309 zarzutów postawiła katowicka prokuratura członkom grupy przestępczej zajmującej się "legalizacją" kradzionych samochodów. Mieli oni kupować skradzione auta i przerabiać ich numery identyfikacyjne, fałszować dokumenty, po czym sprzedawać. Oskarżonym grożą kary do 10 lat więzienia.
- Akt oskarżenia w tej sprawie, obejmujący siedem osób, został przesłany do katowickiego sądu okręgowego. Samemu szefowi grupy, Ukraińcowi Levonowi Ch., przedstawiono 139 zarzutów – mówi Leszek Goławski rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Jak tłumaczy prokurator, Levon Ch. odpowie m.in. za kierowanie w latach 2003-2006, wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, zorganizowaną grupą przestępczą zajmującą się popełnieniem przestępstw przeciwko mieniu. Chodzi m.in. o nabywanie kradzionych pojazdów, fałszowanie dokumentów rejestrujących i ich sprzedaż.
Volkswageny, audi, mercedesy...
Śledztwo dotyczące paserstwa samochodów zostało wszczęte w 2008 roku. Postępowanie pod nadzorem katowickiej prokuratury apelacyjnej prowadziło Centralne Biuro Śledcze.
Jednymi z pierwszych dowodów były wyjaśnienia Levona Ch. i jego współpracownika Piotra J. Śledczy weryfikowali je, przesłuchując świadków, zasięgając opinii biegłych z zakresu mechanoskopii oraz badania dokumentów i pisma ręcznego. To pozwoliło na postawienie zarzutów kolejnym osobom.
To ustalili śledczy
Według ustaleń postępowania:
Levon Ch. wraz z Piotrem J. kupowali od złodziei samochody różnych marek, głównie niemieckich: volkswageny, audi, mercedesy. Auta były przechowywane w Dąbrowie Górniczej, w garażach wynajmowanych przez Piotra J. Tam J. przerabiał numery identyfikacyjne VIN [ red. Vehicle Identification Number] i wymieniał wkładki do zamków w drzwiach, kupione wcześniej na giełdzie samochodowej wraz z kluczykami.
J. miał przerabiać też elektronikę oraz wklejać nowe tabliczki znamionowe i montażowe, sfałszowane w Polsce lub na Ukrainie. Te ostatnie były przywożone przez kierowców autobusów, konduktorów lub kierowników pociągów, kursujących na trasie Kijów – Katowice. Przesyłki J. odbierał osobiście, powołując się na "Waldka", z którym nawiązał współpracę - ustalono w czasie śledztwa.
Levon Ch. natomiast załatwiał fałszywe dokumenty do samochodów od Serhija B., a także kupował na giełdach samochodowych tablice rejestracyjne - zazwyczaj niemieckie – oraz wkładki do zamków wraz z kluczykami. Przygotowanie samochodu do sprzedaży trwało od 3 do 7 dni.
Przez pewien czas procederem zajmowali się tylko Levon Ch. i Piotr J. Później dołączyły do nich kolejne osoby. Po przygotowaniu samochodu do sprzedaży współpracownicy paserów wnosili opłatę celną auta, rejestrowali go na swoje nazwisko, a następnie sprzedawali. Auta były sprzedawane bezpośrednio lub wprowadzane do komisów.
Podczas śledztwa okazało się też, że:
Levon Ch. kupował od kogoś zatrudnionego u autoryzowanego dealera Volkswagena i Audi informacje o pojazdach zarejestrowanych w Niemczech, odpowiadających kradzionym pojazdom. Chodziło o to, by skradzionym autom nadać bliźniacze oznaczenia, minimalizując w ten sposób ryzyko wpadki.
Piotr J. przerabiał numer identyfikacyjny pojazdu zgodnie z danymi przekazanymi przez Levona Ch. Sfałszowane dokumenty Levon Ch. przywoził z Kluczborka od Serhija B. Wcześniej przekazywał mu dane identyfikacyjne, które miały się znaleźć w sfałszowanych niemieckich dokumentach. Za komplet podrobionych dokumentów, przekazywano Serhijowi B. 1,5 tys. złotych.
Pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży samochodów Piotr J. i Levon Ch. dzielili się po równo, odliczając własne wydatki poniesione na zakup odpowiednich części, tablic rejestracyjnych i wkładek do zamków z kluczykami - podsumowali śledczy.
Autor: jsy/mz / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24