Były europoseł, były poseł, syn znanego na Śląsku lekarza i polityka startował z ostatniego miejsca na liście Konfederacji w swoim okręgu. Inaugurując kampanię, zapowiadał, że będzie "blokować głupie pomysły". Według sondaży miał mandat. Ostatecznie przegrał o włos, a dokładnie o 49 głosów.
Sądząc po wynikach wyborów do Parlamentu Europejskiego, Konfederacja najwięcej zwolenników ma w województwach: mazowieckim, małopolskim, wielkopolskim i śląskim. Startujący w okręgu obejmującym województwo śląskie z ostatniego miejsca Dobromir Sośnierz zdobył 49 504 głosów, zaledwie 49 mniej od jedynki, czyli Marcina Sypniewskiego. Obaj zostawili daleko w tyle pozostałych kandydatów.
Jeszcze w poniedziałek rano media podawały, że Sośnierz będzie w europarlamencie. Konfederacja jednak weźmie na Śląsku jeden mandat i będzie to mandat dla Sypniewskiego, 45-letniego prawnika z Katowic.
Przegrał parlament i europarlament
Dobromir Sośnierz to syn Andrzeja Sośnierza, znanego na Śląsku lekarza i polityka, związanego z PiS. Sośnierz junior przerósł ojca sławą, głównie za sprawą kontrowersyjnych wypowiedzi.
Był już przez moment w europarlamencie w latach 2018 - 2019. Ale nie głosami wyborców. Objął mandat po rezygnacji Janusza Korwin-Mikkego. Potem był posłem. Próbował przedłużyć kadencję, ale w ostatnich wyborach parlamentarnych nie zdobył mandatu.
Inaugurując tegoroczną kampanię do PE, mówił w kwietniu: - Po to tam jedziemy, żeby blokować te głupie pomysły, może cofnąć niektóre głupoty, które już zostały przegłosowane. Po prostu Polska zawsze na wszystko się zgadza. Polska delegacja nie działa w imieniu polskiej racji stanu. Posłowie Lewicy, posłowie Platformy czy Trzeciej Drogi często głosują za rzeczami, które są jawnie szkodliwe dla Polski. Nakładanie sankcji na Polskę, czy to tych oficjalnych, czy tych, które nie są nazywane sankcjami, ale Zielonym Ładem i mają skutek dla gospodarki podobny. Po prostu nie będziemy się na to godzić - zapowiadał.
Dobromir Sośnierz o migrantach
W październiku 2023 roku w programie "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu Zet, w trakcie dyskusji o migrantach, powiedział, że prowadzona jest "absurdalna polityka wyławiania imigrantów z Morza Śródziemnego".
Co on by zrobił w takiej sytuacji? - Oddaje się strzały ostrzegawcze i musisz zawrócić - odparł.
Strzelałby w powietrze? - W powietrze albo nie w powietrze. Zależy, jak reaguje intruz. Strzelałbym tam, gdzie trzeba - mówił.
- Straż graniczna jest po to, żeby nie dopuścić do tego, by intruz przedarł się przez granicę. W tym celu wybiera odpowiednie środki, żeby zatrzymać tego intruza. Najpierw go ostrzega, potem strzela w powietrze, a potem strzela w intruza, jeśli trzeba. Na tym polega poważna ochrona granic - wyjaśniał. Podkreślił, że "żadne poważne państwo nie pozwala się intruzom przedostawać" przez jego granice.
Prowadzący zapytał polityka Konfederacji, czy gdyby był ministrem spraw wewnętrznych, kazałby strzelać do migrantów na granicy polsko-białoruskiej. - Jeśli to będzie konieczne, to tak. Jeśli będzie to konieczne, to nie wyłączając strzelania. Oczywiście jest to ostateczność - odpowiedział.
Dopytywany, czy tak samo decydowałby w sprawie kobiet i dzieci, powiedział: - A dlaczego kobiety mają być wyłączone... Jest równouprawnienie, jeżeli kobieta łamie prawo, to powinna być traktowana tak jak mężczyzna.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jarek Praszkiewicz/PAP