Niezidentyfikowane czarne pryzmy leżą na polu w beskidzkiej wsi Łodygowice. Daleko od domów, ale mieszkańcy czują przykry zapach i widzieli, jak wjeżdżają tam ciężarówki. Czekają w strachu na wyniki badań próbek zalegających odpadów. Blisko pryzm płynie strumyk, który wpada do Jeziora Żywieckiego.
- Obawiamy się, bo miejsce składowania tej niezidentyfikowanej substancji znajduje się w sąsiedztwie strumyku, który prowadzi do Jeziora Żywieckiego i blisko stacji uzdatniania wody. Jak ziemia roztaje, to substancja może dostać się do wody pitnej - mówi Michał Kubiniec, sołtys Łodygowic.
To w tej miejscowości niedaleko Żywca mieszkańcy odkryli cuchnącą substancję. Leży w wielkich czarnych pryzmach na polu, kilometr od najbliższego domu. Ale czuć ją z daleka.
- Jak zawieje od Skrzycznego, to nie można w ogródku kulturalnie posiedzieć - mówi jeden z łodygowiczan. Również woda z pobliskiego ujęcia niepokoi - zmieniła barwę.
Sołtys powiadomił o pryzmach policję, funkcjonariusze byli już na wizji lokalnej. Z informacji Kubińca wynika, że właściciel gospodarstwa, do którego należy pole, zwozi czarną substancję od około dwóch lat w dwa miejsca. - W ostatnim czasie do pierwszego z nich zwieziono 40 samochodów, a do drugiego ok 60-80 naczep z substancją - mówi.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pobrał próbki do badań, ale wyników jeszcze nie ma. Dopóki ich nie będzie, mieszkańcy wsi będą żyć w niepewności, czy substancja szkodzi ich zdrowiu.
Autor: mag//ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice