Rozszerza się strajk pracowników Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów, który trwa od czwartkowego poranka w rybnickiej kopalni Chwałowice. Do 66 górników, którzy strajkują od rana 700 metrów pod ziemią, dołączyli ich koledzy z drugiej zmiany. Powodem spontanicznego protestu jest opóźniająca się wypłata wynagrodzeń.
Górnicy zatrudnieni w Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów w Mysłowicach - zewnętrznej firmy, wykonującej prace w kopalni Chwałowice protestują, ponieważ na ich konta nie wpłynęły listopadowe wynagrodzenia. Termin płatności upłynął 10 grudnia.
Nie wyjadą aż do skutku
Zarządy Kampanii Węglowej oraz KPRGiBS zapewniły, że wynagrodzenia zostały wpłacone z jednodniowym opóźnieniem. Górnicy jednak twierdzą, że otrzymali jedynie część należnych pieniędzy i zapowiadają kontynuowanie strajku.
- Górnicy do dzisiaj nie dostali wynagrodzeń za listopad i przypuszczam, że dopóki ich nie zobaczą, z dołu nie wyjadą - mówi szef Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności", Dominik Kolorz. - Górnicy nie będą również zadowoleni, gdy dostaną 600 czy 700 zł wypłaty, a jest obawa, że wynagrodzenie nie będzie wypłacone w całości - dodaje.
Strajk w KWK Chwałowice rozpoczął się w czwartek o 6 rano, gdy pracownicy nie wyjechali na powierzchnię po zakończeniu swojej zmiany. O godzinie 14 do strajkujących dołączyli górnicy z drugiej zmiany, którzy również postanowili pozostać w swoich miejscach pracy. Łącznie ponad 100 górników zatrudnionych w mikołowskim konsorcjum strajkuje na głębokości 700 metrów.
- Decyzja o tym, jak długo potrwa protest należy do osób, które podjęły akcję strajkową - mówi Dominik Kolorz. - I nie ma co im się dziwić, bo chyba nikt w Polsce nie urządziłby świąt za 700 złotych - dodaje.
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Andrzej Kuberski