Prokurator chciał dożywocia dla rodziców za zabójstwo dwuletniego syna i porzucenie jego ciała w stawie. Sąd apelacyjny dołożył matce i ojcu po trzy lata więzienia.
15 lat więzienia dla Jarosława R. i 13 lat dla Beaty Ch. - ogłosił dzisiaj sąd apelacyjny w Katowicach. Chodzi o rodziców dwuletniego Szymona z Będzina, który zmarł po silnym uderzeniu w brzuch, a jego ciało zostało odnalezione w stawie.
To wyższe wyroki, niż te, które zapadły w pierwszej instancji.
1 czerwca 2017 roku sąd okręgowy w Katowicach skazał matkę na 10 lat więzienia, ojca na 12 lat. Apelację złożyła prokuratura, żądając dożywocia. Była to już druga apelacja, a dzisiejszy, trzeci wyrok jest prawomocny.
Czekali, aż zejdą ślady pobicia
Sąd okręgowy, wymierzając w czerwcu ubiegłego roku niższy wyrok, uznał, że było to zabójstwo z zamiarem ewentualnym. To samo zarzuciła obojgu rodzicom prokuratura. Według oskarżenia, nie udzielając dziecku pomocy mimo ciężkich obrażeń, godzili się na jego śmierć.
Prokurator początkowo żądał dla obojga oskarżonych po 15 lat pozbawienia wolności, ale zmienił zdanie po ponownym przeanalizowaniu sprawy.
Obrona przekonywała, że rodzice Szymona nie mogli zakładać i nie mieli świadomości, że dziecko może umrzeć, a zarzut zabójstwa jest sprzeczny z faktami. Domagali się innej, łagodniejszej kwalifikacji prawnej.
- Szymon zmarł z powodu zapalenia otrzewnej, które nieleczone prowadzi do śmierci. Biegli uznali, że rodzice mogli nie znać objawów tej choroby, ale dziecko manifestowało, że coś mu dolega. Pogorszenie jego stanu zdrowia nastąpiło po odniesieniu urazu i to nie był klaps, ale uderzenie, które skutkowało przerwaniem krezki jelita. Dziecko wyglądało na skrajnie odwodnione. Oskarżeni wiedzieli, że muszą iść do lekarza, ale czekali, aż zejdą ślady pobicia, z obawy, że lekarz wezwie policję - uzasadnił wyrok Piotr Pisarek, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach.
Pochowany jako bezimienny
Szymon zmarł w lutym 2010 roku na skutek obrażeń po uderzeniu w brzuch. Miał niespełna dwa lata. Jego ciało rodzice porzucili w stawie w Cieszynie. Przez dwa lata nie było wiadomo, kim jest odnaleziony w wodzie chłopczyk. Został pochowany jako bezimienny. Na grobie napisano: Chłopczyk. Żył około 2 lat.
W maju 2015 roku sąd okręgowy w Katowicach skazał ojca dziecka Jarosława R. - który miał uderzyć Szymona - na karę 10 lat więzienia. Przypisał mu spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, czego nieumyślnym skutkiem był zgon Szymona.
Matka chłopca, Beata Ch. dostała karę 5 lat pozbawienia wolności, bo naraziła dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowała śmierć syna.
Krótko: ojciec zadawał ciosy, matka na to pozwalała, oboje nie pomogli potem dziecku.
Dodatkowo sąd uznał ich winnych wyłudzenia świadczeń socjalnych.
Płakał, nie spał, nie jadł, kulił się
Wyrok zaskarżyła zarówno prokuratura i obrona. Został uchylony przez sąd apelacyjny i proces ruszył od nowa. Sąd odwoławczy uznał, że rodzice nie udzielając Szymonowi pomocy godzili się na jego śmierć. Musieli zdawać sobie sprawę, że dziecko cierpi - po uderzeniu w brzuch Szymon płakał, nie spał, nie chciał jeść, przyjmował skuloną pozycję - wyliczał sędzia Piotr Mirek. Odnosząc się do wyjaśnień oskarżonych, którzy wzajemnie obarczali się winą, zaznaczył, że w realiach tej sprawy, gdy śmierć nastąpiła po kilku dniach, kwestią drugorzędną jest, kto zadał dziecku cios skutkujący zgonem.
Po uderzeniu pękło jelito
Do tragedii doszło pod koniec lutego 2010 r. Według prokuratury to ojciec uderzył dziecko, bo było płaczliwe i nie wykonywało poleceń. Po ciosie stan Szymona sukcesywnie się pogarszał - dziecko doznało pęknięcia jelita cienkiego. Wywiązało się ropne zapalenie otrzewnej.
Przez cztery dni od uderzenia chłopiec płakał, nie chciał jeść i pić, miał biegunkę. Na kilka godzin przed śmiercią oskarżony miał ponownie uderzyć syna w brzuch. Z ustaleń biegłych wynika, że gdyby rodzice po wystąpieniu objawów chorobowych poszli z Szymonem do lekarza, zapobiegliby jego śmierci. Taka szansa istniała jeszcze na kilka godzin przed zgonem.
Jeszcze w dniu śmierci Szymona rodzice przewieźli jego zwłoki samochodem do Cieszyna, gdzie porzucili je w stawie. Do auta zabrali też pozostałą dwójkę wspólnych dzieci - dziewczynki: 4-letnią i niespełna roczną.
Szymon został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i przewieziony w bagażniku, a następnie położony przez matkę na krawędzi stawu. Policja długo nie mogła ustalić, kim jest znalezione w stawie dziecko.
Prowadzone po znalezieniu ciała śledztwo zostało umorzone w kwietniu 2012 roku z powodu niewykrycia sprawców. Sprawa wyszła na jaw, gdy do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Rodziców chłopca zatrzymano dopiero w czerwcu 2012 roku.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: tvn24