Na autostradzie A4 doszło do bijatyki. Miało w niej brać udział nawet kilkadziesiąt osób, prawdopodobnie pseudokibiców. Napastnicy, według świadka, mieli siekierki. Zniszczone zostały dwa samochody. Kiedy policjanci zaalarmowani przez kierowców przyjechali na miejsce, napastników już nie było, a mężczyźni, którzy mieli zostać zaatakowani, twierdzili, że "przecież nic się nie stało". Film dostaliśmy na Kontakt 24.
Do zajścia doszło na autostradzie A4 w Mysłowicach (woj. śląskie) w poniedziałek około 18.40.
Świadkowie zdarzenia zawiadomili policję o stojących na pasie awaryjnym samochodach z powybijanymi szybami. Jedno z aut miało płonąć. Jak się okazało po przyjeździe straży pożarnej, ktoś wrzucił do wnętrza pojazdu racę świetlną. Strażacy ją wyciągnęli i ugasili.
Właściciele i pasażerowie samochodów mieli zostać zaatakowani przez inną grupę. Na nagraniu, które otrzymaliśmy na Kontakt 24, widać, że w użyciu były m.in. siekierki.
"Rzucił siekierką w przednią szybę przejeżdżającego samochodu"
Według świadka zdarzenia wszystko wyglądało na zorganizowaną akcję. - Po prawej i lewej stronie jezdni stały na poboczach samochody. W pewnym momencie zobaczyłem kilkadziesiąt biegnących, zamaskowanych osób z siekierkami w dłoniach. Ich auta miały pozakrywane klubowymi naklejkami tablice rejestracyjne. Jeden z nich rzucił siekierką w przednią szybę przejeżdżającego samochodu. Na kilkanaście minut zablokowali całą autostradę. Później zaczęli uciekać. Niektórzy próbowali jechać pod prąd, inni przeszli na przeciwległy pas ruchu, skąd ktoś ich zabierał – opowiada.
Kiedy na miejsce przyjechali policjanci, napastników już nie było. Poszkodowani nie chcieli natomiast składać zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
- Powiedzieli, że przecież nic się nie stało - informuje Adam Jachimczak z zespołu prasowego śląskiej komendy policji.
Policja ustala, co się działo na autostradzie
Jak podaje "Gazeta Krakowska", właścicielami zniszczonych aut są prawdopodobnie kibice Unii Oświęcim. To oni mieli zostać zaatakowani. Mężczyźni twierdzą jednak, że opuścili swoje auta, żeby sprawdzić, co spowodowało korek na drodze. Kiedy wrócili, samochody miały być już zniszczone. Nic więcej nie wiedzą. Nie mają też pojęcia, kto i dlaczego to zrobił.
- Na razie ustalamy, co się tam wydarzyło. Możemy tylko podejrzewać, że uczestnikami zajścia byli pseudokibice - informuje Jachimek.
Śledztwo w tej sprawie trwa. Przesłuchiwani będą poszkodowani oraz osoby, które mogły być świadkami.
Autor: wini/gp / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24