Prokuratura przeszukała kilka adresów w Małopolsce w związku ze śledztwem dotyczącym maseczek ochronnych, kupionych przez resort zdrowia. Śledczy weszli do lokali, z którymi powiązany jest Łukasz G., znajomy rodziny Szumowskich.
Przeszukano lokale w Krakowie, Brzesku i Zakopanem. Chodzi o głośną sprawę sprzedaży 120 tysięcy maseczek ochronnych przez instruktora narciarstwa Łukasza G. Jest on znajomym rodziny Szumowskich, w tym ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego.
Maseczki niespełniające norm i wielomilionowa transakcja. Minister i wiceminister zdrowia komentują.
Pięć milionów za maseczki
Maseczki za kwotę pięciu milionów złotych kupiło Ministerstwo Zdrowia. Okazało się, że nie spełniają one norm FFP, czyli określających poziom zabezpieczenia przed zagrożeniami biologicznymi, w tym wirusami.
Dodatkowo kontrola poselska, przeprowadzona przez posłów opozycji, wykazała, że żona Łukasza G. założyła firmę zajmującą się sprzętem medycznym, od której kupiono maseczki zaledwie 24 godziny przed tą transakcją.
Śledztwo nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Nie ujawnia ona, co śledczy mieli nadzieję znaleźć podczas przeszukań. Reporterzy RMF FM dowiedzieli się, że stołeczni policjanci, którym warszawska prokuratura okręgowa zleciła te czynności, szukali wskazanych przez śledczych dokumentów. W pierwszej kolejności skupiono się właśnie na dokumentach dostawcy.
Minister o maseczkach
Sprawę maseczek komentował już wcześniej minister zdrowia Łukasz Szumowski. - My każdą transakcję w ten sam sposób traktujemy. Mamy ponad 1000 kontrahentów. Do mnie też osobiście różni ludzie dzwonią - akurat nie ten pan - wszystkich przekierowujemy na jedną transparentną ścieżkę, gdzie sprawdzamy, czy są certyfikaty - przekonywał podczas wywiadu na antenie Radia ZET.
- Jeżeli trzeba, kupujemy ten towar - jeżeli go brakuje. A pamiętajmy, że tych maseczek brakuje wszędzie. Natomiast jak się pojawiły wątpliwości co do jakości różnego towaru w Polsce, nie tylko zresztą w Polsce, ale też w Europie, zaczęliśmy sprawdzać nasze zasoby. Okazuje się, że nie zawsze, nawet te maseczki, które mają certyfikat, spełniają normy i od tego niestety wszystko się zaczyna - kontynuował Szumowski.
- Sprawdziliśmy te maseczki, one nie spełniają norm. W związku z tym zażądaliśmy wymiany towaru na towar, który jest adekwatny - wyjaśniał szef MZ.
Mówiąc o Łukaszu G., przekonywał, że zna go sprzed kilku lat i jeździł z nim na nartach. - To tak, jakby powiedzieć, że pani przyjacielem jest instruktor, który na feriach uczył panią jeździć. Myślę, że trochę za dużo powiedziane - mówił Szumowski. Dodał, że mężczyzna "jako normalny kontrahent zgłosił się do ministerstwa". - Poszukiwał kontaktu, dostał ten kontakt - z tego, co wiem, od mojego brata - i to tyle było tak zwanej pomocy. Czyli po prostu przekierowanie do odpowiednich osób - powiedział minister.
Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock