W ciągu jednego dnia kobieta była dwa razy legitymowana. Raz za jazdę po pijanemu, miała wtedy 3,5 promila. Drugi raz, po dwóch godzinach, w sąsiednim mieście obok, gdy dachowała tym samym autem.
Policja w Myszkowie została wezwana do kolizji na ul. Papiernia.
Drogowcy ustalili na miejscu, że 39-letnia mieszkanka Myszkowa za kierownicą mini coopera nie dostosowała prędkości do warunków drogowych, straciła panowanie nad pojazdem, zjechała na pobocze, a następnie doprowadziła do wywrócenia swojego auta na dach.
Badanie wykazało, że 39-letnia mieszkanka Myszkowa była pijana. Alkomat wskazał prawie 3 promile. Okazało się też, że nie ma prawa jazdy. Zostało jej zatrzymane w sąsiednim mieście dwie godziny wcześniej.
Stłuczenia i nawet 10 tysięcy grzywny
Policjanci z Zawiercia interweniowali wobec 39-letniej myszkowianki, bo z anonimowego zgłoszenia wynikało, że jedzie mini cooperem w kierunku Myszkowa i może być pijana.
Zatrzymali ją na ul. Łośnickiej w Zawierciu. Kobieta wydmuchała wtedy prawie 3,5 promila.
Po zabraniu prawa jazdy policjanci przekazali auto innej osobie. - Ustalamy teraz, w jaki sposób 39-latka odzyskała swój pojazd. Osoba, której przekazaliśmy samochód, też może ponieść konsekwencje - mówi Andrzej Świeboda, rzecznik policji w Zawierciu.
Barbara Poznańska, rzeczniczka policji w Myszkowie: - 39-latce grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Nie działała w warunkach recydywy, bo sąd nie zdążył wydać zakazu prowadzenia pojazdów.
Za jazdę po pijanemu kobieta może też zapłacić 10 tysięcy złotych grzywny. Poznańska przyznaje, że sądy nakładają tak wysokie kary.
Na razie 39-latka jest w szpitalu. Kolizja skończyła się dla niej stłuczeniami. Ale policjanci podkreślają, że mogła zapłacić życiem.
Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja