Pięciu biło, jeden oskarżony o zabójstwo. Bo tylko jego odcisk buta był na twarzy Jacka

Nie znali go, pobili na śmierć, bez powodu
Zatrzymani w sprawie śmiertelnego pobicia 28-latka
Źródło: KMP Jastrzębie-Zdrój

O tym odcisku mówił ojciec Jacka Hrycia, że syn miał na twarzy odbicie podeszwy buta, że miał zmiażdżoną głowę, tak jakby ktoś chciał mu ją wbić w chodnik. To był but Dawida K. Innych odcisków brak. Dlatego tylko Dawid K. jest oskarżony o zabójstwo, chociaż bili w pięciu.

Prokuratura Rejonowa w Jastrzębiu-Zdroju skierowała akt oskarżenia przeciwko mężczyznom, odpowiedzialnym za śmierć Jacka Hrycia.

Dawid K., lat 23 oskarżony jest o zabójstwo.

Łukasz K., lat 21, Przemysław K., lat 23, Paweł S., lat 25 i Artur L. lat 35 odpowiedzą za udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym.

Wszyscy mężczyźni mają także zarzut usiłowania pobicia świadka zdarzenia, który towarzyszył tragicznego dnia Jackowi, ale udało mu się uciec. - Ta okoliczność może mieć wpływ na ostateczny wymiar kary - mówi Jacek Rzeszowski, prokurator rejonowy z Jastrzębia.

A motyw?

- Trudno mówić o przemyślanym motywie. Oskarżeni i ofiara nie znali się. O coś się posprzeczali przed dyskoteką. W śledztwie nie odtworzono wymiany zdań. Rozeszli się, ale oskarżeni doszli do wniosku: chodźmy, pobijemy tamtych dwóch - mówi Rzeszowski.

Ustalono, że oskarżeni byli pijani, ale do 1,5 promila alkoholu w organizmie. Byli pobudzeni. U Dawida K. i Pawła S. wykazano obecność środków odurzających. Wcześniej zaczepiali inne osoby pod dyskoteką. Prokurator: - Padło na pana Jacka.

Stanął mu na głowie

Oskarżeni o pobicie zostali zatrzymani na miejscu. Dawid K. uciekł i stawił się na policje dopiero po 12 godzinach od zdarzenia.

Z początku wszyscy mieli zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Po wizji lokalnej, przeprowadzonej 7 listopada i analizie materiału dowodowego, zmieniono zarzut Dawidowi K.

- Przyczyną śmierci pana Jacka były urazy głowy. Na jego twarzy ujawniono odcisk buta. Ekspertyza wykazała, że but należał do Dawida K. Stanął ofierze na głowie - mówi Rzeszowski.

Ale Hrycia bili wszyscy.

Rzeszowski: - Nie jesteśmy w stanie sprecyzować, w które części ciała ofiary kopali.

Żaden nie przyznaje się do pobicia, Dawid K. odmówił nawet udziału w wizji. Ich wersje są sprzeczne z ustaleniami prokuratury, przede wszystkim z wersją świadka, a także z zapisem z monitoringu.

Dawidowi K. grozi dożywocie. Pozostałym do 10 lat więzienia.

Nie miał szans

W niedzielę 4 czerwca o 4 nad ranem Jacek Hryć wyszedł z dyskoteki w centrum Jastrzębia. 28 lat. Kierowca, magazynier. Od sześciu lat żonaty. Marzył o dziecku.

Dzień wcześniej dowiedział się, że żona jest w ciąży. Kobieta źle się poczuła i musiała jechać do szpitala. Chciał z nią zostać, ale ona namówiła go, by poszedł na urodzinowe ognisko z kolegami. Po tym ognisku wstąpił do dyskoteki.

Prawdopodobnie gdzieś na zewnątrz doszło do wymiany zdań pomiędzy nim a pięcioma nieznajomymi mężczyznami. Cztery minuty później leżał nieprzytomny, bity i kopany. Gdy przyjechało pogotowie, już nie żył.

Ciało Jacka widział z rodziny tylko ojciec. - Cały czas mam go przed oczyma. Wyglądał tragicznie. Na twarzy miał odbicie podeszwy buta. Chcieli, żeby ta głowa weszła w chodnik. Zmiażdżyli ją. Nie dawał już znaku życia, a oni go jeszcze dobijali - opowiadał w reportażu "Uwagi" Zenon Hryć.

- Pobiegli za Jackiem. Pięciu na jednego. On nie miał żadnych szans, by się ratować - opowiadała jego siostra Katarzyna Khan.

Żona Monika Hryć: - Mogłam na niego liczyć. Boję się, że sobie bez niego nie poradzę. Ale on mi dużo rzeczy w głowie podpowiada. I poradzę sobie. Jacek, dla ciebie sobie poradzę. Skarbie, bardzo cię kocham.

Poroniła.

Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: