Kombajn drążący nowy chodnik, dzięki któremu ratownicy chcą dotrzeć do dwóch górników zaginionych po wstrząsie w kopalni Wujek, pokonał w nocy z poniedziałku na wtorek kolejne 12 metrów - podał we wtorek Katowicki Holding Węglowy (KHW), do którego należy kopalnia.
Z kolei wiertnica wykonująca otwór z powierzchni, posunęła się w nocy aż o 146 metrów, osiągając głębokość ponad 390 metrów. Już teraz wiadomo jednak, że wiertło natrafiło na skały, więc tempo prac w porównaniu z tym, co udało się zrobić w nocy, najprawdopodobniej na pewien czas się zmniejszy.
- Nie wiemy, jakie mogą być uskoki, jakie mogą być pustki, gdzie może podchodzić woda, co też może spowodować przedłużenie robót - mówi rzecznik KHW, Wojciech Jaros.
"Kamera ze światłem nie może być większa, niż 13,5 cm"
Na czym polega sam mechanizm odwiertu? - Najpierw wchodzi wiertło, które wykonuje odwiert. Potem trzeba to wiertło wycofać, wprowadzić rury, sprawdzić, czy rzeczywiście są one pionowo, a następnie zacementować. To jest dosyć ciekawa technologia, bo otwór jest zawsze głębszy, niż dochodzące rury - tłumaczy rzecznik KHW.
Zauważa, że przechodzący przez rury cement jest stłoczony od góry korkiem z tworzywa sztucznego. - Wypycha rurę z boku, chwyta ją i utwardza w tym miejscu, w którym się znajduje. Potem trzeba poczekać, aż cement stężeje i znowu wiercenie, przewiercenie przez korek i tę odrobinę cementu, która tam jeszcze jest i pójście dalej w dół - dodaje.
Przez otwór, który powstaje z powierzchni do miejsca, w którym powinni znajdować się zaginieni górnicy, wprowadzona ma zostać m.in. kamera. - Nie może być większa, niż 13,5 cm, bo rura na dole będzie miała niecałe 14 centymetrów średnicy. Po pierwsze, musi być więc mała. Po drugie, musi być bardzo czuła – żeby przy złych warunkach oświetleniowych była w stanie coś wyłapać - mówi Wojciech Jaros.
Informuje, że na dziś zaplanowano "oglądanie jednej z kamer oraz sprawdzanie, na ile ona może się sprawdzić".
Wcześniej przedstawiciele Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi zadeklarowali, że mogą pomóc w akcji. Łódzkie Wodociągi mają jedyne w Polsce urządzenie do telewizyjnej inspekcji studni głębinowych, które może pracować do głębokości tysiąca metrów. - Bardzo dużą zaletą tej kamery jest to, że można wprowadzić ją do otworu, który ma niewielką średnicę - do 10 cm. Obiektyw kamery obraca się wokół własnej osi. Można ją wykorzystać w akcji ratunkowej - mówi Miłosz Wika z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi.
Kombajn drąży chodnik
Niezależnie od odwiertu z powierzchni, pod ziemią cały czas pracuje 30-tonowy kombajn.
- Jeżeli będzie trzeba ewakuować górników, na co mamy nadzieję, będzie to można robić jedynie tą drogą, którą wykonuje kombajn - mówi Wojciech Jaros.
Wyklucza tym samym wydobycie górników poprzez poszerzenie dotychczasowego odwiertu, wykonywanego z powierzchni. – W Chile dopiero za którymś razem trafiono (w miejsce, w którym byli górnicy-red.) – tłumaczy Jaros.
Zauważa też, że kombajn - w przypadku konieczności wiercenia kolejnego otworu - szybciej dotrze do zagonionych, niż wiertnica.
30-tonowy kombajn pracuje ze średnią prędkością 12-13 metrów na dobę. Jest na wysokości 186. metra.
- Ratownikom zostało jeszcze do przekopania się ponad 300 metrów. To jest o tyle trudne i skomplikowane, że trzeba pracować w ekstremalnych warunkach. Pracują tam tylko ratownicy - osiem pięcioosobowych zespołów, które na zmianę non stop pracują przez całą dobę i za tym kombajnem robią specjalne zabudowy, żeby się to wszystko nie zawaliło - relacjonuje reporter TVN24, Jerzy Korczyński.
11. doba poszukiwań
Trwająca jedenastą dobę akcja to następstwo wstrząsu, do którego doszło 18 kwietnia w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek, znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Wstrząs był skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się.
Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża. Zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Dlatego zdecydowano o drążeniu nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, i wykonaniu pionowego odwiertu, który umożliwi szybsze sprawdzenie niedostępnego rejonu.
Kombajn pracuje na dole, wiertnica na powierzchni
Używany do drążenia chodnika kombajn rozpoczął pracę pod ziemią w środę. Po zwiezieniu urządzenia pod ziemię i zmontowaniu go w pobliżu rejonu akcji ratownicy dotarli nim do miejsca, w którym musieli już skręcić w prawo i zacząć wiercenie w węglu. Po pewnym czasie skręcili w lewo, tak by drążony chodnik przebiegał równolegle do dwóch istniejących wyrobisk.
Otwór wykonywany przez wiertnicę ma się kończyć w okolicy skrzyżowania chodnika podścianowego i przecinki (czyli wyjścia ze ściany). W tamtym rejonie - na podstawie ustaleń dotyczących ostatnich chwil przed wstrząsem – z dużym prawdopodobieństwem mogą znajdować się poszukiwani. Ze względu na zabudowane w ścianie i wokół niej urządzenia to też jedyne miejsce, gdzie jest możliwość dowiercenia się. Ratownicy chcą tą drogą spuścić na dół kamerę, ewentualnie wodę i żywność.
Wstrząs i akcja ratownicza wyłączyły jedną ścianę z wydobycia. Ruch Śląsk wydobywa obecnie węgiel na dwóch ścianach – na poziomie 865 m i 1050 m.
Jeśli zchcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: NS / Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN