- Policjanci będą bać się interweniować - policyjny związkowiec komentuje wyrok, jaki usłyszał tyski funkcjonariusz. Sąd skazał go na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu i dwuletni zakaz wykonywania zawodu za to, że część pocisku, który wystrzelił, trafiła w twarz kibica. Stało się to podczas awantury na peronie kolejowym.
Osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu, 10 tys. zł zadośćuczynienia i dwuletni zakaz wykonywania zawodu - taki wyrok usłyszał Tomasz K., policjant z katowickiego oddziału prewencji za zranienie szalikowca w trakcie interwencji na dworcu PKP w Tychach.
O sprawie pierwsza napisała "Gazeta Wyborcza".
Dostał w nos i padł na peron
Sprawa dotyczy zdarzenia z 1 czerwca 2013 roku. Tego dnia w meczu I ligi Cracovia podejmowała GKS Tychy. Przez Tychy przejeżdżało pociągiem dwustu szalikowców. W nocy na stacji zaczęli krzyczeć przez okna: "Zawsze i wszędzie policja j... będzie"
Policjanci wrzucili do jednego z wagonów gaz łzawiący. Pasażerowie wybiegli na peron. Część pseudokibiców miała wtedy obrzucać mundurowych kamieniami. Tomasz K. wystrzelił w górę nabój hukowy.
To ostrzegawcza amunicja. - Nabój ma zatyczkę filcową, której lotu nie da się przewidzieć. Zależy np. od wiatru - powiedział TVN 24 Łukasz Celiński ze śląskiej policji.
Warunki atmosferyczne zdecydowały, że zatyczka naboju Tomasza K. trafiła w nos przechodzącego peronem Krzysztofa T., jednego z kibiców. Otumaniony i zakrwawiony padł na ziemię, kolega przewiózł go taksówką do szpitala.
Nie mógł celować w kibica
Początkowo to Krzysztof T. miał zarzut czynnej napaści na policjanta, ale prokuratura umorzyła śledztwo. Wtedy T. prywatnie oskarżył K. o przekroczenie uprawnień.
Nie pomogły wyjaśnienia policjantów, że sytuacja była dynamiczna, że w ich stronę leciały kamienie, a jeden z szalikowców zamierzał rzucić butelką.
Nie pomogły też ustalenia biegłego z balistyki, który twierdził, że policjant nie mógł celować do pokrzywdzonego, bo wtedy tamten miałby poważniejsze obrażenia.
Decydującym dowodem dla sądu było nagranie z komórki jednego z szalikowców. Sędzia nie dopatrzyła się niebezpiecznych przedmiotów w otoczeniu poszkodowanego, nie usłyszała też okrzyku "stój, policja".
Apelacja będzie
Jak ustaliła "Wyborcza", Tomasz K. przed wstąpieniem do policji brał udział w wojskowych misjach NATO w Jugosławii, Bośni i Serbii.
- To groźny wyrok. Policjanci będą bali się teraz interweniować - powiedział TVN 24 Rafał Jankowski, wiceprzewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Katowicach. - Służba będzie wspierać policjanta. Wykonywał czyjeś polecenia. Nie może być akcji pt. "Policjancie, broń się sam" - dodaje.
Wyrok nie jest prawomocny, obrońca Tomasza K. już złożył apelację.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice/ Gazeta Wyborcza