Krystian Broll był w stanie agonalnym, Andrzej D. zmarł. Obaj byli pacjentami szpitala psychiatrycznego w Rybniku i, według adwokata i rzecznika praw pacjenta dostawali zwiększoną dawkę leków. Ruszyło śledztwo w tej sprawie. Dotyczy narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Śledztwo, dotyczące pacjentów szpitala psychiatrycznego w Rybniku prowadzi prokuratura okręgowa w Częstochowie. Jej rzecznik Tomasz Ozimek: - Tak zdecydował prokurator apelacyjny z Katowic na wniosek adwokata jednego z pacjentów.
Piotr Wojtaszak, adwokat Krystiana Brolla nie chciał, by sprawa toczyła się w rybnickiej prokuraturze, bo ta współpracuje z biegłymi psychiatrami z rybnickiej lecznicy.
- Współpracują z nimi również prokuratorzy katowiccy, dlatego sprawa trafiła do nas. My korzystamy z opinii psychiatrycznych lekarzy szpitali w Lublińcu, Krakowa i Łodzi - wyjaśnia Ozimek.
Śledztwo ma trzy wątki, z czego dwa dotyczą narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - Wskutek zmiany farmakoterapii, czego następstwem w jednym przypadku była śmierć - mówi Ozimek.
Niedopuszczalne praktyki
Wojtaszak złożył zawiadomienie o usiłowaniu zabójstwa Krystiana Brolla przez jedną z ordynatorów szpitala. - Przez półtora tygodnia podawała mu dawkę leków zwiększoną wielokrotnie. Pan Broll pod koniec tej terapii leżał nieruchomo w łóżku. Był w agonalnym stanie – mówił portalowi adwokat.
Doszło do tego w styczniu 2010 roku, Broll był wtedy czwarty rok w rybnickim szpitalu na przymusowym leczeniu, tzw. detencji. Odwiedziła go siostra i zauważyła, że brat słania się na nogach i nie potrafi mówić. Pielęgniarka miała wyjaśnić kobiecie, że w organizmie pacjenta skumulowały się leki psychotropowe.
Broll mówił nam, że "zalekowanie pacjenta", "zintesyfikowane leczenie" czy "karna lekoterapia" to jedna z metod, obok totalnej inwigilacji i braku spacerów, na wydobycie z pacjenta przyznania się do faktu choroby i dokonania czynu zabronionego.
Wojtaszak podkreślał, opierając się na sprawozdaniu rzecznika praw pacjenta w rybnickim szpitalu, że podejrzewana przez niego ordynator próbowała na różny sposób pozbyć się Brolla ze swojego oddziału.
Dyrekcja szpitala psychiatrycznego zaprzeczała: - W Państwowym Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Rybniku nie stosuje się i nigdy nie stosowało się "karnej lekoterapii" czy też tzw. "zalekowania pacjentów". Praktyki takie są absolutnie niedopuszczalne.
Częstochowska prokuratura zmieniła kierunek śledztwa, bo, jak mówi Ozimek, na tym etapie nie ma podstaw do podejrzewania usiłowania zabójstwa.
Drugi, podobny wątek narażenia na utratę życia lub zdrowia dotyczy Andrzeja D. 55-letni pacjent rybnickiego szpitala w październiku zeszłego roku trafił na OIOM do innej lecznicy z zatrzymaniem akcji serca i tam po miesiącu zmarł, nie odzyskując przytomności. Zawiadomienie w tej sprawie złożył do prokuratury rzecznik praw pacjenta rybnickiego szpitala.
Przetrzymany co najmniej rok
W tym samym śledztwie częstochowska prokuratura zbada sprawę Stanisława Belskiego. Mężczyzna spędził na detencji w rybnickim psychiatryku 8 lat za kradzież kilki paczek kawy. Wyszedł na wolność w lutym tego roku.
W trakcie procesu adwokat podnosił, że jego klient nie powinien być zamknięty przynajmniej od listopada 2013 roku, kiedy to zmieniła się kwalifikacja czynu zabronionego. Wartość rzeczy,z a kradzież której można sprawcę zamknąć, wzrósł z 250 zł do 437,9 zł. A Belski, według ochroniarzy sklepu i sądu, nakradł za 335 zł.
Prokuratura sprawdzi teraz, czy Belski przez ponad rok był niesłusznie pozbawiony wolności, czy prokuratorzy i sędziowie z Krakowa Podgórza, którzy orzekali mu detencję, nie przekroczyli swoich uprawnień.
Co ciekawe, zawiadomienia w sprawie Belskiego nie składał adwokat. - Śledztwo zostało wszczęte z urzędu - mówi Ozimek.
Walczą o odszkodowania
Wojtaszak walczy w sądzie o odszkodowania dla Brolla oraz Feliksa Meszki. Pierwszy spędził w rybnickim szpitalu 8 lat, drugi 11. Obaj za rzekome groźby karalne, których nigdy im nie udowodniono. Nie mieli procesu.
Po wyjściu na wolność zastali zrujnowane mieszkania, chorują.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice