Filipa nosi mama. Codziennie po jedenastu schodach do bloku w tę i z powrotem od pięciu lat. Urzędnicy nie mogli znaleźć miejsca na podjazd, więc aktywiści zorganizowali zrzutkę na windę. Zebrali w kilka dni 44 tysięcy złotych. Wtedy urzędnicy znaleźli kable pod planowanym fundamentem.
Blok komunalny w Rybniku zbudowano dla ludzi pełnosprawnych, młodych i zdrowych. Prowadzi do niego jedenaście schodów. Nikt nie przewidział, że w 2013 roku zamieszka tutaj Justyna Stolp z synem Filipem, który urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Chłopiec nie porusza się samodzielnie, w tym roku skończy 13 lat, jest coraz cięższy.
Pani Justyna nosi go po jedenastu schodach sama codziennie. Rano, odwożąc Filipa na rehabilitację i po południu, gdy wracają do domu.
W lutym tego roku rybnicki radny i aktywista Mariusz Wiśniewski zorganizował internetową zrzutkę na windę dla Filipa, bo urzędowo nie dało się załatwić problemu. Marzył, by podarować ją na 33 urodziny mamy chłopca.
Udało się. Ludzie zebrali 44 tysiące złotych, czyli 122 procent, bo potrzebne było 33 tysiące. I wyrosły kolejne urzędnicze schody.
Lista, czego się nie dało
1. Rampa
- Rampy nie dało się zrobić ze względów terenowych. Z jednej strony na drodze stoi hydrant, który pewnie dałoby się przestawić, ale zajęłoby to dużo czasu. Z drugiej strony jest ściana bloku, który jest tak zbudowany, że jego poszczególne segmenty wysuwają się względem siebie - wyjaśniał nam Artur Gliwicki, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Rybniku.
2. Winda za pieniądze samorządowe
- Gliwicki: - Nie dało się z powodów finansowych. Została ujęta w projekcie budżetu miasta w zeszłym roku, ale ostatecznie nie została zaakceptowana.
3. Winda za pieniądze ze zbiórki
Po lewej stronie schodów, tam gdzie urzędnicy deklarowali za miejskie pieniądze wykonać fundament pod windę, odkryli teraz uzbrojenie, które wyklucza budowę.
Kabli nie ma po prawej stronie, ale jest okno sąsiadki. Gdy pani Justyna z synem korzystaliby z windy, potencjalnie zaglądaliby do tego mieszkania. Dlatego konieczna była zgoda kobiety. Jak mówi Gliwicki, nie zgodziła się.
Deklaracja: pięć tygodni
Artur Gliwicki zaproponował Justynie Stolp rozkładaną platformę elektryczną, nie wymagającą fundamentu, która wjeżdżałby po schodach - często spotykamy takie urządzenie na dworcach. Ale kobieta nie zgodziła się, bo obawiała się, że nie poradzi sobie z jej rozkładaniem.
Przez chwilę rozważano rampę z drugiej strony bloku, prowadzącą wprost z balkonu pani Justyny. Ale wtedy trzeba by było uzyskać zgodę wielu sąsiadów, którzy mają tam swoje balkony.
Ostatecznie wrócono do windy. Można ją zbudować dalej od schodów na lewo, gdzie fundament nie kolidowałby z podziemnymi kablami i doprowadzić do bramy bloku pomostem. Gliwicki zapewnia, że pomost zbudują już z własnych pieniędzy.
Na tym rozwiązaniu na razie stanęło.
- Projekt i uzgodnienia powinny być gotowe za dwa tygodnie. Wniosek o pozwolenie na budowę zwykle rozpatrywany jest w ciągu dwóch miesięcy, ale poprosiłem prezydenta miasta, by potraktować sprawę priorytetowo i mam zielone światło. Pozwolenie powinno być za kilka dni od złożenia wniosku. Budowa powinna potrwać kolejne dwa tygodnie - wylicza Gliwicki.
- Czyli za pięć tygodni winda będzie gotowa? - dopytuję.
Gliwicki: Tak.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Wiśniewski