Reporter TVN24 usiadł za kierownicą z alkogoglami, które imitują stan z dwoma promilami alkoholu we krwi. Praktycznie od razu doprowadził do kolizji, na szczęście tylko na placu manewrowym.
Eksperyment z alkogoglami przeprowadziliśmy na placu manewrowym Wojewódzkiego Ośrodku Ruchu Drogowego w Katowicach. Jerzy Korczyński, reporter TVN24 próbował wykonać podstawowe manewry z egzaminu na prawo jazdy – jazdę po łuku do przodu i do tyłu.
– Widzę tylko jakieś linie, plus minus – mówił dziennikarz. A prowadzony przez niego samochód od razu, przy pierwszej próbie, trafia w słupek. Jazda na wstecznym również kończy się natychmiastowo.
– To imitacja tego, z czym się pan może spotkać mając co najmniej 2 promile – komentuje inspektor Włodzimierz Mogiła ze śląskiej policji, który cały czas siedzi na fotelu pasażera i pilnuje bezpieczeństwa.
"To powinno być nazywane zabójstwem"
– Kierowca, który spowodował ten tragiczny wypadek ze środy, miał ponad dwa promile, czyli generalnie widział tyle samo, co pan – mówi Mogiła w rozmowie z reporterem. – Nam policjantom wydaje się, że powinno się klasyfikować tego rodzaju zachowania na równi z zabójstwem. Jeśli ktoś, kto wie, jak alkohol na niego wpływa, nadal prowadzi samochód i powoduje tak wielką tragedię, jego zachowanie powinno odpowiadać klasyfikacji prawnej zabójstwa – dodaje.
Mateusz S. - sprawca tragicznego środowego wypadku w Kamieniu Pomorskim, do którego nawiązuje policjant - wjechał w grupę pieszych, zabijając 6 osób i raniąc dwoje dzieci. Usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Według prokuratury, wstępne wyniki badań wykryły w organizmie mężczyzny obecność alkoholu, marihuany i amfetaminy.
Według danych policji, w województwie śląskim zatrzymano w zeszłym roku około 15 tys. pijanych kierowców. W 2013 doszło w tym regionie do 400 wypadków z ich udziałem.
Autor: pw/roody / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Szymon Sawaściuk