Mirosław Galczak, redaktor naczelny lokalnego tygodnika "Kronika Beskidzka" opowiada na łamach "Gazety Wyborczej" o rozmowie, którą miał odbyć pod koniec czerwca z ministrem funduszy i polityki regionalnej Grzegorzem Pudą. Polityk PiS miał narzekać na "niezachowywanie proporcji", "pisanie pozytywnie o jednej stronie" (chodziło o opozycję) i - jak twierdzi Galczak - poddawał w wątpliwość sens istnienia prywatnych, niezależnych mediów lokalnych. Minister twierdzi, że przypisywane mu są nieprawdziwe słowa i mówi o rozpowszechnianiu "pomówień".
Do spotkania redaktora naczelnego "Kroniki Beskidzkiej" z ministrem Pudą miało dojść 25 czerwca na stadionie LKS Zapora Porąbka w święto powiatu bielskiego i gminy Porąbka. Przebieg spotkania znamy z relacji Mirosława Galczaka, którego wersję opisuje środowa "Gazeta Wyborcza". Minister miał rozpocząć rozmowę (panowie znajdą się od wielu lat) od krytyki i twierdzić, że na łamach gazety "nie są zachowane proporcje".
- Minister Puda zarzucił nam, że piszemy pozytywnie tylko o jednej stronie. Usłyszałem też, że piszemy nieprawdę. Te wypowiedzi były rodzajem ataku, z którym spotykam się codziennie - relacjonuje szef "Kroniki Beskidzkiej" w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
"Niepotrzebne media"
Potem minister w rządzie Mateusza Morawieckiego miał stwierdzić, że od "takiej gazety, jak ich" woli TVP czy TVN, bo "wie, czego się po tych stacjach może spodziewać". - Z tych samych przyczyn nie przeszkadza mu działalność wydawnictw samorządowych. Widziałby nawet możliwość finansowania ich z budżetu państwa w formie jakichś subwencji - relacjonował Galczak.
Puda - jak twierdzi redaktor naczelny - miał stwierdzić, że najlepiej, by lokalnych mediów prywatnych w ogóle nie było, bo "są nikomu niepotrzebne".
- Minister ostrzegł jeszcze, że jak dalej będziemy tak działać, to stracimy finansowo i "zawsze będziemy na liście rezerwowej" - opowiada szef "Kroniki Beskidzkiej".
W środę, już po publikacji "Gazety Wyborczej", Mirosław Galczak wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że jego gazeta jest "wolną od jakichkolwiek zewnętrznych nacisków" i opisuje wydarzenia z Bielska-Białej i regionu "widziane właśnie stąd, z naszej lokalnej perspektywy". Zaznaczył, że dziennikarze są "blisko mieszkańców", a gazeta stara się pomagać mieszkańcom w rozwiązywaniu ich problemów.
Potem redaktor naczelny zwraca się bezpośrednio do ministra Pudy. "Cofa Pan swoje ugrupowanie do czasów głębokiej komuny. Gdzie funkcja społeczna prasy? Widocznie kompletnie Pan nie rozumie czym jest demokracja! Czy takich mediów chcą też inni posłowie z Pana ugrupowania?" - pyta Galczak.
Oświadczenie Jako redaktor naczelny i prezes bielskiej spółki wydającej dwa lokalne tygodniki, dwa internetowe portale i internetową telewizję, uważam nasze media za niezależne i neutralne politycznie. Tacy zawsze staraliśmy się być, a nasze tygodniki liczą sobie już prawie po 70 lat. Pierwsze wydanie "Głosu Ziemi Cieszyńskiej" ukazało się w 1955 roku, a pierwszy numer „Kroniki Beskidzkiej” ukazał się przed rok później. Napisano w nim między innymi: "Chcemy dać Wam pismo odważne i bojowe, nie mdłe, słodkawe, „imieninową laurkę". W co będzie trzeba – rąbniemy! (…) Centralna władza, czy nawet wojewódzka, rzadko nas dopuszczały do głosu, raczej od święta. Problemy bielskie rozstrzygało się bez nas (zupełnie jakby widok Bielska był lepszy i pełniejszy z Warszawy niż z Bielska)". Od tamtego czasu sporo się zmieniło, ale tamte słowa wydają się ciągle aktualne. Po pierwsze "Kronika Beskidzka" jest niezależną gazetą, wolną od jakichkolwiek zewnętrznych nacisków. Po drugie opisuje wydarzenia z Bielska-Białej i regionu widziane właśnie stąd, z naszej lokalnej perspektywy. Dziennikarze są blisko mieszkańców. Otwieramy łamy na ich problemy i staramy się pomagać w ich rozwiązaniu. Panie pośle, Panie ministrze, Panie Grzegorzu Puda wypowiedziami z Porąbki cofa Pan swoje ugrupowanie do czasów głębokiej komuny. Gdzie funkcja społeczna prasy? Widocznie kompletnie Pan nie rozumie czym jest demokracja! Czy takich mediów chcą też inni posłowie z Pana ugrupowania?
