Limanowska prokuratura zakończyła przesłuchiwanie świadków i zawiesiła śledztwo w sprawie śmierci 28-letniego mężczyzny. Karetka, która została do niego wezwana pojechała pod niewłaściwy adres. Śledczy chcą, żeby sprawę ocenili biegli. Na ich opinię będzie trzeba poczekać być może nawet pół roku.
O zawieszeniu wszczętego we wrześniu postępowania informuje lokalny portal limanowa.in. Prowadzone jest ono pod kątem narażenia mężczyzny na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania jego śmierci.
Czekają na ekspertyzę
Prokuratura zgromadziła już spory materiał dowodowy. Śledczy dysponują wynikami sekcji zwłok mężczyzny, zapisami rozmów z dyspozytornią, a także zeznaniami powołanych w tej sprawie świadków, w tym bliskich zmarłego i dyspozytorów z Tarnowa. - W ostatnich dniach powołano biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi – czytamy na portalu limanowa.in.
- Opinia będzie wielowątkowa. Wypowiedzą się w niej biegli z kilku specjalności, m.in. ratownictwa medycznego, kardiochirurgii i anestezjologii – tłumaczył w rozmowie z portalem Mirosław Kazana, prokurator rejonowy w Limanowej.
Ekspertyza ma wyjaśnić, czy dyspozytorzy w Tarnowie popełnili błąd oraz czy szybsze przybycie ambulansu mogło uratować życie mężczyzny.
Do tragedii doszło we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy pomocy potrzebował 28-latek z problemami kardiologicznymi. Ambulans wezwała jego żona. Został skierowany do miejscowości Tymbark, na ulicę Zamieście. Kiedy jednak zespół ratunkowy przyjechał na miejsce, okazało się, że wskazany adres nie istnieje.
28-latek potrzebował pomocy nie w Tymbarku, a w Zamieściu w gminie Tymbark. Miejscowości oddalone są od siebie o 3 kilometry.
28-latek zmarł
Podczas gdy zespół ratunkowy szukał właściwego adresu, żona 28-latka instruowana przez dyspozytora cały czas reanimowała męża. Gdy ekipa dotarła na miejsce, przejęła akcję ratunkową. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, jednak pomimo wysiłku lekarzy, zmarł.
Witold Duda, kierownik Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie w rozmowie z portalem tvn24.pl tłumaczył, że kobieta "w ferworze walki" podała błędny adres.
Jednak w rozmowie z lokalnym portalem kobieta podkreślała, że o pomyłce nie mogło być mowy.
Ocena działania dyspozytorni: "pozytywna z nieprawidłowościami"
Do innej pomyłki doszło na początku sierpnia. Wtedy karetka zamiast do Kamionki Małej w powiecie limanowskim, pojechała do Kamionki w powiecie nowosądeckim. 58-latek, do którego byli wezwani ratownicy, zmarł. Kilka godzin później zmarła też żona mężczyzny, która z powodu "silnego stresu" trafiła do szpitala.
Po tych zdarzeniach urząd wojewódzki przeprowadził kontrolę w tarnowskim pogotowiu. Z raportu pokontrolnego wynikało, że za obie pomyłki odpowiadają dyspozytorzy, nie system.
W przypadku wezwania do 28-latka z Zamieścia w systemie w ogóle nie wyświetlił się wskazany przez dyspozytora adres. Mimo że osoba wzywająca karetkę trzykrotnie podała później adres właściwy, dyspozytor nie przekazał go zespołowi karetki.
W sumie nadzorujący placówkę urząd ocenił jej działalność "pozytywnie z nieprawidłowościami".
Autor: mmw/kv / Źródło: TVN24 Kraków / Limanowa.in
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24