Śledczy mają świadka i nagranie z monitoringu, zatrzymali podejrzanego o gwałt w momencie, kiedy stał z rozpiętymi spodniami nad częściowo nagą kobietą. 36-latek nie przyznaje się do przestępstwa. Został tymczasowo aresztowany.
Do przestępstwa gwałtu miało dojść w poniedziałek, 25 stycznia w Rudzie Śląskiej. Według ustaleń śledczych, 34-letnia kobieta i 36-letni mężczyzna jechali autobusem. Oboje wysiedli na tym samym przystanku w dzielnicy Chebzie.
W tym samym czasie przez dzielnicę przejeżdżał pociąg. Gdy mijał stację, pasażerka zauważyła przy budynku dworca mężczyznę, który zmuszał kobietę do obcowania płciowego. Tak odczytała scenę, rozgrywającą się za oknem pociągu i powiadomiła policję.
Powiedział, że odprowadzał ją na dworzec
Na miejsce przyjechał patrol. - Przyłapali mężczyznę na gorącym uczynku, miał jeszcze rozpięte spodnie i stał nad leżącą, rozebraną od pasa kobietą - mówi Arkadiusz Ciozak, rzecznik policji w Rudzie Śląskiej.
Okazało się, że to pasażerowie autobusu: 34-latka i 36-latek. Mieszkaniec Bytomia zaprzeczył, że zgwałcił kobietę. Wyjaśnił policjantom, że pomagał jej wysiąść na przystanku i odprowadził na dworzec. - Ona była nieprzytomna z powodu stanu nietrzeźwości i nic nie pamiętała - mówi Ciozak.
Ale śledczy, prócz tego, że przyłapali 36-latka na gorącym uczynku i mieli świadka, zdobyli jeszcze jeden dowód przeciwko 36-latkowi. - Zabezpieczyliśmy nagranie z monitoringu. Kamera zarejestrowała przestępstwo - dodaje rzecznik.
Zebrany materiał dowodowy pozwolił sądowi na podjęcie decyzji o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny. Za popełnione przestępstwo grozi mu do 12 lat więzienia.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: GoogleMaps