Strażacy ochotnicy z Siewierza-Piwoni (województwo śląskie) nie mają prądu, zasilanie wyłączyła im elektrownia z powodu nieopłaconych rachunków. Druhowie organizują zrzutkę. Burmistrz twierdzi, że gmina pokrywa około połowę rachunków za prąd, a za obecne tarapaty jednostki obwinia samych strażaków i ich "złe zarządzanie". Ci uważają zarzuty za niesprawiedliwe.
Karol Wilczek jest prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej (OSP) w Siewierzu-Piwoni. Opowiada, że zarządzana przez niego jednostka od początku maja nie figuruje już w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. - Jeszcze niedawno mieliśmy siedem, osiem wyjazdów miesięcznie. Niestety rosły nasze problemy ze skompletowaniem sprzętu, dlatego na nasz wniosek zostaliśmy wykreśleni z systemu - opowiada prezes w rozmowie z TVN24.
Od tygodnia sytuacja jednostki stała się jeszcze bardziej dramatyczna: z powodu nieopłaconych rachunków za prąd (zaległości wynoszą około pięciu tysięcy złotych), została ona odcięta od zasilania. W garażu stoją bezczynnie dwa wozy bojowe i sprzęt strażacki.
- Wyjechać nie ma jak, bo brama działa na prąd. Strażaków też nie można zwołać na akcję, bo bez zasilania nie można uruchomić syreny alarmowej - relacjonuje strażackie skargi Piotr Borowski, reporter TVN24 zajmujący się sprawą.
Poza możliwościami
Jednostka ma swoją własną remizę, do której działania dokłada się gmina. Burmistrz Siewierza Zdzisław Banaś mówi przed kamerą TVN24, że samorząd płaci za utrzymywanie gotowości bojowej strażaków ochotników, czyli - jak twierdzi - pokrywa około połowy rachunków za prąd.
- Gmach należy do OSP, a nie do gminy, dlatego nie można od niej oczekiwać, że z własnego budżetu będzie w pełni finansować jego działanie. Mogę jedynie zapewnić, że jednostka dostaje wyższe środki niż wiele innych jednostek w okolicy. Problemem jest jednak złe zarządzanie - ocenia burmistrz.
Twierdzi, że strażacy ochotnicy z Piwoni są źle oceniani przez Państwową Straż Pożarną. - Stan techniczny budynku jest coraz gorszy. Zdaję sobie sprawę, że Ochotnicza Straż Pożarna może mieć problemy z jego utrzymaniem. Problem polega na tym, że sytuacja prawna obiektu jest skomplikowana i przekazanie go w dyspozycję gminy nie jest możliwe - mówi burmistrz.
"Skomplikowana sytuacja" - jak wyjaśnia burmistrz - polega na tym, że gmach OSP powstał na działce należącej do Wspólnoty Leśno-Gruntowej w Siewierzu. Przed ewentualnym przekazaniem budynku gminie strażacy musieliby uregulować kwestie związane z własnością gruntu.
Efekt domina
Strażacy uważają, że zarzuty burmistrza nie są sprawiedliwe. Argumentują, że długo samodzielnie udawało im się utrzymywać płynność finansową. Pomieszczenia remizy były wynajmowane na różne imprezy. Stabilność finansowa została utracona między innymi wskutek pandemii COVID-19. Skończyły się imprezy, a razem z nimi wpływy do kasy.
- Próbowaliśmy remontować gmach, ale sytuacja jest coraz gorsza. A im gorszy stan budynku, tym mniej chętnych do wynajmowania - opowiada.
Strażacy próbują uzbierać pieniądze na zapłacenie zaległości finansowych. W tym celu uruchomili internetową zbiórkę. Natomiast gmina chce zainstalować oddzielne liczniki dla części remizy, która wykorzystywana jest do działań ratowniczo-gaśniczych. - Dzięki temu samorząd mógłby pokrywać koszty związane z ochroną przeciwpożarową bez finansowania podmiotu od niego niezależnego - mówi burmistrz.
Prezes OSP podkreśla, że pomysł mu się podoba. Ma jednak wątpliwości, czy uda się go wdrożyć w życie.
- Według naszej wiedzy, wymagałoby to zmiany instalacji, która pochłonęłaby kilkadziesiąt tysięcy złotych - uważa prezes Karol Wilczek.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź