W czasie pacyfikacji Michniowa 12 i 13 lipca 1943 roku Niemcy, mszcząc się za pomoc udzieloną partyzantom, zabili ponad 200 mieszkańców wsi. Nie mieli litości nawet dla ośmiodniowego Stefanka Dąbrowy. W środę w Muzeum Martyrologii Wsi Polskich rozpoczęły się obchody 80. rocznicy tego tragicznego wydarzenia. W czwartek natomiast w Warszawie odbyła się prezentacja lokomotywy z grafikami zapowiadającymi beatyfikację rodziny Ulmów, zamordowanej przez Niemców za pomoc udzieloną żydowskim sąsiadom.
Mija 80 lat od tragicznych wydarzeń, które miały miejsce we wsi Michniów (woj. świętokrzyskie). 12 i 13 lipca 1943 roku, niemieckie oddziały policji, żandarmerii i gestapowcy, mszcząc się za pomoc udzieloną partyzantom, wymordowali co najmniej 204 mieszkańców. Pierwszego dnia zginęli mężczyźni, a drugiego całe rodziny, w tym kobiety i dzieci. Najmłodszą ofiarą pacyfikacji był Stefanek Dąbrowa – miał zaledwie osiem dni. Miejscowość została ograbiona i spalona. Ocalałym mieszkańcom zabroniono odbudowy wsi i uprawiania pól.
W rocznicę tego wydarzenia, od 2017 roku, obchodzony jest Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej, upamiętniającym 817 polskich wsi spacyfikowanych przez Niemców. Uroczystości rocznicowe odbyły się w środę przed Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie. Wzięli w nich udział m.in. minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus, Jan Krzysztof Ardanowski z Kancelarii Prezydenta RP, zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma, a także prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
W liście przesłanym do uczestników obchodów prezydent Andrzej Duda podkreślił, że wieś stanowiła ostoję dla oddziałów partyzanckich i oparcie dla tajnych struktur, natomiast jej mieszkańcy powszechnie angażowali się w działalności polski podziemnej. "Okupanci bezwzględnie wykorzystywali bezbronność ludności wiejskiej. Wioski stawały się łatwymi celami ataku, dlatego napadano na nie w sposób bestialski. Za wspieranie podziemia niepodległościowego i inne wykroczenia przeciw rozkazom hitlerowców i komunistów życie tracili wszyscy, których dosięgała ślepa zemsta prześladowców - rozstrzeliwani, paleni w swoich domach" - napisał.
Niemieccy żołnierze pozowali do zdjęć z uśmiechem
Uczestniczący w uroczystościach zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma, zwracał uwagę na wstrząsające "pamiątki" związane z pacyfikacją Michniowa. Nawiązywał m.in. do zdjęcia uśmiechniętych niemieckich żołnierzy, którzy pozowali na tle miejscowości, którą planowano doszczętnie zniszczyć. - Wiosną i latem 1943 roku niemieckie władze w rejonie kieleckim miały już pełną świadomość o masowym wsparciu ludności wiejskiej dla rozwijającej się partyzantki Armii Krajowej oraz innych organizacji konspiracyjnych, o biernym oporze przeciwko deportacjom na roboty przymusowe i pomocy Żydom. W odpowiedzi na tę postawę Niemcy przystąpili do "przywracania stanu bezpieczeństwa". Pod tym eufemizmem kryły się zbrodnie i masowa przemoc skierowana wobec ludności wsi. Co warto podkreślić, mord na Michniowie został dokładnie zaplanowany, a następnie metodycznie przeprowadzony przez różnorodne formacje policji niemieckiej – mówił. Zaznaczył przy tym, że zagłada Michniowa miała zmusić chłopów do uległości wobec niemieckiej władzy, przerwać bierny opór i pomoc dla partyzantki. Zaznaczył, że z dziesiątek żołnierzy odpowiedzialnych za pacyfikację podkieleckiej miejscowości, przed sądem postawiono jedynie dwóch.
Jak podkreślił marszałek województwa świętokrzyskiego, Andrzej Bętkowski, Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie jest strażnikiem i opiekunem pamięci o tysiącach bezbronnych ofiar zamordowanych przez okupantów niemieckich, sowieckich oraz nacjonalistów ukraińskich. - Pacyfikacja wsi miała być akcją pokazową, brutalną, przeprowadzoną bez litości. Taka właśnie była. Oddając należny szacunek ofiarom, stańmy w tym miejscu z refleksją, zadumą, ale i z nadzieją. Bo Michniów to nie tylko zagłada, ale także życie. Pamiętajmy, że ci, którzy przetrwali wojnę, przez lata dbali o pamięć, o tych, którzy zginęli. Dlatego wiemy, kim były osoby, których nazwiska widnieją na płycie przy mogile. Wiemy, gdzie mieszkały, gdzie pracowały, znamy nie tylko okoliczności ich śmieci, ale co najważniejsze, możemy się dowiedzieć, jak wyglądało ich życie – zaznaczył marszałek.
Lokomotywa sławiąca rodzinę Ulmów pojedzie do Berlina
W czwartek na Dworcu Centralnym w Warszawie odbyła się prezentacja lokomotywy PKP z grafikami zapowiadającymi beatyfikację rodziny Ulmów, zamordowanej blisko 80 lat temu przez Niemców za ukrywanie Żydów.
- Uroczystości beatyfikacji mają charakter kościelny, ale to także ważne wydarzenie w historii Polski. Pokazuje ono tragedię jednej z polskich rodzin i bardzo wiele mówi o czasach II wojny światowej. Uroczystości mają uczcić pamięć rodziny polskich męczenników, która za pomoc swoim żydowskim sąsiadom zapłaciła najwyższą cenę, ginąc razem z rodzinami Goldmanów, Didnerów i Grünfeldów. Napisy na tej lokomotywie i wystawa na Dworcu Centralnym będą przypominać tysiącom osób historię rodziny Ulmów, z której wszyscy Polacy mogą być w sposób szczególny dumni - powiedział podczas konferencji prasowej na Dworcu Centralnym Wojciech Kolarski, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP, członek Komitetu Prezydenta RP ds. Obchodów Towarzyszących Beatyfikacji Rodziny Ulmów.
Lokomotywa do 4 września będzie prowadziła składy pociągów PKP IC jadących z Polski do stolicy Niemiec, najpierw na trasie Warszawa Gdańska – Berlin Hauptbahnhof, a następnie na trasie Przemyśl Główny – Berlin Gesundbrunnen.
- Naszym obowiązkiem jest mówić światu prawdę, a prawda jest taka, że za zbrodnie II wojny światowej odpowiadają Niemcy, a Polacy i Żydzi byli nie tylko ofiarami, ale także bohaterami - podkreślił sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych Maciej Małecki.
Proces beatyfikacyjny Ulmów rozpoczął się 17 września 2003 roku. 7 grudnia 2022 roku papież Franciszek podpisał dekret otwierający drogę do ich beatyfikacji. Oficjalne uroczystości odbędą się 10 września 2023 roku w Markowej. To pierwszy raz w historii Kościoła, gdy do godności błogosławionych zostanie wyniesiona cała rodzina.
Źródło: PAP