Minister Puda o pomówieniach i "nieczystych zagrywkach"
Świadkiem tej rozmowy miał być - jak przekazuje "Gazeta Wyborcza" - Jarosław Klimaszewski, prezydent Bielska-Białej (PO).
- Widziałem, że szef "Kroniki" był bardzo wzburzony. Nie wiem, czego dotyczyła rozmowa. Słyszałem jednak słowa ministra, z których wynikało, że najlepiej by było, gdyby gazet lokalnych nie było, bo wystarczyłyby samorządowe. Chodziło o istnienie tych gazet. Stąd też zdenerwowanie redaktora Galczaka - relacjonuje Klimaszewski.
Sam minister Puda do relacji przytaczanej przez redaktora naczelnego "Kroniki Beskidzkiej" odniósł się w wiadomości SMS, którą wysłał do autora artykułu w "Gazecie Wyborczej". "Panie Redaktorze, proszę o niepowielanie fałszywych informacji, nieprzypisywanie mi zmanipulowanych wypowiedzi ani opinii. Nie godzę się na rozpowszechnianie pomówień kierowanych pod moim adresem" - tak wiadomość cytuje autor tekstu.
Minister we wtorek w mediach społecznościowych opublikował oświadczenie, w którym napisał, że "media regionalne i lokalne odgrywają na Podbeskidziu bardzo ważną rolę". Zaznaczył, że "bardzo ceni ich działalność" oraz "zakłada ich obiektywizm i szanuje niezależność". "Każdy, kto twierdzi inaczej i przypisuje mi odmienne opinie, mija się z prawdą. Niech czas kampanii nie będzie czasem nieczystych zagrywek" - podkreślił minister.
"Skandaliczna forma nacisku"
Do wersji przytaczanej przez Mirosława Galczaka odniósł się Andrzej Andrysiak, szef Stowarzyszenia Gazet Lokalnych.
- Opowiedział mi o wszystkim. To, co usłyszał od ministra, ten sposób myślenia o mediach, to skandaliczna forma nacisku na gazetę po to, aby była bardziej przyjazna PiS. W dodatku z kontekstu wynikało jeszcze, że jest pomysł, by rząd wspierał gazety samorządowe, wydawane przez urzędy czy ich spółki. To już jest skandal do kwadratu, ponieważ tylko niezależne media są gwarantem jakichkolwiek standardów - mówi Andrzej Andrysiak cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
W jego opinii, ta sprawa pokazuje, "jak PiS myśli o mediach, jak bardzo chce je zakneblować".
Wspólne stanowisko redaktorek i redaktorów naczelnych
Pod koniec czerwca na łamach Onetu i Wirtualnej Polski zostały opublikowane teksty ujawniające próby nacisku ludzi władzy na wolność redakcji. Po licznych przypadkach z niedawnej przeszłości - lex TVN, postępowaniach Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, masowo wysyłanych do polskich redakcji pozwach - to kolejne próby ograniczania niezależności polskich mediów.
W odpowiedzi powstała wspólna deklaracja redaktorek i redaktorów naczelni kilkudziesięciu wolnych mediów, w której zaznaczają gotowość bronienia niezależności polskiego dziennikarstwa. "Zarządzane przez nas redakcje będą solidarnie i konsekwentnie informować społeczeństwo o każdej próbie wpływania władzy na media" - podkreślono.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24