Zawsze wygląda to tak samo. Na pasie awaryjnym zatrzymuje się drogi samochód. Kierowca sygnalizuje awarię pojazdu i macha w kierunku nadjeżdżających. Mówi że potrzebuje gotówki na lawetę, w zamian oferując złotą biżuterię i smartfony. Tylko, że złoto okazuje się potem tombakiem, a drogi smartfon zwykłą atrapą.
- Doniesienia o próbach takich oszustw nasiliły się u nas w ciągu ostatnich kilku dni. Tylko w środę dostaliśmy informacje o sześciu tego typu incydentach. Wiemy, że oszuści poruszają się co najmniej trzema pojazdami, które zostały zidentyfikowane – mówi st. asp. Dawid Dyba z Komisariatu Autostradowego w Krakowie.
Wypracowali już swoją metodę, bo w okolicy Krakowa pojawiają się co jakiś czas. Na pasie awaryjnym zatrzymują się mercedesem, audi lub BMW. Rozstawiają trójkąt ostrzegawczy i sygnalizują awarię. Machają w stronę mijających ich samochodów, chwilami wręcz wychodząc na jezdnię.
Nie wszystko złoto co się świeci
- Rozstawiają się na kilka minut. Jeśli uda się im kogoś zatrzymać, to zwykle mówią o tym, że potrzebują gotówki na paliwo lub lawetę. W zamian za pomoc finansową oferują złoty zegarek, bransoletę czy sygnet. W rzeczywistości jest to wart kilkanaście złotych tombak. Ostatnio pieniądze "wymieniają" też na atrapy najnowszych modeli smartfonów – relacjonuje Dyba.
Oszuści nie zrażają się. jeśli za pierwszym razem nie udaje się nikogo zatrzymać. Po kilku minutach rzekomo zepsuty samochód odjeżdża po to, aby kawałek dalej znów ulec „awarii”.
Na razie policji nie udało się zatrzymać nikogo w tej sprawie, bo samochody odjeżdżają kiedy tylko w pobliżu pojawia się radiowóz. Funkcjonariusze ostrzegają nie tylko przed tym, aby nie dać się nabrać. Oszuści wychodzący zza samochodu na jezdnię autostrady stwarzają też realne zagrożenie w ruchu drogowym.
Autor: Jork/gp / Źródło: TVN24 Kraków