Prokuratura Rejonowa w Tychach bada sprawę śmierci 2,5-letniego chłopca, który miał duszności i wysoką temperaturę. Lekarz stwierdził u niego wcześniej przeziębienie. Sekcja zwłok nie wskazała przyczyny zgonu, konieczne są dodatkowe badania.
Chłopiec 15 października trafił do lekarza w Tychach, ponieważ miał duszności i gorączkę w granicach 37-38 stopni. Pediatra stwierdził przeziębienie i przepisał dziecku leki.
- To były leki typowo dziecięce, stosowne do stanu dziecka, a rodzice zapewnili, że podawali je w przepisanych dawkach. Zabezpieczyliśmy te leki – powiedziała Agata Słuszniak z Prokuratury Rejonowej w Tychach.
Mimo to następnego dnia stan chłopca pogorszył się. Wróciły duszności, zaczął sinieć. Lekarz pogotowia podjął w domu reanimację, dziecka jednak nie udało się uratować.
Zabezpieczono leki
- Na miejscu dokonaliśmy oględzin, zabezpieczyliśmy opakowania z lekami. Wykluczyliśmy też, by jakikolwiek związek ze śmiercią dziecka miało zatrucie tlenkiem węgla – mówi prokurator.
Sekcja zwłok nie pomogła w określeniu przyczyny zgonu, ale pozwoliła wykluczyć urazy zewnętrzne, wewnętrzne czy widoczne objawy chorobowe na ciele dziecka.
Będą dodatkowe badania
Żeby odpowiedzieć na pytanie, co było przyczyną śmierci chłopczyka prokuratura zleci badania histopatologiczne i toksykologiczne. Ich wyniki będą znane za miesiąc lub dwa. W najbliższym czasie powinno również dojść do przesłuchania lekarza, do którego trafił chłopiec.
Jak mówi Słuszniak, śledczy badają dwie hipotezy. Pierwsza: mogła ujawnić się choroba lub wada dziecka, o której wcześniej nie było wiadomo. Druga: popełniono błąd w sztuce medycznej, lekarz postawił błędną lub zbyt powierzchowną diagnozę.
– Warunkiem przekształcenia śledztwa w fazę "przeciwko" będzie udowodnienie bezpośredniego związku przyczynowego pomiędzy błędną diagnoza a śmiercią dziecka – dodaje prokurator.
Autor: pw/par / Źródło: TVN24 / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice