłopca zawiadomili kuratorium. Gabriela Olszowska, małopolska kurator oświaty, nie ma wątpliwości: decyzja dyrektora naraziła ucznia na niebezpieczeństwo. - Ani dyrektor, ani nikt z uczących, nie może wysyłać uczniów w godzinach nauki poza teren szkoły. Nie ma takiej procedury, to jest prawnie zakazane. Po pierwsze jest to zagrożenie. Po drugie: uczeń nie uczył się w tym czasie. Odebrano mu konstytucyjne prawo do nauki – tłumaczy Olszowska w rozmowie z tvn24.pl.

Pytana o statut placówki kuratorka wyjaśnia, że to również jest przedmiotem jej zainteresowania. - W XLIV liceum mamy pewną serię. To nie jest jedyne wydarzenie, w którym interweniujemy i bardzo często pokazujemy, że różne części tego statutu są po prostu niezgodne z prawem oświatowym. Regulowanie fryzury ucznia narusza między innymi tak zwane wolności. Statut może regulować strój, oczywiście też nie nadmiernie, ale może wyznaczać pewien "trend". A tłumaczenie, że nie mogą się powołać na statut, bo kuratorium wiecznie ma jakieś zastrzeżenia, jest nieporozumieniem. Rada pedagogiczna pod przewodnictwem dyrektora uchwala statut i to ona dba, by był zgodny z prawem – tłumaczy Olszowska.

Kuratorka podkreśla, że dyrektorzy szkół nie są pozostawieni sami sobie, jeśli chodzi o konstruowanie statutów. Kuratorium prowadzi spotkania i organizuje formę samokształcenia dyrektorów, udzielając im wskazówek.

Agitacja na apelu

Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji urzędników kontaktowaliśmy się z dyrektorem by zapytać, czy uważa swoje postępowanie za słuszne. Marek Graniczka przekazał, że jest w kontakcie z rodzicami ucznia i kuratorium i sprawy nie będzie komentował. Zapewnił kilkakrotnie, że faktyczny przebieg zdarzeń różnił się od tego prezentowanego przez media, ale odmówił wyjaśnienia, w jaki sposób.

Graniczka w przeszłości korzystał ze swojej funkcji, by wprowadzać w życie inicjatywy, które budziły emocje. Jedną z nich były całodobowe (za dnia pełnione przez uczniów, a w nocy przez ich rodziców) warty przy Krzyżu Katyńskim. Nie podobało się to części rodziców. Nie stronił też od politycznej agitacji podczas apeli. Podczas jednego z nich (upamiętniającego katastrofę smoleńską) powiedział uczniom, że ministra edukacji Barbara Nowacka "odbiera nam polskość", a "większość działań rządu jest niezgodna z prawem".

"Wyborcza" opisując historię krakowskiego ucznia podała, że "dyrektora nigdy za jego zachowanie nie spotkały żadne konsekwencje". Olszowska nie zgadza się z tym stwierdzeniem. - Po pierwsze dostawał różne zalecenia, wykonywał je mniej lub bardziej skutecznie. Nie jest więc tak, że przechodzi to bez echa, po prostu ja nie mogę nic więcej zrobić – rozkłada ręce nasza rozmówczyni.

Teraz kuratorka wydała polecenie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec Graniczki. Złożyła też wniosek do prezydenta miasta o zawieszenie dyrektora. Ma to umożliwić zbadanie sytuacji w szkole pod jego nieobecność.

"Szkoła nie jest prywatnym folwarkiem dyrektora"

W środę po południu do sprawy odniósł się prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. "Jestem zbulwersowany i zszokowany postępowaniem dyrektora XLIV LO w Krakowie. Nie ma zgody na łamane praw uczniów, na naruszane ich dobra i bezpieczeństwa, na dyskryminowanie czy upokarzanie z jakiegokolwiek powodu" - napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych.

Prezydent Krakowa zapowiedział, że oczekuje na wniosek kuratorium o zawieszenie dyrektora w pełnieniu obowiązków dyrektora szkoły. "Gdy tylko taki wniosek wpłynie, dyrektor zostanie zawieszony w trybie natychmiastowym, zgodnie z regulacjami Kodeksu Pracy. Następnie rozpocznie się postępowanie dyscyplinarne" - przekazał Miszalski.

Prezydent wskazał, że "szkoła nie jest prywatnym folwarkiem dyrektora". "Wielokrotnie przekraczał granice uprawiając w szkole indoktrynację, wzywając rodziców uczniów niebiorących udziału w nauczaniu religii czy organizując polityczne apele. Krakowskie szkoły są i będą miejscem, w którym respektowane są bez wyjątku wszystkie prawa dziecka" - zaznaczył Miszalski.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: