Najlepsi piloci świata, drogie maszyny, mistrzowskie przeloty. Tak miały wyglądać nieoficjalne mistrzostwa świata szybowców w słowackiej Previdzy. Miały, bo kilkadziesiąt maszyn musiało lądować poza wyznaczonym lotniskiem. Pięciu pilotów lądowało awaryjnie. Jeden z nich zginął, po tym, jak szybowiec uderzył w drzewo. Osierocił dwójkę dzieci.
Mistrzostwa świata odbywały się w środę w mieście Prievidza na Słowacji. Wystartowało w nich 130 zawodników z 14 krajów, w tym piloci z Polski. Trasa przebiegała nad terytorium naszego kraju, ale maszyny nie miały tu lądować. Mieli zawrócić na Słowację.
Doświadczeni piloci
Pilotom, którzy w zawodach startowali, nie brakowało doświadczenia. Maszyny, na których latali to jedne z najdroższych i najlepszych na świecie.
Co zawiodło? Początkowo sądzono, że warunki pogodowe. Jednak eksperci tłumaczą, że były trudne, ale nie takie, by nie dało się latać. Poza wyznaczonym lotniskiem lądowało kilkudziesięciu pilotów.
- Warunki meteorologiczne nie były za dobre, nie występowały noszenia takie, jakich oczekiwaliby piloci. Szybowce wykonywały procedury lądowania w terenie przygodnym, co jest zjawiskiem normalnym – mówi w rozmowie z TVN24 Marek Lijewski, pilot i instruktor z aeroklubu w Nowym Targu.
Zgadza się z nim Robert Koprowski, pilot szybowców, który również działa w nowotarskim aeroklubie.
- W szybownictwie jest tak, że szybowce muszą lądować w terenie przygodnym. Jeśli pogoda pogarsza się i szanse na dolecenie do lotniska są małe to zdarza się, że piloci nie muszą dolatywać do lotniska bazowego. Bezpieczniej znaleźć pole przygodne i tam wylądować – tłumaczy.
Piloci zwracają też uwagę, że trasa nad Tatrami jest trudna. - Zwłaszcza dla kogoś, kto nie zna tych miejsc, nie wie gdzie można usiąść. Zbieg okoliczności, jak to zazwyczaj bywa przy wypadkach, i tragedia - mówi Koprowski.
Tragiczny finał
Awaryjnie lądowały też maszyny w Poroninie, Kościelisku, Zakopanem i na Łysej Polanie po stronie słowackiej). To ostatnie było najtragiczniejsze w skutkach. Szybowiec Marcina Mężyka, pilota Aeroklubu ROW Rybnik, uderzył w drzewo. W akcji ratunkowej udział brali ratownicy TOPR, lecz mimo wysiłków służb, mężczyzny nie udało się uratować.
Jak informują lokalne media, Mężyk miał 40 lat, na szybowcach latał od 20. Miał żonę i dwójkę małych dzieci.
O 10 na lotnisku w Previdzy organizatorzy i uczestnicy zawodów symbolicznie pożegnali tragicznie zmarłego kolegę.
Mógł zawieść silnik
Wiadomo, że pilot latał na szybowcu konstrukcji niemieckiej wyposażonym w silnik dolotowy, który umożliwia lot w wypadku złych warunków pogodowych. Na razie nie wiadomo, dlaczego nowoczesna maszyna zawiodła.
- Odpalenie silnika w szybowcu nie jest tak proste jak w samochodzie. Każdy ma swoja specyfikę, są to zwykle silniki gaźnikowe i maja dużą czułość, choćby na temperaturę. Wczoraj było zimno, był opad śniegu. To mogło zaważyć na tym, że ten silnik być może się nie uruchomił - zastanawia się Koprowski.
Przyczyny tragedii ma wyjaśnić słowacka komisja badania wypadków lotniczych.
Zawody lotnicze zaplanowane na czwartek nie odbędą się.
Autor: mmw/gp / Źródło: TVN24 Kraków