Nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów Jacek Oleś został odwołany ze stanowiska po wycince kilkuset drzew w Puszczy Świętokrzyskiej. Cięcia zrealizowano na obszarze objętym moratorium, czyli czasowym zakazem wycinki. Lasy Państwowe tłumaczą to "nieporozumieniem" między leśnikami a resortem.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Radomiu odwołała z funkcji nadleśniczego Nadleśnictwa Suchedniów Jacka Olesia. To pokłosie skandalu w Puszczy Świętokrzyskiej, gdzie leśnicy wycięli 770 metrów sześciennych drzew. Według aktywistów część z nich miała nawet 130 lat. Do wyniki doszło pod koniec ubiegłego roku, jednak dopiero teraz sprawa ujrzała światło dzienne.
Skandal polega na tym, że teren ponad 30 hektarów, na których wycięto część drzew, objęty został przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska moratorium. Oznacza to zakaz prowadzenia na tym terenie wycinek. Mimo to, jak tłumaczy Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, doszło do zdewastowania cennych przyrodniczo wyżynnych borów jodłowych Puszczy Świętokrzyskiej.
Czytaj też: Rezerwat przyrody będzie 200 razy większy
- Tu doszło ewidentnie do naruszenia przepisów prawa - oceniła w "Faktach" TVN ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska.
Nadleśnictwo: doszło do nieporozumienia
Według ekologów, to "jeden z ostatnich fragmentów lasów naturalnych w środkowej Polsce". Dlatego na terenie puszczy, tuż obok miejsca, w którym doszło do wycinki, wkrótce powstać ma rezerwat pod nazwą "Bliżyńskie Lasy Naturalne" o powierzchni około trzech tysięcy hektarów. Będzie to jeden z największych rezerwatów przyrody w Polsce, obejmujący tereny naturalne porównywane nieraz do Puszczy Białowieskiej ze względu między innymi na obecność gatunków reliktowych, charakterystycznych dla lasów pierwotnych.
Doniesienia dotyczące wycinki potwierdziły na swojej stronie Lasy Państwowe. Na stronie Nadleśnictwa Suchedniów czytamy, że "wykonane prace z zakresu pielęgnacji lasu na pow. 32,2 ha pod koniec 2024 r. zostały przeprowadzone w oparciu o pisma Ministerstwa Klimatu i Środowiska". Wycięcia drzew broniła w "Faktach" TVN Edyta Nowicka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu. - Wycinka była uzgodniona z Ministerstwem Klimatu i Środowiska, nie było tu żadnej pomyłki. Nadleśnictwo nie odważyłoby się działać bez zgody ministerstwa - przekonywała leśniczka.
W podobnym tonie wypowiadał się dla "Faktów" Jacek Oleś, nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów. - Umowy zostały zawarte przed wprowadzeniem moratorium i zobowiązywały nadleśnictwo do zapewnienia pracy dla Zakładu Usług Leśnych - informował Oleś.
Czytaj też: Park narodowy odzyska ziemię wyrwaną przez rząd PiS dla zakonu. Ale granic nie powiększy
Ostatecznie jednak Lasy Państwowe przyznały, że doszło do "nieporozumienia". W opublikowanym w piątek komunikacie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu czytamy, że prace zrealizowano "na wyłączonym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska obszarze moratorium". "Sytuacja ta wynikła z nieporozumienia dotyczącego trybu uzyskania jednoznacznej zgody na wykonanie prac, które zaistniało pomiędzy MKiŚ a Lasami Państwowymi" - poinformowano.
W zamian za pomyłkę Lasy Państwowe, w porozumieniu z ministerstwem, wyłączyły z użytkowania około 450 hektarów najcenniejszych przyrodniczo drzewostanów, powiększając obszar moratorium. Aby uniknąć w przyszłości podobnych nieporozumień - czytamy w oświadczeniu - dokonano przeglądu procedur oraz sposobu przekazywania informacji.
Łącznie z tytułu moratorium w Nadleśnictwie Suchedniów pozyskiwanie drewna jest wstrzymane na obszarze 6600 hektarów. W całym kraju ograniczenia w gospodarce leśnej obowiązują na obszarze łącznie 94 tysiące hektarów (ok. 1,3 proc. lasów) już od ponad roku. Moratorium obowiązuje w tych lasach, które ministerstwo klimatu uznało za najcenniejsze przyrodniczo.
Nadleśniczy stracił stanowisko
Na tym sprawa się jednak nie kończy, we wtorek Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych poinformowała o odwołaniu ze stanowiska Jacka Olesia, nadleśniczego Nadleśnictwa Suchedniów, który kilka dni wcześniej bronił wycinki. Podkreślono, że w związku z błędami w przepływie informacji, "które przyczyniły się do zaistnienia nieporozumienia w sprawie zakresu i trybu uzyskania zgody na prowadzenie prac w obszarach objętych moratorium", osoba za to odpowiedzialna została ukarana dyscyplinarnie.
