Mężczyzna świadczący usługi seksualne w mieszkaniu służbowym parafii w Dąbrowie Górniczej stracił tam przytomność. Nie wpuszczono do niego ratowników, dlatego sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy nikomu nie postawili zarzutów, bo czekali na opinię biegłych lekarzy dotyczącą stanu zdrowia pokrzywdzonego. Ta jest już gotowa.
Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej prowadzi śledztwo w sprawie nieudzielenia pomocy mężczyźnie, który stracił przytomność w mieszkaniu służbowym parafii pw. NMP Anielskiej w Dąbrowie Górniczej. Chociaż od zdarzenia minął już ponad miesiąc, nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów. Śledczy czekali na opinię biegłych lekarzy, dotyczącą stanu zdrowia pokrzywdzonego. Jest gotowa, ale na razie prokurator prowadzący sprawę nie udziela informacji o jej treści. - Opinia jest analizowana i nie jest wykluczone, że będzie wymagała uzupełnienia - przekazał nam Waldemar Łubniewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu.
Kuria wskazała winnego
Sprawa stała się głośna, ponieważ pokrzywdzony miał zajmować się świadczeniem usług seksualnych i był goszczony przez księdza. Gdy stracił przytomność, wezwano do niego pogotowie, ale nie wpuszczono ratowników. Interweniowała policja. Do zdarzenia doszło pod koniec sierpnia. Trzy tygodnie później wybuchł skandal, gdy sprawę ujawniła "Gazeta Wyborcza".
Diecezja sosnowiecka powołała specjalną komisję, która zbadała okoliczności i wydała raport, następnie skierowała go do Watykanu. Jako winnego wskazała Tomasza Z., jednego z wikarych parafii. To on miał zorganizować seksparty na plebanii. Nazwisko księdza padło podczas mszy
Ksiądz dziwił się, że Kościół przeprasza "za wydarzenia, które się nie wydarzyły".
Ksiądz bronił się w oświadczeniu, wysłanym do "Wyborczej", że doniesienia medialne mijają się z prawdą i nazwał sprawę atakiem na Kościół. To mu jednak nie pomogło. Biskup diecezji sosnowieckiej Grzegorz Kaszak odsunął go od ołtarza, pozbawił wszystkich funkcji i urzędów. Wikaremu grozi nawet wydalenie ze stanu duchownego, o czym kuria informowała w ostatnim komunikacie.
Biskup przepraszał za zdarzenie parafian. Nikt dotąd nie przeprosił pokrzywdzonego.
Ksiądz Z. w oświadczeniu dla "Wyborczej" napisał: "Stanowczo sprzeciwiam się temu, abym świadomy niebezpieczeństwa utraty życia człowieka, nie chciał podjąć kroków w celu jego ratowania". Dodał, że dziwi go "postawa przepraszania przez niektóre osoby i instytucje za rzeczy i wydarzenia, które się nie wydarzyły".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Google Street View