Zgłoszenie było o 17.48. Noworodek tracił oddech. Miejsce: Porąbka, wieś w górach. Wysłano pogotowie lotnicze. Pierwsi na miejscu byli jednak miejscowi strażacy ochotnicy. Dojazd na quadzie zajął im siedem minut. Dwutygodniowa dziewczynka była już sina. Od razu przystąpili do pierwszej pomocy. Uderzenie w okolicę łopatkową, sztuczne oddychanie, dwie serie i dziecko odzyskało kolor na twarzy.
W środę wieczorem dyżurny centrum powiadamiania ratunkowego w Katowicach otrzymał zgłoszenie o zachłyśnięciu się dwutygodniowego noworodka w Porąbce. To wieś w Beskidach, dom rodziców dziewczynki potrzebującej natychmiastowej pomocy znajduje się w trudnym górskim terenie.
Liczyły się sekundy. Na miejsce zadysponowano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Ale zostało zawrócone. Życie noworodka uratowali wcześniej strażacy z OPS w Porąbce.
"Noworodek był cały siny i oddychał z dużym wysiłkiem"
Zgłoszenie wpłynęło o 17.48. Strażacy ochotnicy z Porąbki wsiedli na quad. W domu dziewczynki byli o 17.55.
- Kiedy ratownicy przybyli na miejsce zdarzenia, noworodek był cały siny i oddychał z dużym wysiłkiem - opisuje Patrycja Pokrzywa, rzeczniczka śląskiej straży pożarnej. Strażacy od razu przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Pokrzywa uściśla, że wykonali uderzenia w okolicę łopatkową i sztuczne oddychanie, dwie serie.
Już po chwili z ust dziewczynki wyciekła niewielka ilość płynu. Pokrzywa: - Dziecko zaczęło prawidłowo oddychać, wrócił kolor na twarzy.
Po kilku minutach na miejsce dotarło pogotowie i przejęło opiekę nad noworodkiem. Po zbadaniu dziecka ratownik medyczny podjął decyzję, że dziecko nie wymaga hospitalizacji. Dziewczyna pozostała w domu pod opieką mamy.
Autorka/Autor: mag/PKoz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OPS Porąbka