"Błędy w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce są niedopuszczalne i nie mogą pozostać bez stanowczej reakcji ze strony DGLP. Oczekuję od leśników większej wrażliwości na ochronę przyrody i oczekiwania społeczne. Dotychczasowy automatyzm i schematyczne działania powinny odejść do lamusa. Otoczenie lasów się zmieniło i niektórzy leśnicy muszą to wreszcie zrozumieć"- ocenił cytowany w komunikacie dyrektor generalny Lasów Państwowych Witold Koss.
"Lasy Państwowe są zdeterminowane, by zniwelować błędy i kierować się zwiększoną wrażliwością. Działamy bowiem w myśl zasady: zero tolerancji wobec działań naruszających ochronę przyrody oraz zrównoważoną gospodarkę leśną" - podkreśliła Dyrekcja Generalna LP.
Władze gospodarstwa poinformowały jednocześnie o odwołaniu ze stanowiska nadleśniczego Nadleśnictwa Chojnów pod Warszawą.
Pielęgnacja czy dewastacja?
Z opublikowanego wcześniej komunikatu wynikało, że leśnicy nie mają sobie wiele do zarzucenia. Nadleśnictwo Suchedniów przekonuje, że "powierzchnie objęte tymi zabiegami to drzewostany sosnowe i jodłowe średniej klasy wieku, które wymagały zabiegów pielęgnacyjnych i sanitarnych w celu zapewnienia bezpieczeństwa i właściwego stanu zdrowotnego". Dodano, że "prace polegały na usunięciu pojedynczych drzew, w tym drzew zamierających, zagrażających bezpieczeństwu osób i mienia".
- To jest jakaś dezinformacja i pustosłowie. Pomijając sam fakt, że cięli w moratorium, to wycięli jodły o wieku około 130 lat, czyli starodrzew. Ciężko mi uwierzyć w nieporozumienie. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się celowa, zła interpretacja korespondencji prowadzonej pomiędzy resortem środowiska a Generalną Dyrekcją Lasów Państwowych. O przedłużeniu obowiązywania na tym terenie moratorium wiedzieli wszyscy, pisano o tym w mediach - powiedział tvn24.pl Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Zdaniem aktywisty leśnicy "sami przyznali się do wycięcia drzew biocenotycznych". - To właśnie te stare, dorodne drzewa z punktu widzenia przyrodniczego są najcenniejsze. To tam żyje dzięcioł białogrzbiety oraz rzadkie i zagrożone wyginięciem chrząszcze - wyjaśnił Ślusarczyk.
Działacze Greenpeace Polska uważają, że dymisja nadleśniczego Olesia była "pokazowa", a "biznes wycinkowy Lasów Państwowych kręci się w najlepsze, mimo obietnicy rządu Donalda Tuska objęcia 20 proc. najcenniejszych lasów zakazem wycinek".
"W tym tygodniu Lasy Państwowe podały informację o przychodach i zyskach za ubiegły rok. Na czysto zarobiły 785 mln złotych. To dwa razy więcej, niż same planowały!" - czytamy w oświadczeniu przesłanym nam organizację. Według wstępnych danych przekazanych w poniedziałek przez Lasy Państwowe zysk tej instytucji za 2024 r. wyniósł blisko 785 mln złotych przy przychodach ze sprzedaży drewna sięgających 11,2 mld zł. W kwietniu ubiegłego roku gospodarstwo szacowało, że planowany zysk ma wynieść około 400 mln złotych.
Rząd chce, żeby leśnicy dołożyli się do ochrony przyrody
W styczniu na stronach rządowych opublikowano projekt noweli o lasach i ochronie środowiska, który zakłada, że Lasy Państwowe corocznie będą przekazywać Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej opłatę zależną od ilości pozyskanego drewna. Pieniądze mają być przekazane na np. wsparcie zadań i celów realizowanych przez parki narodowe czy regionalne dyrekcje ochrony środowiska.
Czytaj też: Wciąż bez rozstrzygnięcia na temat przyszłości Puszczy Białowieskiej. Trwają rozmowy wszystkich stron
Zgodnie z projektem opłata ta ma być progresywna - im więcej pozyskanego drewna, tym będzie ona wyższa. Dyrektor generalny LP Witold Koss informował pod koniec ubiegłego roku, że w 2022 roku LP pozyskały ponad 44 mln metrów sześciennych drewna. Według szacunków w 2024 roku miało być to ponad 40 mln. Z kolei prognoza na 2025 rok mówiła o ok. 38 mln metrów sześciennych.
Projekt nowelizacji przewiduje, że pierwszym rokiem, w którym opłata ma funkcjonować, jest rok 2025. Począwszy od wpłaty za rok 2027 stawka opłaty ma być waloryzowana o wysokość inflacji. Według przewidywań rządu Lasy Państwowe w najbliższych latach będą płacić rocznie na NFOŚiGW około 210-255 mln złotych, a roczne pozyskanie drewna do 2033 roku będzie utrzymywać się na poziomie 35-40 mln metrów sześciennych.
Lasy w Polsce zajmują ponad 9,2 mln ha, z czego ponad 7,3 mln ha zarządzane jest przez Lasy Państwowe. LP są największą w Unii Europejskiej organizacją zarządzającą lasami należącymi do Skarbu Państwa, gospodarują na jednej czwartej powierzchni Polski i zatrudniają około 26 tys. osób.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Pracownia na rzecz Wszystkich Istot