Lekarz ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który został zabity przez pacjenta, zgłosił wcześniej policji, że mężczyzna żądał od niego 20 tysięcy złotych z uwagi na rzekomy błąd w przeprowadzonym leczeniu - poinformowała prokuratura. Lekarz nie chciał jednak, aby organy ścigania wszczęły w związku z tym postępowanie.
Do zabójstwa 47-letniego lekarza w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Krakowie przez 35-letniego pacjenta doszło we wtorek ok. godz. 10:30. Do gabinetu, w którym ortopeda badał pacjentkę, wtargnął mężczyzna - jak się później okazało - funkcjonariusz Służby Więziennej - i zaatakował medyka nożem. Napastnika ujęła ochrona, mężczyzna trafił w ręce policji. Rany lekarza były tak dotkliwe, że mimo natychmiastowej pomocy ze strony personelu medycznego, nie udało się go uratować.
- Prawdopodobnym motywem działania podejrzanego było jego niezadowolenie z jakości leczenia, które przeprowadził lekarz jakiś czas wcześniej. Przy czym kwestia ta była badana przez Izbę Lekarską w Krakowie. Nie doszło do ustalenia jakichkolwiek nieprawidłowości po stronie pana doktora - powiedziała na konferencji prasowej prokurator Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Zgłosił policji, że pacjent żądał od niego pieniędzy
Prokurator Bożek-Michalec zapytana o to, czy lekarz zgłaszał wcześniej policji, że pacjent go nękał, powiedziała, że z poczynionych przez nią ustaleń wynika, że takich zgłoszeń nie było.
- Odnotowano jednak zgłoszenie, w którym informował policję, że pacjent żąda do niego 20 tys. zł z uwagi na rzekomy błąd w przeprowadzonym leczeniu. Było to w styczniu. Natomiast życzeniem zgłaszającego było jedynie poinformowanie o tym organów ścigania, natomiast nie inicjowanie z tego tytułu jakiegoś postępowania - zaznaczyła prokurator.
To, co powiedziała prokurator, pokrywa się też z ustaleniami tvn24.pl. Jak się dowiedzieliśmy 17 stycznia 2025 r. o godz. 16.42 do Komisariatu Policji VI w Krakowie zgłosił się lekarz Tomasz Solecki i oświadczył dyżurnemu, że jego były pacjent żąda od niego 20 000 zł za źle wykonaną rok wcześniej operację, a także zarażenie go podczas operacji.
Dyżurny do lekarza skierował policjanta mającego w tym dniu dyżur. Lekarz nie zgłaszał innych zdarzeń o charakterze kryminalnym, a jedynie żądanie pieniędzy. Policjant przeprowadził rozmowę, udzielając informacji o możliwym toku postępowania. Lekarz odmówił złożenia formalnie jakiegokolwiek zawiadomienia. Nagrania z kamery monitoringu potwierdzają jedynie rozmowę, a nie przyjmowanie zawiadomienia.
Jak ustaliliśmy w policji, innych zgłoszeń od pięciu lat na terenie Krakowa od lekarza nie było. Analiza rozmów z rejestratora jednostki policji nie potwierdza zgłoszenia jakichkolwiek informacji o przestępstwie.
"Chciał się poradzić"
O wizycie lekarza w sprawie swojego późniejszego oprawcy rozmawialiśmy też z komisarzem Piotrem Szpiechem z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Policjant zaznacza, że lekarz "chciał poradzić się", co robić w sytuacji, kiedy pacjent zażądał od niego 20 tys. złotych za rzekomy błąd w leczeniu.
- Policjanci poinformowali lekarza o możliwych krokach do podjęcia w tej sprawie, ale nie zdecydował się on na to. Na żadnym etapie nie padła kwestia ewentualnych gróźb, nie było o tym mowy - zaznacza Szpiech.
Rzecznik wyjaśnia, że lekarz podczas styczniowego spotkania z policjantami usłyszał, że może podjąć dalsze kroki na drodze postępowania cywilnego.
- Według naszej wiedzy funkcjonariusze zachowali się zgodnie z protokołem, ale ta kwestia będzie jeszcze dokładnie sprawdzana - zaznaczył policjant.
Autorka/Autor: rz, tm/tok
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Art Service/PAP/EPA