Połowa lekarzy zatrudnionych w Szpitalu Wojewódzkim w Częstochowie złożyła wypowiedzenia. Powodem są braki sprzętowe i ograniczenia w wykonywaniu badań i podnoszeniu kwalifikacji. Pacjenci cały czas są tam leczeni, ale wkrótce może się to zmienić.
- Nie będziemy pracować w atmosferze zastraszania i poniżania, która panuje w tym szpitalu – mówią lekarze reporterowi TVN24.
"Nie chcemy pieniędzy"
- Złożyliśmy wypowiedzenia w obronie pacjentów i godności lekarzy. Nie mamy żadnych żądań płacowych, ale nie możemy leczyć pacjentów bez sprzętu lub z takim, który nie spełnia norm bezpieczeństwa. Nie możemy leczyć bez leków i sprzętu jednorazowego. Nie możemy być ograniczani w wykonywaniu badań diagnostycznych i laboratoryjnych, czy w podnoszeniu kwalifikacji zawodowych – wylicza jedna z lekarek, która złożyła wypowiedzenie.
140 wypowiedzeń
Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Najświętszej Maryi Panny w Częstochowie to jeden z największych szpitali w Polsce. W placówce jest 250 etatów lekarskich. - Złożonych zostało 140 wypowiedzeń, ale to są te, które miały 3-miesięczny okres wypowiedzenia. Natomiast część osób, które mają zatrudnienie na określony czas, złożą wypowiedzenia w stosownym terminie.
Pan dyrektor twierdzi, że problemu nie ma, bo znajdzie innych lekarzy. Przedstawiciele NFZ też nie widzą problemu w tym, że świadczenia zapewnią pacjentom na przykład w innych placówkach – mówi jeden z lekarzy.
Osiem minut do tomografu
Jeśli chodzi o braki sprzętu w szpitalu, lekarze podają jeden ważny przykład - na oddziale ratunkowym nie działa tomograf. Szpital ma drugi, ale w innym budynku. Czas, który można byłoby poświęcić na leczenie pacjentów tuż po wypadkach jest tracony na dostarczenie ich na miejsce badania.
Jerzy Korczyński, reporter TVN24 sprawdził ze stoperem w ręku, że dotarcie z hipotetycznym pacjentem na tomografię zajmuje co najmniej osiem minut. - To dla nas stracony czas. Często po takim badaniu zabieramy pacjenta bezpośrednio na blok operacyjny - mówi pracownik szpitala.
Dyrektor: problem jest wyolbrzymiony
– Postulaty lekarzy dotyczą z jednej strony spraw personalnych, ale te chciałbym tutaj pominąć. Natomiast sprzęt medyczny jest na bieżąco naprawiany i serwisowany. Mamy swój dział aparatury medycznej, który się tym zajmuje, a w pewnej części jest on dozorowany przez autoryzowane serwisy – mówi dyrektor placówki, Jarosław Madowicz.
Dyrektor przyznaje, że tomograf faktycznie nie działa od lipca, ale aktualnie trwa przetarg na wyłonienie firmy, która zajmie się jego naprawą. Natomiast w kwestii grupowych wypowiedzeń lekarzy i możliwej ewakuacji szpitala, komentuje: – To jest trochę wyolbrzymiony problem. Liczę na rozsądek tej grupy zawodowej. Cały czas rozmawiamy, będziemy się jeszcze spotykać w tym lub w przyszłym tygodniu.
"W każdej chwili może zapukać prokurator"
- Jesteśmy wewnętrznie rozdarci, bo wykonujemy swoją pracę wiedząc, że w każdej chwili może do nas zapukać prokurator. Informujemy wszystkich wokoło, jaka jest sytuacja. Mówimy, że to jest nienormalne, niezgodne z żadnymi przepisami i normami. Mimo wszystko leczymy pacjentów, jednocześnie ich ostrzegając – komentuje kolejny lekarz, który złożył wypowiedzenie z pracy.
Lekarze twierdzą, że o tym, jaka jest sytuacja w ich placówce marszałek województwa śląskiego wie od października 2012 roku. Nie doczekali się oni jednak żadnej reakcji, więc zdecydowali się na ten drastyczny krok.
Autor: NS/pw / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Maciej Skóra